Felietony 28 sty 2018 | Redaktor

Jak wszyscy wiemy, zadaniem Głównego Urzędu Miar jest ujednolicenie obowiązującego w Polsce systemu miar. Z dobrze poinformowanych źródeł wynika, że zaraz po Nowym Roku wpłynęło na biurko Rady Urzędu podanie o zaopiniowanie nowej jednostki miary.

 
Paweł Janowski
historyk, teolog, wykładowca
na Wydziale Nauk Politycznych Akademii Humanistycznej
im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku

Cóż takiego się wydarzyło, że trzeba powołać do istnienia nową jednostkę miary? Przyczyną jest nadaktywność różnej maści i odcieni profesorów, doktorów i magistrów w dziedzinie opiniowania stanu naszej gospodarki i wynikających z tego proroctw dotyczących przyszłości Polski. Oczywiście niezależnych i zatroskanych o gospodarkę.


Tak też w trosce o zapewnienie spójności pomiarowej, utrzymanie wzorców godnych naśladowania anonimowe źródło doniosło o tym podaniu. Jak wiemy metr odnosi się do długości, kilogram do masy, sekunda do czasu, amper do natężenia prądu elektrycznego, stopnie Kelwina i Celsjusza do temperatury, kandela do światłości, mol do liczności materii. Teraz pojawia się nowa jednostka, roboczo nazwana „leszkiem-januszem”.


Dlaczego taka nazwa i co będziemy nią mierzyć? Odpowiedź jest banalnie prosta. Są to imiona najwybitniejszych ekonomistów i specjalistów od demontowania polskiej gospodarki, niszczenia zakładów pracy i wyrzucania ludzi na bruk. O nich uczą się dzieci w przedszkolach, młodzież w szkołach pisze wiersze, a seniorzy z wypiekami na twarzach słuchają wykładów o ich dokonaniach.
Wiemy, że pan Leszek wie wszystko najlepiej, a czego nie wie, tego nie wie nikt. Poza tym, za jego czasów było dobrze, a teraz jest źle, bo dobrze było, gdy nic nie było, a gdy coś jest, to jest źle.
Co prawda, nie znalazł się jeszcze odważny historyk zdolny opisać ich barwne życiorysy, nie wspominając o dokonaniach, ale wszystko jest na dobrej drodze. Ochotnicy z hufców demokracji już przygotowują się do ostatnich testów gimnazjalnych, a potem ruszą na front. Na front walki o demokrację w obronie geniuszu Leszka i Janusza. W podziemiu powstają artykuły naukowe, na tajnych sympozjach dyskutują zaciekle naukowcy i wyznawcy Leszka i Janusza.


Oni sami od czasu do czasu przerywają imprezy u Sorosa, by zaszczycić nas swymi diagnozami, opiniami i proroctwami. Janusz udziela się na froncie europejskim, a Leszek, po roboczej wizycie na Ukrainie, od czasu do czasu wychyla się przez Twittera. Opowiada bajki z mchu i paproci o tym, jak pięknie było za czasów Jego Reformy. Jak to setki tysięcy ludzi otworzyły się na świat i poszły na bieda-emigrację, jak tysiące polskich zakładów popadło w ruiny, jak przemysł był intensywnie niszczony, wyprzedawany i rozwalany w strzępy. To były piękne czasy. Łza się w oku zakręciła.
Panowanie Leszka przyniosło chlubę jego poddanym na dworach niemieckim, brukselskim i rosyjskim. Dzisiaj królują na salonach i noszą teczki ważnym osobistościom w Brukseli. To jest kariera, o której każdy marzy. Kto nie pamięta cudownych dni hiperinflacji, gdy bilet tramwajowy kosztował więcej niż człowiek w miesiąc zarabiał? Kto nie pamięta kredytów, które zrujnowały tysiące drobnych przedsiębiorców? Kto nie pamięta… Wzruszenie przeszkadza mi dalej pisać, ale trzeba skończyć.


Ale co będzie mierzyć nowa miara leszka-janusza? Kluczowym składnikiem nowej miary będzie stopień zaangażowania w rozwalanie gospodarki obliczany poprzez zestawienie liczby przehandlowanych zakładów pracy w stosunku do liczby wyrzuconych na bezrobocie Polaków, pomnożone przez odpowiednio zaniżoną cenę przehandlowanego zakładu. Z tego wyciągnie się pierwiastek trzeciego stopnia i gotowe. Miara leszka-janusza będzie miała charakter uniwersalny i będzie odnosiła się do zjawisk obserwowanych w Polsce i na świecie. Bo w wielu krajach są takie Janusze i takie Leszki, co lubią tylko swoje mieszki.


Dodam na koniec, że trwają także prace koncepcyjne nad kolejną jednostką pomiaru o nazwie - bolka-boniego. Przy jej pomocy będzie można obliczyć współczynnik zdrady ojczyzny. Szczegóły jeszcze nie są znane.

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor