Bydgoszcz 27 gru 2017 | Redaktor
Mecz pamięci Wojtka Wesołowskiego [WSPOMNIENIE]

Wojciech Wesołowski/materiał policji

Bydgoscy policjanci zapraszają do Solca Kujawskiego na mecz poświęcony pamięci starszego sierżanta Wojciecha Wesołowskiego, niegdyś siatkarza Chemika Bydgoszcz.

Mecz odbędzie w czwartek, 28 grudnia, o godzinie 17:00 w Hali Ośrodka Sportu i Rekreacji w Solcu Kujawskim. Zagrają kadeci Chemika Bydgoszcz i SMS Potulice.  Natomiast o godzinie 18:30 w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej przy ulicy Ogrody 18 w Bydgoszczy odbędzie się msza święta w intencji zmarłego w tym roku Wojtka.

A tak „Tygodnik Bydgoski” wspominał postać Wojciecha Wesołowskiego, nazywanego „Wesy”, w numerze okolicznościowym na Wszystkich Świętych:

Wojciech Wesołowski miał 43 lata. Grał w tej samej ekipie, w której występował również Piotr Sieńko, obecny prezes bydgoskiego klubu siatkarskiego Łuczniczka.

Popularny „Wesy” prawie dwa miesiące walczył o życie. Paskudna choroba - zespół Guillaina-Barrego - zaatakowała go nagle. W efekcie doprowadziła do sparaliżowania jego ciała i poraziła mięśnie oddechowe. Były zawodnik zapadł w śpiączkę i przebywał pod respiratorem. Jego żona, a za nią media, apelowała o pomoc. O krew dla męża. Błyskawiczną akcję zorganizowali jego koledzy policjanci, włączyli się do niej również siatkarze Łuczniczki.

Po kilkunastu dniach, w kolejnym liście na portalu społecznościowym Aleksandra Achler-Wesołowska podziękowała za pomoc i nie ukrywała, że… „ Kiedy otworzył swoje oczy, moje oczy wypełniły się łzami szczęścia. Każdy jego najdrobniejszy ruch powiekami, oczami, ustami i palcami dłoni przekładał się na sukces, na miarę decydujących punktów w najważniejszym meczu w jego życiu. Rehabilitacja trwa. Walczymy dalej!”

13 września 2017 Wesołowskiemu przestało bić serce.

Pochodził z Malborka. W siatkówkę zaczął grać już w szkole podstawowej. Karierę zaczynał w miejscowym Jurandzie. W wieku 16 lat, będąc w II klasie liceum, przeniósł się do Chemika Bydgoszcz. Grał w nim do 2001 roku. Potem przyjął propozycję klubu ze Starogardu Gdańskiego, w którym występował przez kolejne dwa sezony. Następnie na dwa lata przeszedł do Zduńskiej Woli, gdzie cieszył się z przepustki do I ligi i na trzy lata do Orła Międzyrzecz. Nie miał jednak okazji występować w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Pracował jak nauczyciel wuefu. Trenował też zespół młodzików. Za namową jednego z przyjaciół zmienił jednak profesję na bardziej stałą i stabilną. Postanowił zostać policjantem. Ale z siatkówką się nie pożegnał. Został powołany do kadry bydgoskich mundurowych, z którą dwa razy z rzędu został wicemistrzem Polski. Przy okazji dwukrotnie został uznany najlepszym atakującym; w tej dyscyplinie był najlepszym policjantem w kraju. Polubił siatkówkę plażową. Poza tym grywał w lidze amatorskiej. Na lipcowych lekkoatletycznych mistrzostwach Europy do lat 23 rozgrywanych w Bydgoszczy pracował jako wolontariusz. Był zaangażowany w imprezy biegowe.

- Sport był dla nas łącznikiem. Poznaliśmy się na studiach trenerskich, oboje mieliśmy z siatkówką wiele wspólnego. Później wspierałam Wojtka z boku parkietu – mówi Aleksandra Achler-Wesołowska, żona Wesołowskiego. – Jeszcze w szpitalu dostał medal od kolegów, którzy dzielnie walczyli w mistrzostwach Polski policjantów w siatkówce plażowej. To było bardzo wzruszające. Do końca jego dni wierzyłam, że z tego wyjdzie. Tym bardziej, że jego stan zaczął się jakby poprawiać. A tu nagle odebrałam telefon, który rozwiał wszelkie nadzieje…

„Jego niespodziewana śmierć jest dla nas ogromną stratą. Był doskonałym sportowcem i funkcjonariuszem. Zawsze przyjazny, pomocny i otwarty dla ludzi. Będzie nam Ciebie brakowało!” – tymi z kolei słowami pożegnali Wojciecha Wesołowskiego jego koledzy z policji.

ski

 

 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor