Wydarzenia 13 sie 2017 | Wojciech Bielawa
Sędziowie przeciwko reformie sądów [ROZMOWA]

Włodzimierz Hilla, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Bydgoszczy / fot. wb

– Trudno oprzeć się wrażeniu, że w całej tej reformie chodzi przede wszystkim o kwestie personalne – mówi sędzia Włodzimierz Hilla, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, w rozmowie z Wojciechem Bielawą

Wojciech Bielawa: Jak pan ocenia zmiany, które wprowadza nowa ustawa o ustroju sądów powszechnych?

Sędzia Włodzimierz Hilla, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Bydgoszczy: Pozostaję w pewnym dyskomforcie w komentowaniu tej materii, bowiem każda moja wypowiedź może zostać odebrana przez obecnych decydentów jako mająca „polityczny” charakter, a więc „niedopuszczalny” ze strony sędziego. Przez wiele lat sędziowie uważali, że nie powinni się na temat pracy ustawodawcy wypowiadać, bo też i nie było takiej szczególnej potrzeby. W obecnej sytuacji czujemy się z tego zwolnieni, , nastał bowiem szczególny czas, kiedy mamy do czynienia z burzeniem konstytucyjnej zasady trójpodziału władzy. Pozostaje nam jedynie przyjąć do wiadomości, że ustawa o ustroju sądów powszechnych weszła w życie i lada dzień prokurator generalny zacznie administrować sądami.

Sędziowie sprzeciwiają się temu, że minister sprawiedliwości będzie mógł wymienić prezesów i wiceprezesów sądów?

Zdecydowanie tak. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w całej tej reformie chodzi przede wszystkim o kwestie personalne, a co za tym idzie, o polityczny wpływ na funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Regulacje te per saldo zmierzają do zbyt daleko idącego podporządkowania sądów władzy politycznej i zapewnienia jej niedopuszczalnego wpływu na praktykę orzeczniczą sądów. Prezesi sądów uzyskują ogromną, władzę administracyjną, poprzez którą będą mogli wpływać na bieg spraw. Ustawa stwarza ministrowi, będącemu równocześnie prokuratorem generalnym, możliwość wymienienia każdego prezesa i wiceprezesa w każdym sądzie, a ci zaś będą mieli możność, i niechybnie powinność, „wymiany” każdego sędziego funkcyjnego na takiego, który będzie „sprzyjał” realizacji linii politycznej rządzących. Przy czym stanie się to bez jakichkolwiek konsultacji ze środowiskiem sędziowskim.

Jeśli jest tak, jak Pan mówi, to oznacza, że już dziś wśród sędziów jest sporo potencjalnych sługusów. To by z kolei nie najlepiej świadczyło o środowisku.

To fałszywa teza. Proszę pamiętać o tym, że za chwilę sędziami i prezesami sądów będą mogli zostać także, a może nawet przede wszystkim, np. prokuratorzy, którzy już dzisiaj są całkowicie podporządkowani prokuratorowi generalnemu. Jest także grupa stu kilkudziesięciu sędziów pracujących w ministerstwie, którzy wciąż nominalnie są sędziami, jednak prezentują optykę widzenia spraw i praktykę sprawowania władzy przez rządzących. Nadto, minister sprawiedliwości w ciągu ostatniego roku, w sposób oczywiście zamierzony, nie ogłaszał konkursów na stanowiska sędziowskie, a w skali kraju jest kilkaset wakatów, po to tylko, aby obsadzić je, na stanowiskach asesorskich, absolwentami Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Należałoby, jak się zdaje retorycznie – zapytać – czy asesorzy, nominowani przez ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, w okresie pięciu lat orzekania będą mieli zagwarantowane warunki do zachowania tzw. niezawisłości zewnętrznej, w sytuacji, kiedy to od tegoż ministra i prokuratora generalnego będzie zależała ocena, czy orzekali w sposób „prawidłowy” i „prawomyślny”? Także więc i z tego powodu trudno bronić tezy, że obywatel kierujący swą sprawę do sądu będzie miał mógł być przekonany, że kieruje ją do niezależnego sądu i do niezawisłego sędziego.

Naprawdę obawiacie się, że procesy będą konsultowane z politykami PiS?

Nie o to idzie. Jeżeli jednak np. stroną postępowania będzie choćby działacz partyjny, czy też obywatel znajdzie się w sporze z władzą, to w tych okolicznościach jego obawa w tym względzie może się pojawić, a wystąpienie tego rodzaju sytuacji w demokratycznym państwie prawa jest niedopuszczalne.

