Bydgoszcz 2 lut 2018 | Redaktor
Usuną mnie stąd tylko siłą [ROZMOWA TARTAK BYDGOSZCZ]

Krzysztof Pietrzak, właściciel Tartaku Bydgoszcz/fot. Maczu

– Zapraszam pana prezydenta Rafała Bruskiego do rozmów od kilku lat. Ja wciąż jestem gotowy na negocjacje – mówi Krzysztof Pietrzak, właściciel Tartaku Bydgoszcz.

 Wojciech Bielawa: Zastępca dyrektora ZDMiKP Maciej Gust, twierdzi, że Pańska działka do końca marca zostanie przekazana generalnemu wykonawcy. Co pan na to?

Krzysztof Pietrzak: Z punktu widzenia prawa to jest absolutnie niemożliwe. Prawo lokalowe na to nie pozwala, jest okres ochronny do końca marca i żadnego lokatora nie można wyrzucić.

 A w kwietniu?

W kwietniu prawo lokalowe już nie obowiązuje, ale jesteśmy spokojni. Na początku kwietnia prezydent Rafał Bruski dostanie kolejne strzały prawne. Nie powiem w tej chwili, jakie dokładnie działania planuję. Będę sukcesywnie obnażał niekompetencję i niewiedzę urzędników. Wszystko oczywiście w granicach prawa.

W takim razie, na jak długo Pan i Pańska rodzina jesteście zabezpieczeni prawnie przed wywłaszczeniem?

Myślę, że przez co najmniej półtora roku jesteśmy nie do ruszenia. Cały czas pracujemy z adwokatem, możliwe, że uda nam się to wszystko przedłużyć nawet do trzech lat.

 Nie chciałby Pan zakończyć wcześniej tych przepychanek?

Zapraszam pana prezydenta Rafała Bruskiego do rozmów od kilku lat. Ja wciąż jestem gotowy na negocjacje. Szkoda, że nie było go na obradach Komisji Gospodarki Przestrzennej Rady Miasta.

 Przedmiotem sporu jest wycena działek.

To jedno, ale dwa to sposób, w jaki nas potraktowano. My od 2012 roku składaliśmy wiele pism do prezydenta z prośbą o wykup działki. Naprawdę chcieliśmy sprzedać nasz grunt pod inwestycję. Prezydent nie chciał rozmawiać, wybrał rozwiązanie siłowe, czyli specustawę. A teraz stanęliśmy przed problemem egzystencjalnym. Kwota która otrzymaliśmy, czyli 530 tysięcy złotych [70-procentowa zaliczka – przyp. red.], nie wystarczy na zakup podobnej działki, zbudowanie domu, nie mówiąc o przeniesieniu zakładu. Mój syn na dniach zakupi działkę i tam będziemy metodą gospodarczą budować dom z drewna, bo na nic więcej nam pieniędzy nie wystarczy. Co z tartakiem? Nie stać mnie, żeby go przenieść. Dlatego będę tam dalej urzędował. Chyba że zostaniemy usunięci siłą, wywiezieni w kajdankach całą rodziną.

Ile kosztowałoby przeniesienie zakładu?

Gdyby wziąć do tego profesjonalne firmy, to ceny zaczynają się od pół miliona złotych. Taka operacja prawdopodobnie potrwałaby od 6 do 9 miesięcy. Cieszy mnie, że do coraz szerszej grupy bydgoszczan dociera, że nie jestem żadnym awanturnikiem, tylko normalnym człowiekiem, który walczy o swoje i chciałby otrzymać to, co mu się należy, nic mniej, nic więcej. Podstawą do sporządzenia wyceny musi być przecież wartość odtworzeniowa. Za to, co nam zaproponowano, nie uda nam się odtworzyć tego, co mamy.

 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor