Wydarzenia 24 lis 2017 | Andrzej Pawełczak
Mieszkańcy gminy Białe Błota walczą z kurzymi fermami

Mieszkańcy sprawą rozbudowy kurzych ferm w gminie Białe Błota zainteresowali dziennikarzy z programu "To jest temat" TVP Info/ fot. redakcja

Jak przekonywała Anna Frischke-Szulc, jedna z właścicielek kurzej fermy w Cielu w gminie Białe Błota, rozbudowa zakładu w żaden sposób nie będzie wpływała na środowisko i zagrażała zdrowiu ludzi. Takie zapewnienia padły podczas programu „To jest temat” emitowanego w czwartek (23.11) w TVP Info.

W spotkaniu z dziennikarzami udział wzięło około 150 mieszkańców gminy.

- Boimy się, że ruch ciężarówek po rozbudowie fermy będzie zagrażał naszym dzieciom. Poza tym ten duszący fetor amoniaku i siarkowodoru, on teraz jest już bardzo mocno odczuwalny… A będzie jeszcze gorzej – mówiła jedna z mieszkanek.

- Tereny inwestycyjne ferm znajdują się w granicach głównego ujęcia wody pitnej dla gminy Białe Błota. Ta woda może zostać skażona, dlatego, że na pola trafi gnojowica i pomiot kurzy, który jest składowany bez zabezpieczenia i przesiąka do wód gruntowych i ścieka do rowów melioracyjnych – tłumaczył jeden z mieszkańców.

- Jak przekonywała inwestorka, rozbudowa ferm nie będzie zagrażała zdrowiu mieszkańców

Anna Frischke-Szulc zapewniała, że odór nie będzie odczuwalny. - Gminne ujęcie wody rzeczywiście znajduje się w odległości około 350 metrów od istniejącego kurnika, nowo wybudowane obiekty będą się oddalały od tego ujęcia. Proszę zwrócić uwagę na jedną ważną rzecz – brojlery kurze nie produkują gnojowicy. Te odchody zmieszane ze ściółką są naturalnym nawozem w postaci obornika – tłumaczyła inwestorka.

Dodała, że posiada wyniki badań wody. - Wskazują one jednoznacznie, że nie ma przekroczeń pozostałości pestycydów, amoniaku, azotanów, azotynów. Zawartość amoniaku w powietrzu i glebie jest także w granicach normy – zapewniała Anna Frischke-Szulc. - Taka inwestycja jak ferma drobiu podlega przepisom o ochronie środowiska i jest opiniowana i kontrolowana przez wszystkie powołane do tego instytucje.

Mieszkańcy mówili także on tym, że sąsiedztwo kurzych ferm powoduje, że spada wartość nieruchomości, banki mogą żądać dodatkowych zabezpieczeń albo natychmiastowej spłaty kredytu zaciągniętego na budowę domu. Zarzucili także urzędowi gminy, że nie poinformował o planach rozbudowy kurzych ferm. - Wniosek od inwestorów w sprawie wydania decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych wpłynął dwa lata temu. Dlaczego nas nikt o tym nie poinformował? Wójt przez dwa lata nic nie zrobił, żeby chronić źródło wody. Jestem zdecydowanie przeciwna rozbudowie fermy – mówiła jedna z mieszkanek.

Jak tłumaczył Jan Czekajewski, zastępca wójta gminy Białe Błota, wniosek o rozbudowę kurzych ferm nadal jest „procedowany”. Mieszkańcy zarzucili także władzom gminy, że nie ma planu zagospodarowania przestrzennego, że nie został na nowo określony obszar strefy ochronnej dla ujęcia wody – miał wynosić 700 metrów, a jest 350 metrów.

- Dlaczego inwestorki nie stawiają kurzych ferm w rejonach, gdzie nie mieszka tyle ludzi? Ten smród nas tutaj zabija – stwierdził jeden z mieszkańców gminy.