Wydarzenia 26 cze 2019 | Redaktor
Właściciele kwiaciarni na placu Wolności: Jak nas rozdzielą, to upadniemy

fot. Anna Kopeć

Siedemnaście rodzin straci tu pracę - mówią właściciele zagrożonych likwidacją kwiaciarni na placu Wolności. Podczas środowej (26 czerwca) konferencji skarżyli się na chaos w relacjach z urzędnikami i przekonywali, że usunięcie pawilonu - na ulicy, która coraz bardziej pustoszeje - nie jest dobrym rozwiązaniem.

- Jesteśmy w miejscu, które zna każdy bydgoszczanin. Kwiaciarnie są jednym z symboli miasta - rozpoczął spotkanie z mediami Michał Wysocki, członek Partii Razem. - W związku z tym, że od kilku tygodniu zaczęły dochodzić informacje o likwidacji pawilonów z kwiatami na placu Wolności, postanowiliśmy działać - dodał.

fot. Anna Kopeć

Powodem likwidacji jest zaplanowana przez miasto budowa zbiornika retencyjnego. - Mamy zlikwidować swoje miejsca pracy. Wysunęliśmy propozycje, aby przesunąć lokale na czas budowy lub by przesunąć zbiornik, co nie jest niemożowe - tłumaczy Marek Brzeziński, właściciel kwiaciarni prosperującej od początku istnienia pawilonu. Urbaniści nie chcą jednak, by po budowie kwiaciarnie wróciły w to miejsce, argumentując to m.in. komunikacyjnym otwarciem placu Wolności. - Rozmawiałem z zastępcą dyrektor MPU, panią Czyżewską, która oświadczyła, że te kwiaciarnie muszą zniknąć, bo jej się po prostu nie podobają - relacjonuje Brzeziński. - Gdańska umiera, co drugi sklep do wynajęcia. My tu się utrzymywaliśmy. Wydaje mi się, że to nie jest trafne, żeby nas zlikwidować - mówi. Zgody na przesunięcie kwiaciarni w rejon postoju taksówek (od strony I Liceum Ogólnokształcącego) właściciele też nie uzyskali.

Brzeziński dodaje, że w tym roku razem z innymi właścicielami planowali odnowić lokale, zmienić szatę graficzną, dokonać wymiany daszków i łączeń pomiędzy kwiaciarniami. I podsumowuje, że w tej sytuacji „tylko dobra wola urzędników jest rozwiązaniem”.

- Siedemnaście rodzin straci tu prace... Koleżanka sama wychowuje dziecko, koledze zostały dwa lata do emerytury, kolejna osoba ma kredyt na mieszkanie. Zostaniemy z dnia na dzień bez pracy i środków do życia - dodaje Katarzyna Mrowca, właścicielka jednej z kwiaciarni.

Napisano także petycję o pozostawienie lokali w dotchczasowych miejscach. Zyskała duży odzew. - Mieszkańcy sami przychodzą i podpisują petycję. Zebrano cztery tysiące podpisów - mówi pani Karolina.

fot. Anna Kopeć

Spotkanie z prezydentem Bydgoszczy w sprawie pawilonów ma odbyć się 8 lipca. Brzeziński dodaje, że według urbanistów po przeniesieniu nie ma powrotu na stare miejsce, czyli do chwili ustanowionego planu zagospodarowania przestrzennego, półtora roku do dwóch lat miejsca pozostaną puste. - Być może wizyta u pana prezydenta coś w tej kwestii wyjaśni - mówi.

Handlarze narzekają na chaos panujący w komunikacji z urzędnikami. - Mamy słaby kontakt, różne informacje od różnych dyrektorów. Zarzucają nam, że wiedzieliśmy wcześniej o budowie zbiornika retencyjnego. Te słuchy dochodziły do nas od dwóch lat, ale uspakajano nas, że wszystko będzie tak jak dotychczas - przyznaje Katarzyna Mrowca.

Kolejnym powodem do zmartwień kwiaciarzy jest brak odzewu ze strony miasta w sprawie przedłużenie umów dzierżawczych. - Umowy wygasają z końcem czerwca. Na dziś nie mamy żadnej odpowiedzi na temat przedłużenia umowy - mówi.

Nawet w kwestii rozpoczęcia prac pojawiają się rozbieżne informacje. – Mamy obietnicę, że zostaniemy tu do końca listopada. Bo z końcem listopada ma tu wejść firma, która będzie realizowała zamówienie na zbiornik retencyjny. Jednak z informacji przekazanych przez bydgoskie wodociągi firma ma wejść na plac budowy w drugiej połowie przyszłego roku - mówi Brzeziński.

fot. Anna Kopeć

Na złożoną przez urzędników propozycję wynajęcia lokali ADM właściciele kwiaciarni nie przystali. - To już nie ma formy rynku kwiatowego. Nie stać nas na lokale od ADM do remontu i jednocześnie utrzymanie cen, które dzisiaj obowiązują. Jak nas rozdzielą, to upadniemy - zauważają.

sw

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor