Wydarzenia 25 sty 2018 | Magdalena Gill
Rodzicom ciągle śni się ten pożar. Rozmowa miesiąc po tragedii przy ul. Świętej Trójcy

Michał Januszewski (w środku) podczas spotkania z urzędnikami w ratuszu/fot. Anna Kopeć

- Pożar zdarzył się miesiąc temu, dopiero na koniec marca ma być decyzja, komu przyznano mieszkania zastępcze. Gdzie mają się w tym czasie podziać ci biedni ludzie? - pyta Michał Januszewski, przedstawiciel pogorzelców z ul. Świętej Trójcy.

Magdalena Gill: Miasto obiecało, że zapewni pogorzelcom z ul. Świętej Trójcy mieszkania zastępcze na czas remontu kamienicy.
Michał Januszewski: Zapewniło je na razie tylko lokatorom ADM-u. Zdaje się, że trzy takie rodziny mają przydzielone jakieś lokale zastępcze, albo są w trakcie. W przypadku ludzi, którzy wykupili swoje mieszkania – są wśród nich m.in. moi rodzice - to już tak dobrze nie wygląda. Do końca stycznia trzeba napisać wniosek. Do końca marca będzie rozpatrywany, potem będą przyznawane punkty, wpisywanie na listę itd. To przecież może trwać i trwać. Pożar zdarzył się miesiąc temu, koniec stycznia to miesiąc w plecy, koniec marca – to już trzy. Gdzie mają się w tym czasie podziać ci biedni ludzie? ADM tłumaczy się przepisami, ale to przecież nie było zwykłe zalanie mieszkania, tylko tragiczny pożar, który zabrał mieszkańcom wszystko, co mieli. Wyjątkowo – można by ominąć procedury i wszystko przyspieszyć. Powinno być wszystko robione priorytetowo. My przynajmniej na to liczyliśmy. Moi rodzice i wielu ich sąsiadów zostali zostawieni sami sobie.

Gdzie większość tych ludzi teraz mieszka?
Są rozlokowani gdzieś po swoich rodzinach czy znajomych. Moi rodzice mieszkają u mnie i mogą mieszkać, jak długo będzie trzeba, ale nie wszyscy sąsiedzi mają taką sytuację. Tym bardziej, że pewnie to się na roku nie skończy. Urzędnicy zapowiadają, że remont spalonego budynku tyle potrwa, ale jakoś trudno mi w to uwierzyć. Dopiero teraz niedawno coś się ruszyło w naszej kamienicy – zaczynają ją sprzątać, coś robić z dachem.

NIe osuszyli jeszcze budynku?
Nie mogli tego zrobić, skoro nawet nie zabezpieczyli dachu. Tam są przecież w mieszkaniach czy na klatce schodowej dziury na wylot. Padał śnieg, był mróz, więc budynek ulegał dalszym zniszczeniom. Skoro dach był ciągle odkryty, nie było sensu osuszać. Gdy o to pytamy, ciągle słyszymy o procedurach. Nawet na pozwolenie, by rozebrać dach trzeba czekać tygodniami, choć przecież wiadomo, że będzie trzeba to zrobić, bo jak inaczej odbudować kamienicę?

Z mieszkania rodziców udało się coś uratować?
Jeździmy tam teraz, by wywieźć to, co zostało. Tak naprawdę jednak do niczego to się nie nadaje. Wzięliśmy meble kuchenne, bo wydawało się, że jakoś wyglądają. Chcieliśmy je przechować w garażu u brata, ale jak się bliżej przyjrzeliśmy, okazało się, że są całe powyginane i pofałdowane. Rodzice – mama ma 71 lat, tata – 76 – będą musieli się znowu dorabiać wszystkiego, jak młode małżeństwo.

W jakim są stanie psychicznym?
Ciągle nie mogą się z tego otrząsnąć, choć staramy się robić wszystko, by już o tym nie myśleli. Są wśród swojej najbliższej rodziny, ale wiem, że doskwiera im, że mieszkają u kogoś, a nie u siebie. To w końcu nie jest ich dom, bardzo chcieliby mieć znowu własne cztery ściany. Często wydaje się, że już jest dobrze, a potem widzę mamę zalaną łzami. Ciągle śni się im pożar, tego niestety nie da się wymazać z pamięci. Ja nie byłem tam w najgorszym momencie, a i tak mam ciągle w głowie te obrazy.

Stowarzyszenie „Serduszko na dłoni” ogłosiło właśnie, by bydgoszczanie podzielili się swoim dobytkiem i dostarczali im sprzęty i inne rzeczy potrzebne pogorzelcom.
Oni cały czas są przy nas. Wiem, że właśnie załatwili ocieplany magazyn, gdzie – do czasu zakończenia remontu kamienicy i powrotu wszystkich rodzin do swoich domów – będzie można przechować wszystko, co ofiarują pogorzelcom bydgoszczanie. Pomogła nam też fundacja „Wielka Rodzina”, Moto DawcyUśmiechu i Quad Team Bydgoszcz, którzy zbierali pieniądze dla pogorzelców podczas otwarcia Torbydu. Udało się zebrać ponad 2 tys. zł. Jest wielu ludzi, którzy chcą nam pomagać. Jesteśmy im bardzo wdzięczni.


Pomóż pogorzelcom
Kamienica przy ul. Świętej Trójcy paliła się nad ranem w pierwsze święto Bożego Narodzenia. Całkowicie spłonęło poddasze, po akcji ratowniczej budynek nadaje się do generalnego remontu, więc musieli opuścić go wszyscy mieszkańcy.
Stowarzyszenie „Serduszko na dłoni” rozpoczęło zbiórkę darów dla pogorzelców. „Prosimy mieszkańców naszego miasta o okazanie wielkiego serca. Pogorzelcy zostali bez niczego” - proszą. Zbierają przedmioty codziennego użytku – m.in.: meble, sprzęt AGD, ubrania itd. „Jeżeli macie w domu coś, co nie będzie wam potrzebne, podzielcie się z tymi, którzy stracili wszystko w wyniku tragedii. Zadzwońcie, my przewieziemy wasze dary pogorzelcom” - apelują. Dzwonić można pod nr tel. 693 181 692.

Magdalena Gill

Magdalena Gill Autor

Zca Red. Naczelnego