Opinie 27 lut 2017 | Redaktor

W zeszłym tygodniu obiecałem, że napiszę o drugim aspekcie zideologizowania tematu imigracji, jaka przez ostatnie lata miała (i ma) miejsce z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu do Europy. Wiemy, że ludność napływową można dzisiaj liczyć już w milionach i liczba ta stanowi realny problem dla rządów niemieckiego, włoskiego czy francuskiego. Razem z falą uchodźców do Europy przeniknęła jakaś część gotowych na wszystko radykałów i dzisiaj raz po raz oglądamy tego konsekwencje. Akty terroru powtarzają się dość regularnie i wydaje się, że jedyne, co można zrobić, to się do nich przyzwyczaić.

      

Tomasz Rowiński,

publicysta, redaktor kwartalnika „Christianitas”

Polski rząd wobec ideologicznych nacisków ze strony Unii Europejskiej, a przede wszystkim dużych państw unijnych, na przyjęcie tzw. kwot imigranckich zareagował oporem i całkowitą odmową. Nie była to postawa nieracjonalna. Unia Europejska w sprawie imigracji i uchodźców działała, łamiąc własne wytyczne mówiące o konieczności sprawdzenia napływających ludzi i oddzielenia tych, którzy uciekają przed wojną, od tych, którzy w Europie szukają po prostu polepszenia swojej sytuacji materialnej. Przyjmowano więc ludzi, nie tworząc odpowiedniej infrastruktury mogącej pomóc w weryfikacji statusu i tożsamości przybywających.

System kwot – czyli propozycja podzielenia się przez państwa europejskie falą emigrantów – stanowił w istocie próbę przerzucenia odpowiedzialności politycznej przez rządy głoszące całkowitą otwartość wobec obcych. Oczywiście w sytuacji, kiedy zaczęli oni i władzom, i społeczeństwom, stawać ością w gardle. Czy jednak ta całkowita opozycja polskiego rządu była najlepszym wyborem? Jeśli chodzi o wymagania przestrzegania zasad, które sama Unia wypracowała, to z pewnością. Można dodać, że szantaż moralny stosowany przez państwa proimigranckie, a także środowiska wewnątrz naszego kraju całkowicie ignorujące rzeczywistą odpowiedzialność rządu za kraj, doprowadził do wzmocnienia reakcji negatywnej.

Trzeba dodać, że Polska z dużą otwartością zachowuje się wobec imigrantów i uchodźców z Ukrainy, których intensywniejszy napływ był powiązany z trwającą na wschodnich rubieżach tego kraju wojną. Oznacza to, że nie można tego napływu wiązać jedynie z motywacjami ekonomicznymi. Wobec trudnej sytuacji na polskim rynku pracy, brakach kadrowych w licznych zawodach otwartość na bliskich nam kulturowo Ukraińców jest uzasadniona.

Trzeba jednak zapytać, czy twarde „nie” – nawet w sytuacji ignorowania przez Unię Europejską własnych zasad przyjmowania imigrantów – szczególnie wobec ludzi z ogarniętych wojną obszarów Syrii, nie nosi znamion zideologizowania. Czy nie jest prostym działaniem reakcyjnym, a nie wynikiem suwerennego myślenia politycznego. Nie powinno być dla nikogo tajemnicą, że w Syrii najbardziej cierpią mniejszości niemuzułmańskie – chrześcijanie, jazydzi, druzowie. Czy nie otwiera to szerokich możliwości pomocy tym społecznościom, które są rzeczywistymi ofiarami wojen toczonych przez mocarstwa? Chrześcijanie są też bez wątpienia najbardziej pokojową społecznością Bliskiego Wschodu. Nie jest to przypadek, ale konsekwencja wyznawania bliskiej nam Polakom religii. Przyjęcie ludzi, których chce się przyjąć świadomie – biorąc pod uwagę odpowiedzialność polityczną i okoliczności kulturowe – byłoby wyrazem realizmu, ale i samodzielności politycznej polskiego rządu.

Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy – bardzo aktywne w Syrii polskie organizacje charytatywne wskazują nieustannie na konieczność pomocy na miejscu. Jest ona znacznie bardziej potrzebna niż transportowanie mas ludzkich na inny kontynent. A jednak aktywność polskiego rządu jest w tym zakresie niewielka. Polacy pomagający na terenach objętych wojną lub obszarach powojennych wskazują na organiczny charakter takiej pomocy. Choć jest oczywiste, że polscy księża, siostry zakonne i świeccy pozostają w bezpośrednim kontakcie ze wspólnotami chrześcijańskimi, to jednak zdolność chrześcijan do współistnienia ze wszystkimi innymi grupami religijnymi i narodowymi regionu sprawia, że pomoc ta za ich pośrednictwem trafia też do poszkodowanych jazydów, druzów, a nawet muzułmanów.

Dylemat polityki wobec tragedii wojny nie znajduje rozwiązania w przeciwstawieniu otwartości i zamknięcia, które są hasłami ignorującymi rzeczywistość – a na tym właśnie polega ideologia – ale w rozpoznaniu realnych warunków, a także świadomości własnych kryteriów suwerennej polityki.

Tomasz Rowiński

Autor jest redaktorem czasopisma „Christianitas”

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor