Wydarzenia 6 maj 2017 | Magdalena Gill
Śmierć mózgu kończy życie [ROZMOWA]

Prof. Władysław Sinkiewicz/fot. Anna Kopeć

- Człowiek albo umarł, albo jest w stanie wegetatywnym - to nie jest trudno rozróżnić i nikt nie pobiera tkanek od człowieka, który żyje! Śmierć mózgu można stwierdzić w 100 procentach – podkreśla prof. Władysław Sinkiewicz w rozmowie z Magdaleną Gill.

Magdalena Gill: Czy śmierć mózgu jest jednoznaczna ze śmiercią człowieka? Pytam, bo internecie wiele jest opowieści o ludziach, u których rzekomo stwierdzono śmierć mózgu, po czym nagle cudownie zdrowieli.
Prof. Władysław Sinkiewicz: Jest bardzo wiele mitów dotyczących śmierci mózgu. Bywają oponenci, którzy twierdzą, że pojęcie śmierci mózgu nie istnieje.

Na przykład prof. Jan Talar, znany z wybudzania chorych ze śpiączki. Ogłosił to publicznie kilka lat temu.
Jestem kardiologiem, ale też naukowcem, więc opieram się na sprawdzonych wynikach badaniach naukowych. Śmierć mózgu niestety kończy życie  Ale nie powinno się utożsamiać jej i mylić – co się często zdarza – z głęboką  śpiączką mózgową. To nie jest to samo.
Z perspektywy współczesnej medycyny śmierć uważa się raczej za tzw. zjawisko zdysocjowane, co oznacza, że śmierć ogarnia tkanki i układy w różnym czasie,  dezintegrując organizm ludzki jako całość funkcjonalną poprzez kolejne, trwałe wypadanie poszczególnych funkcji w różnej sekwencji czasowej.

Czy można w 100 procentach odróżnić śmierć mózgu od śpiączki?
Oczywiście. Śmierć mózgu można stwierdzić w 100 procentach. Kryteriów jest wiele. Po raz pierwszy kryteria takie nakreśliła w 1968 r. Nadzwyczajna Komisja ds. Zbadania Definicji Śmierci Mózgowej powołana przez Harvard Medical School. Na podstawie dalszych prac nad śmiercią mózgu, określono tzw. „punkt bez odwrotu”, oznaczający, że śmierć wszystkich komórek mózgu nie następuje w tym samym momencie. Obecnie ciężar definicji skupił się na śmierci pnia mózgu jako czynniku przesądzającym o śmierci mózgu.
Można przeprowadzić szereg dodatkowych badań, które nie są obowiązkowe przy stwierdzaniu śmierci mózgowej, ale potwierdzają śmierć mózgu, na przykład badanie przepływu krwi w tętnicach mózgowych, badanie encefalograficzne (EEG), czy badanie PET (Pozytonowa Tomografia Emisyjna). Są też inne bardzo specjalistyczne metody neurologiczne. Osoby, u których stwierdzono śmierć mózgową na pewno nie ożyły.

Więc nie ma mowy, by lekarze się pomylili i pobrali narządy od żyjącego człowieka?
Takie dyskusje za każdym razem wprowadzają wiele szkodliwego fermentu. Człowiek albo umarł, albo jest w stanie wegetatywnym - to nie jest trudno rozróżnić i nikt nie pobiera tkanek od człowieka, który żyje! Jeśli ktoś tak twierdzi, wbrew całemu środowisku medycznemu, trudno traktować go do końca poważnie.
Należy jeszcze raz podkreślić, że śmierć mózgu to trwałe nieodwracalne ustanie czynności całego mózgu. Śpiączka zaś, to głębokie zaburzenie świadomości, z którego nawet po kilku latach można się wybudzić (lub nie). Pacjent w śpiączce nigdy nie jest i nie będzie brany pod uwagę jako kandydat na dawcę narządów.
Wykonane na dużą skalę badania w Japonii wykazały, że żaden z pacjentów z rozpoznaną śmiercią mózgu nie przeżył, nie odzyskał świadomości lub spontanicznego oddechu, pomimo konsekwentnie stosowanej, pełnej intensywnej terapii. Co ważne, żaden z tych japońskich pacjentów nie był kwalifikowany jako dawca narządów z powodu religijnego dogmatu shintoizmu, a więc na pewno nie było tu żadnego konfliktu interesów.

Konferencja pt. „Etyczne, medyczne i prawne dylematy wokół śmierci mózgowej” w Collegium Medicum UMK/Materiały organizatorów

 

 

 


  Śmierć mózgu za każdym razem musi stwierdzić komisja złożona z trzech lekarzy.
Muszą to być lekarze o odpowiednich specjalizacjach -  obowiązkowo jeden specjalista w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii oraz jeden w dziedzinie neurologii  albo neurochirurgii.  Ta trzyosobowa komisja musi być w swoim werdykcie jednomyślna. Rozpoznanie śmierci mózgu musi opierać się na stwierdzeniu nieodwracalnej jego funkcji.

Pomyłki się nie zdarzają?
Nie ma o nich mowy, bo jeśli są jakiekolwiek wątpliwości u choćby jednego z lekarzy, to nie stawia się takiej diagnozy! W wyniku badania  neurologicznego lub neurochirurgicznego oraz anestezjologicznego musi być jednomyślna decyzja komisji. Oczywiście, w razie jakichkolwiek wątpliwości można się dodatkowo oprzeć, jak wspomniałem, na innych badaniach – na przykład angiografii tętnic mózgowych, którą w Szpitalu Uniwersyteckim im. Biziela  wykonujemy dla takich potrzeb.
Co bardzo ważne - lekarze z komisji orzekającej śmierć mózgu, nie mogą brać udziału w postępowaniu obejmującym przeszczepianie narządów. To muszą być dwa niezależne zespoły.
Nasz szpital, a konkretnie Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii otrzymał ostatnio pochwałę od Poltransplantu za koordynację działań, dzięki którym można było pobrać  nerki, wątrobę oraz inne tkanki do banku tkanek, a tym samym ratować potem komuś życie.

Lekarzowi, który pobrałby narządy od żyjącego człowieka grozi więzienie.
Mamy w Polsce bardzo konkretne regulacje prawne. Lekarzowi, który nie stosowałby się do nich, grozi więzienie za zabicie człowieka – od 8 do 25 lat, z dożywociem włącznie. Ustawa z 2005 r. mówi, że pobranie komórek, tkanek i narządów do przeszczepienia jest możliwe tylko po stwierdzeniu trwałego, nieodwracalnego ustania czynności mózgu, czyli śmierci mózgu. I tylko wtedy, jeśli zmarły za życia nie wyraził sprzeciwu.

Konferencja pt. „Etyczne, medyczne i prawne dylematy wokół śmierci mózgowej” w Collegium Medicum UMK/Materiały organizatorów

 

 

   Dlaczego potrzebna była konferencja, której tematem była śmierć mózgu?
Bo zagadnienie śmierci mózgowej jest jednym z najważniejszych i najtrudniejszych współczesnych wyzwań i problemów etycznych. Śmierć jest potocznie kojarzona z pewnym określonym w czasie momentem, w którym ustają ostatecznie i bez odwrotu funkcje życiowe ludzkiego organizmu.
Wraz z rozwojem nauk medycznych pytanie o „moment” czasowy stwierdzenia śmierci i jej kryteria bardzo się skomplikowało i to nie tylko w aspekcie medycznym, ale i etycznym. Obecnie śmierć pojmowana jest w naukach medycznych i bioetyce raczej jako pewien proces, a jej stwierdzenie jest oceną nieodwracalnego stanu, w jakim znalazło się ludzkie ciało – nie zaś jako określony moment np. „ostatniego oddechu”.
Kiedyś ten problem nie wydawał się ważny – uważano, że śmierć to ustanie czynności oddechowych i funkcji układu krążenia. Stąd utarły się powiedzenia, że ktoś „wyzionął ducha” czy że „serce przestało bić”.

Dziś jak serce przestaje bić, lekarze próbują reanimować pacjenta.
Reanimujemy i serce znowu zaczyna bić, czyli to nie była śmierć. Mało tego – człowiekowi, któremu przywrócono krążenie i oddychanie, możemy te funkcje  sztucznie podtrzymywać, więc znowu pojawia się pytanie, gdzie jest granica śmierci?

To była już szósta konferencja w ramach Bydgoskich Dni Bioetycznych, poruszających trudne bioetyczne i medyczne tematy.
Jestem kardiologiem, i od kilkunastu lat przewodniczącym Komisji Bioetycznej Bydgoskiej Izby Lekarskiej. Jako nauczyciel akademicki mogę stwierdzić, że na studiach, także podyplomowych istnieje poważna luka w programie nauczania dotycząca ważnych życiowych problemów bioetycznych, chociażby początku czy końca życia, stosowania uporczywej terapii czy też aspektów sprzeciwu sumienia w praktyce medycznej.
Organizujemy te konferencje głównie z myślą o młodych ludziach – lekarzach, studentach, licealistach, którzy wybierają się na medycynę, stąd współorganizatorami jest Studenckie Koło Naukowe i Fundacja „Wiatrak”. Informujemy szkoły wyższe, licea, seminaria duchowne, wszystkie potencjalne osoby, które kiedyś mogą bardziej lub mniej zetknąć się z problemami bioetycznymi i być może będą musiały podejmować ważne decyzje.
Zawsze w naszych konferencjach biorą udział jednostki uczelniane UMK, zwłaszcza Collegium Medicum, głównym organizatorem jest Komisja Bioetyczna Bydgoskiej Izby Lekarskiej i II Katedra Kardiologii CM UMK. W zapraszaniu wykładowców zawężamy się jednakże tylko do jednostek macierzystych, zapraszamy wielu wybitnych ekspertów z innych ośrodków w kraju i zagranicy.  

Młodzi chętnie przychodzą?
Za każdym razem jest około 300 osób. Myślę, że to dobra frekwencja, jak na ten rodzaj konferencji.

Prof. dr hab. med. Władysław Sinkiewicz – przewodniczący Komisji Bioetycznej BIL i kierownik II Katedry i Kliniki Kardiologii Collegium Medicum w Bydgoszczy UMK w Toruniu; organizator Bydgoskich Spotkań Bioetycznych. Konferencja pt. „Etyczne, medyczne i prawne dylematy wokół śmierci mózgowej” odbyła się 22 kwietnia w Collegium Medicum UMK.

Konferencja pt. „Etyczne, medyczne i prawne dylematy wokół śmierci mózgowej” w Collegium Medicum UMK/Materiały organizatorów
Magdalena Gill

Magdalena Gill Autor

Zca Red. Naczelnego