Rodzina 25 lis 2017 | Redaktor
Bez prawdy nie ma pokory

Kończąc rozważania na temat trzeciej sprawności kardynalnej, czyli umiarkowania (pozostałe to sprawiedliwość, męstwo i roztropność), muszę powiedzieć coś o należącej do umiarkowania sprawności szczególnej, jaką jest pokora.

Bo też rzadko wokół którego tematu narosło tyle nieporozumień, udawania i fałszu, jak właśnie wokół pokory. Dlatego może łatwiej będzie zacząć o tego, czym pokora nie jest.


Podróbka, nie autentyk


Najbardziej uderzające fałszywe, imitujące pokorę postawy, są dwie. Pierwszą z nich będzie ostentacyjna rezygnacja z należnego osobie szacunku. Nie jest pokorny ojciec czy nauczyciel pozwalający mówić synowi czy uczniowi na „ty”. Nie jest wcale pokorny prezes czy dyrektor nieżądający od podwładnych posłuszeństwa i pobłażający ich uchybieniom. Nie jest pokorny burmistrz czy prezydent, jeśli nie zajmuje przeznaczonego dla niego miejsca.


Drugim przejawem pokory fałszywej jest rezygnacja z wyrażenia zdania na jakiś temat zgodnie ze swoim głębokim przekonaniem. Człowiek niebroniący prawdy, jaką poznał, a która dotyczy spraw ważnych, nie jest człowiekiem pokornym, a tchórzem. O wadzie tchórzostwa powiem więcej, omawiając sprawność kardynalną męstwa.


Pokora widzi dobro


Czym więc jest prawdziwa pokora? Jest ona sprawnością pozwalającą na opanowanie w sobie i regulowanie tego, co dotyczy doskonałości, w ten sposób, by nie starać się sięgać po więcej niż jest dla mnie przeznaczone. Nie więcej, ale też nie mniej. Jeśli więc jesteś dyrektorem, zachowuj się jak dyrektor. Jeśli jesteś kapłanem, zachowuj się jak kapłan. Jeśli jesteś ojcem, zachowuj się jak ojciec, a jeśli jesteś dzieckiem, zachowuj się jak dziecko!


Pokora odnosi się więc do prawdy i jest postępowaniem według ścisłej i całej prawdy, prawdy o mnie i o innych osobach.


I właśnie w tym miejscu pokora, która przynależy do umiarkowania (bo nie powinniśmy przekraczać miary wynikającej z tego, kim jesteśmy) łączy się też ze sprawiedliwością, a to dlatego, że wymaga zauważenia – zgodnie z prawdą – dobra nie tylko w sobie, ale w drugim człowieku.


Wychowawczego znaczenia pochwały nie wynalazła wcale pedagogika nowoczesna. Konieczność pochwalenia dziecka wynika z prawdy, z ujawnionego faktycznie i rzeczywiście dobra w jakimś postępowaniu.


Klasyczna myśl wychowawcza wskazywała bardzo mocno, że właśnie pochwałą i zachętą warto umacniać dobro zwłaszcza w tych wychowankach, w których wydaje się, że zło mocno się już zakorzeniło. Ale ważne jest, by chwalić prawdziwie, to znaczy wtedy, gdy ktoś właśnie sobie na to zasłużył. Fałsz jest największym niszczycielem jakiegokolwiek wychowania, a prawda świadczy o pokorze wychowawcy. Ale jak uczyć pokory wychowanka? Metody są cztery.


Trzeba umieć prosić


Pierwsza to czuwanie, by dziecko nie wynosiło się nad innych. Powinno ono wiedzieć, że miarą jego osiągnięć nie są jego koledzy, a własne możliwości, to co obrazowo nazywa się wykorzystaniem lub zmarnowaniem własnych talentów.


Metoda druga: i trzecia – proszenie i dziękowanie. Jeśli dziecko nauczy się prosić o to, co mu potrzebne, będzie umiało poprosić i w wieku dorosłym, w relacjach zawodowych i małżeńskich. Zaniedbania w tym zakresie są potem trudne do nadrobienia. Kto zaś nie umie prosić, zazwyczaj nie umie też dziękować.


I wreszcie czwarta rzecz, przepraszanie i przyjmowanie przeprosin. To znów idzie w parze. Również w życiu dorosłym, kto nie umie przepraszać, ten i przeprosin od bliźniego zazwyczaj nie przyjmuje i tak często nakręca się spirala obrażania, złości i wreszcie nienawiści. Przepraszanie uważane jest za najważniejszy akt pokory, a łączy się ono z przyznaniem do winy i tu znów ujawnia się nierozerwalny związek pokory z prawdą.


Szczere proszę, dziękuję, przepraszam, to wraz z uznaniem zasług innych, prawdziwy fundament pokory. Najbrzydszą zaś z wad, pychę, poznamy po tym, że nie prosi, nie dziękuje i nie przeprasza, a prócz tego nigdy w bliźnim nie widzi niczego dobrego.


Maksymilian Powęski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor