Opinie 3 mar 2017 | Marcin Masny

Czy jesteśmy narodem zadłużonym? Nie. To kłamstwo – pisze Marcin Masny.

      

Marcin Masny

Publicysta, tłumacz i poeta

Współpracował m. in. z „Gazetą Bankową” i tygodnikiem „Niedziela”

Jesteśmy rządzeni ogłupieniem. Jak panować nad masami? Można narzucić im mowę, która nie opisuje rzeczywistości, tylko fikcję. Jeszcze lepiej narzucić słowa, za którymi kryją się ledwie mgliste zarysy. Niech masy sobie gadają trzy po trzy. Temu służy sterowana odgórnie edukacja, kultura masowa, temu służą media. Dla obecnego systemu szczególnie groźna byłaby masowa znajomość ekonomii, bo współczesna władza na całym świecie jest władzą kreatorów pieniądza. Pieniądz nie jest już towarem wyposażonym we własną wartość. Jest papierem dłużnym wyemitowanym przez bankiera lub polityka.

Nie należy pytać zawodowych ekonomistów o znaczenie słów: rezerwy dewizowe, niezależność banku centralnego, cel inflacyjny. Nie należy ich pytać o słowa: PKB, wzrost gospodarczy, konsumpcja, inwestycje. Wszyscy ekonomiści uczyli się w tych samych szkołach. Mają sprane mózgi, zgrywają szamanów, rzucają danymi z dokładnością do trzech cyfr po przecinku. Niech się stroszą i nadymają. Kiedy skończą, zadamy im kilka prostych pytań. Na przykład o PKB, które wzrasta, kiedy rząd zapłaci więcej wykonawcom autostrad, najlepiej trzy razy więcej niż za autostrady w Alpach. Wtedy stękną coś i uciekną. Miałem takie przygody, choćby na debacie z Andrzejem Olechowskim przed referendum w sprawie akcesji do Unii. Musiał wyjść, bo miał ważne sprawy.

Około stanu wojennego w małym miasteczku ktoś wyrecytował mi wierszyk: „Papieżu Janie Pawle Drugi, spłać nasze polskie długi”. Właśnie okazało się, że Polska jest w pułapce kredytowej. Edward Gierek zaciągnął na zmienny procent kredyty na unowocześnienie gospodarki, a politycy i bankierzy z Zachodu podnieśli oprocentowanie. Co zresztą było wywołane galopującą inflacją. Stopy procentowe amerykańskiej Rezerwy Federalnej wyniosły w 1980 roku 20 procent. Nawiasem mówiąc, tamte kłopoty Zachodu Sowieci zamierzali wykorzystać do bezkrwawego opanowania wrogiego terytorium. Nie wykorzystali, a Polacy odtąd są bombardowani propagandą: „Jesteście narodem dłużników. Harujcie na spłaty”. W latach 90. mieliśmy być wdzięczni Zachodowi za to, że zredukował nam niespłacalne zadłużenie, przejmując w zamian polski majątek produkcyjny i narzucając Polsce kolejne haracze. Zaczęło się od wykrwawienia Polski połączeniem stałego kursu złotego wobec dolara z ogromną różnicą w oprocentowaniu dolarów i złotówek. Posiadacz dolarów zamieniał je na złotówki, lokował w polskim banku, zarabiał krocie, a następnie odkupywał dolary. Był to jeden ze sposobów okradania państwowych banków, które po kilku latach dofinansowano pieniędzmi podatnika i sprzedano za grosze zachodnim finansistom. Ażeby teraz je „repolonizować”, mocno przepłacając, podczas gdy zachodni właściciele fałszują bilanse, żeby nie ogłaszać upadłości.

Czy jesteśmy narodem zadłużonym? Nie. To kłamstwo. Dług zagraniczny sektora rządowego, czyli dług państwa, wyniósł w styczniu 2017 roku ok. 130 mld dolarów. Oficjalne aktywa rezerwowe Narodowego Banku Polskiego – około 114 mld dolarów. Obecnie Polska zadłuża się na 3 do 4 procent (obligacje dziesięcioletnie). Amerykanie zadłużają się o ponad punkt procentowy taniej, a Niemcy o trzy punkty procentowe taniej. To znaczy, że moglibyśmy wyzerować wzajemne zadłużenie z sojusznikami i przestać do tego biznesu dopłacać. Ekonomiści po szkołach w tej chwili już wszczynają jazgot, jak bardzo ważne są „aktywa rezerwowe” banku centralnego, czyli stos weksli, być może bez pokrycia. Dlaczego ekonomiści się mylą, wyjaśnię innym razem. Dużo lepiej byłoby w skarbcu mieć zamiast weksli złoto. Ale przedwojenne polskie złoto rozpłynęło się gdzieś u sojuszników, a te 30 ton złota, którymi się chwali NBP, schowane jest w większości w Londynie lub okolicach. I nawet ktoś z NBP widział je tam cztery lata temu. Nawet przebadano ultrasonografem co pięćdziesiątą sztabkę.

W nowoczesnym świecie ten i ów próbował się przeciwstawić dyktatowi drukarzy weksli wciskanych nam jako pieniądze. Despota libijski Kadafi nakupił za ropę złota i zaproponował państwom Afryki uczciwą, opartą na złocie walutę. Oczywiście Libia miała na jej emisji zarabiać. Tego znieść nie mógł francuski prezydent Sarkozy i przekonał sojuszników, żeby Kadafiego dosłownie rozszarpać na strzępy. Żadną miarą zatem nie namawiam rodaków do obalania dyktatu kreatorów pieniądza bez pokrycia. Warto natomiast przynajmniej wysondować, czy możemy już odzyskać suwerenność w zakresie niesymetrycznego wzajemnego zadłużenia, na którym tracimy co roku dziesiątki miliardów.

Marcin Masny

Autor to publicysta, tłumacz i poeta. Współpracował m. in. z „Gazetą Bankową” i tygodnikiem „Niedziela”.

Marcin Masny

Marcin Masny Autor

Publicysta, tłumacz, poeta, współpracował m.in. z "Gazetą Bankową" i tygodnikiem "Niedziela"