Czy do tej pory nacisków politycznych nie było? Przykłady wskazują, że władza nie raz, nie dwa wpływała na orzeczenia.

Ja w swej wieloletniej praktyce orzeczniczej nie spotkałem się nigdy z żadnymi tego rodzaju naciskami. Niewątpliwie zdarzały się jednostkowe przypadki, w których sędziowie zachowywali się niegodnie, a niekiedy nawet popełniali czyny zabronione. Te jednak spotykały się ze stosowną reakcją, czy to dyscyplinarną, czy to karną. Jednak na fakcie, że zdarzają się tego rodzaju – wprawdzie jednostkowe – aczkarygodne przypadki, które w swym środowisku zawsze jednoznacznie i zdecydowanie potępiamy, nie można budować obrazu „patologii w całym wymiarze sprawiedliwości”. Pod adresem sędziów ze strony rządzących padają tymczasem haniebne słowa. Zatem obecny stan rzeczy, acz niewątpliwie wymagający rozlicznych reform, , z pewnością nie uzasadnia wywracania całej struktury organów wymiaru sprawiedliwości „do góry nogami”.

Minister tłumaczy, że zmiany są konieczne, ponieważ nie ma obecnie należytej kontroli nad wymiarem sprawiedliwości.

To czarny PR i zwykły populizm. Niestety, teza ta, zwłaszcza do tych najmniej świadomych wyborców, łatwo dociera. To oczywiście nieprawda. Wbrew temu, co utrzymują rządzący, we wszystkich europejskich demokracjach sędziowie są nominowani przez władzę wykonawczą (prezydenta, ministra, rząd etc.), jednakże kandydatów na sędziów zawsze opiniuje samorząd sędziowski. Władza ustawodawcza i wykonawcza ma daleko idący wpływ na sposób funkcjonowania organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, kształtując regulujące je zasady i standardy przepisami rangi ustawy. Nadto, pierwszy prezes Sądu Najwyższego co roku składa sprawozdanie przed parlamentem z funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Domaganie się prawa „kontroli” nad wymiarem sprawiedliwości nie może zaś polegać na tworzeniu warunków stwarzających, choćby potencjalnie, możność wpływania na orzecznictwo sądów.

Krytykujecie reformy, które chce wprowadzić ministerstwo. Jakich zatem reform potrzebuje wymiar sprawiedliwości? Bo to, że potrzebuje, chyba jest bezdyskusyjne.

Środowisko sędziowskie wielokrotnie już deklarowało świadomość w tym względzie i gotowość do współpracy przy reformowaniu wymiaru sprawiedliwości. Podkreślamy przede wszystkim to, że cel można i powinno się osiągać, kształtując w odpowiedni sposób sądowe procedury. Przykładoworzykładu – do zeszłego roku działała w sądach procedura kontradyktoryjna, która pozwalała zdecydowanie przyspieszać postępowanie karne. Odstąpiono od niej. Kolejnym problemem jest nadmiernie rozdmuchana właściwość sądów; z roku na rok sądy rozpatrują coraz więcej spraw. obecnie ok. 16 milionów. W tym względzie byłoby dużo do zrobienia. Deklarowane „przywrócenie sądów ludziom”, z powodzeniem można osiągnąć poprzez oddanie drobnych spraw np. sądom społecznym, w których orzekaliby prawnicy, czy też przez przywrócenie ławników do określonych kategorii spraw (tymczasem to obecnie rządzący swego czasu odstąpili od tego pomysłu). Przy rosnącej do rozpoznania liczbie spraw, przez rok nie obsadzano kilkuset stanowisk sędziowskich, obciążając następnie sądy zarzutem przewlekłości postępowań. Takich pomysłów na rzeczywistą reformę sądownictwa można podawać więcej, poczynając np. od szerszego wprowadzenia ugodowych sposobów rozstrzygania spraw (mediacje), poprzez potrzebę rozwiązania problemu biegłych sądowych, wdrożenie zasady przydziału spraw wedle specjalizacji sędziów, poszerzenie możliwości korzystania z instytucji tzw. pozwów zbiorowych (dot. np „frankowiczów”).

Wojciech Bielawa

Wojciech Bielawa Autor

Redaktor prowadzący