Film 3 mar 2018 | Redaktor
Łza na policzku Aloszy [RECENZJA FILMU]

Zwiagincew kreśli poruszający portret relacji ustanowionej przez tytułowy brak miłości / materiały dystrybutora

Trzy lata po słynnym „Lewiatanie” Andriej Zwiagincew ponownie przygląda się duszy współczesnych Rosjan. „Niemiłość” to obraz, który stanowi kontynuację autorskiego stylu rosyjskiego filmowca, a zarazem dopisuje do niego nowe, frapujące rozdziały.

Oczywiście i tym razem podstawą opowieści i budowanej na jej fundamencie metafory jest rodzina, a właściwie to, co jeszcze z niej zostało. A zostało niewiele. Borys i Żenia zajęci są karierami zawodowymi i swoimi interesami (te idą bardzo dobrze), a czas poświęcają już nowym partnerom. Dla siebie mają już tylko wzajemne oskarżenia i bezceremonialnie okazywaną nienawiść. Komfortowe mieszkanie typowych przedstawicieli zamożnej rosyjskiej klasy średniej wystarczy sprzedać, podzielić zysk i zacząć życie od nowa. Przejrzysty plan utrudnia jedynie Alosza – dwunastoletni syn pary. Tylko dla niego rozpad małżeństwa rodziców jest tragedią, i tylko jego boli szokujący chłód ustanawiający wzajemne relacje rodzinne. Bo w małżeństwie Borysa i Żenii nigdy nie było miłości. Także wobec syna, czego zresztą nie kryje nawet sama matka. Zwiagincew z dystansem, potęgującym jeszcze dramat chłopca, ukazuje martwe domowe rytuały, podczas których Żenia nawet nie patrzy na Aloszę. Nie widzi też łzy spływającej po jego policzku, ukradkiem ocieranej rękawem swetra. Gdy Alosza znika, Żenia początkowo nawet tego nie zauważa. Borys, zajęty pracą, odsuwa od siebie myśl o kłopotach – może chłopak jest u kolegi, coś zbroił i przeciąga powrót do domu? Tym razem jednak łatwego rozwiązania sytuacji nie będzie. Czy uda się jeszcze coś ocalić?

Z dala od banału

Zwiagincew, sięgając – jak sam przyznaje – do tradycji kina Bergmana i Antonioniego, ale też swych prywatnych przeżyć, kreśli poruszający portret międzyludzkiej relacji ustanowionej przez tytułowy brak miłości. Egoizm, zastępcze światy w ekranach telefonów, wyrachowanie w dążeniu do osiągnięcia własnych celów, potrzeba iluzji – dotykając takich zjawisk łatwo popaść w protekcjonalność i banał, czego jednak Zwiagincew unika dzięki wyrafinowanej symbolice odwołującej się do prawosławnej kultury, ale też zostawiając – niewielki, ale jednak – margines dla nieoczywistego poczucia humoru.

Intryguje także postać szefa Borysa, którym jest tajemniczy, niepokazywany w kadrze brodacz. To wyznawca religii prawosławnej, przestrzegający jej zasad wręcz z fanatyczną gorliwością – w firmie zatrudnia tylko żonatych mężczyzn, wymaga od nich odpowiednio moralnego trybu życia. Tyle tylko, że i jego da się oszukać – jeśli zatem pełni funkcję swego rodzaju boga w świecie rosyjskiej klasy średniej, to jest to „bóg” pozorny, fałszywy, gdyż jego „wyznawcy” odczuwają lęk nie tyle przed potępieniem i karą za grzechy, co przed utratą przywilejów i źródła dochodów.

Wymyka się kategoriom

Z tematyką i atmosferą filmu doskonale współgra jego oszczędna, chłodna forma. Zdjęcia, zdominowane przez niebiesko-szarą kolorystykę, eksponują samotność postaci w przestrzeniach (powracający motyw ujęć zza szyby), dopełniając niejako metaforyczne znaczenia opowieści.

Twórczość Zwiagincewa przeszła pewną ewolucję. W swych dwóch pierwszych filmach reżyser poruszał się po zagadnieniach uniwersalnych, rozważając głównie kwestie natury egzystencjalnej. Istotne były w nich zagadnienia religijne, tradycje, które stanowiły dla bohaterów pewne oparcie. Z czasem autor zwrócił się w stronę bardziej konkretnego obrazu współczesnej Rosji, dotykając szeroko rozumianych dysfunkcji i patologii społecznych, a nawet politycznych. Z tego powodu zaczął być traktowany jako jeden z najważniejszych krytyków Putinowskiego ładu, co jednak nie powinno przesłaniać bogactwa i złożoności jego dzieł. „Niemiłość”, tak jak „Lewiatan”, pozostaje osadzona w konkretnym rosyjskim „tu i teraz”, jednakże dzięki subtelnej metaforyce i złożoności w ukazywaniu ludzkich charakterów jest bez wątpienia filmem wymykającym się prostemu kategoryzowaniu. Zwiagincew przygląda się Rosji, Rosjanom, ale przede wszystkim – po prostu ludziom. Twórca „Powrotu”, „Lewiatana” i „Niemiłości” jest dziś jednym z najważniejszych głosów światowego kina, a w swym najnowszym filmie osiągnął być może kwintesencję swego niepokojącego stylu.

Dominik Wierski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor