Kultura 4 mar 2017 | Redaktor
Paradoks Bartłomieja Siwca [RECENZJA]

Zbiór miniatur bydgoskiego pisarza „Przypadek Pana Paradoksa” wydany przez Galerię Autorską jest – pewnie wbrew intencjom autora – świetnym materiałem reklamowym transcendencji.

Bartłomiej Siwiec jest pracowity, pisze dużo, pisze prozę, dramaty, a ostatnio również poezję. To proza jest jednak jego koronną konkurencją. Bydgoszczanin ma na swoim koncie dwie powieści, zbiór opowiadań, a w 2016 roku nakładem Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego ukazał się „Przypadek Pana Paradoksa”, który można zakwalifikować jako zbiór literackich miniatur połączonych tytułową postacią. Pan Paradoks jest figurą podobną do everymanów znanych z literatury polskiej i światowej, jak choćby Pan Cogito Zbigniewa Herberta czy Niejaki Piórko Henriego Michaux. Jego perypetie Siwiec ubiera w formę powiastek filozoficznych, humoresek bądź klasycznych nowel. Niekiedy narracja przybiera postać prozy poetyckiej lub wręcz mowy wiązanej.

Świat Pana Paradoksa zanurzony jest w bydgoskim konkrecie, będąc jednocześnie teatrem absurdu, metaforą egzystencji pozbawionej poczucia sensu. Nie dajmy się zwieść krotochwilnej momentami tonacji – to bezwzględnie pesymistyczna wizja człowieka. „Ten świat pozornie zmierza we właściwą stronę”, a z drugiej strony „sprzeczność pcha świat naprzód” – czytamy już na pierwszych stronach książki. Naprzód, lecz nie bardzo wiadomo, dokąd.

Pan Paradoks ma silnie wykształcone poczucie absurdu, a raczej poczucie bezsensu: życie to dla niego „zbędny balast, który należało jak najszybciej z siebie zrzucić”. Ma również na szczęście poczucie humoru, przypominające to spod znaku Bustera Keatona, komika, który nigdy się nie uśmiechał. Siwiec sprawnie kreśli kolejne scenki, buduje anegdoty, lubi opowiadać, to jego żywioł. Lubi też, a to trochę gorzej dla płynności narracji, filozofować, jakby nie mógł się zdecydować, czy podążyć w stronę gawędziarstwa, czy ilustracyjności – jakby nie do końca ufał sile opowieści.

Przyznam, że Pan Paradoks nie wzbudził mojej sympatii, nie dlatego, że ma skłonność do rozdzielania włosa na czworo, nie dlatego, że porzucił katolicyzm dla ateizmu, nie dlatego nawet, że jest abstynentem, lecz przede wszystkim dlatego, że pod maską poczciwego niezguły ukrywa hejterską twarz. Przenika go nienawiść do świata, osobliwie do polskiego świata, w którym przyszło mu żyć na co dzień. Gdybym chciał być złośliwy, napisałbym, że Pan Paradoksowi bliska jest narracja „obozu postępu” i może dlatego dokonuje rytualnego ośmieszenia procesji Bożego Ciała oraz równie rytualnego oddania się pedagogice wstydu. „Już od pięciu lat trwa ta bezsensowna wojna polsko-polska”. „Tu wszystko jest tak samo beznadziejnie zorganizowane jak sławetny lot Tupolewem, tu wszystko cuchnie niekompetencją”. I naprawdę skłonny byłbym zawołać: „a popełnijże już wreszcie to samobójstwo!”, gdyby nie tu i ówdzie umieszczone sygnały, że mamy jednak do czynienia z kimś bardziej skomplikowanym niż uczestnik marszu KOD-u. Najbardziej wzruszyła mnie scena na cmentarzu, gdy udręczony bohater kładzie się obok grobu mamy. Siła tej sceny wzięła się stąd, że nie była specjalnie wykoncypowana, że wypłynęła bardziej z serca niż głowy. No ale od szachisty Siwca trudno wymagać, by był wyłącznie lirykiem. Ciekawie też wypadł wątek dziadka, który jest ilustracją obiegowej opinii, że historia nie jest żadną nauczycielką życia, tylko jednym wielkim absurdem. Tu znowu dał o sobie znać talent opowiadacza.

Mam problem z Panem Paradoksem. Bo jednak gdzieś już to kiedyś czytałem, te wszystkie jojczenia o daremności wszelkich usiłowań, następujące po sobie sekwencje samobójstwa na raty. Cioran robił to okrutniej i co tu dużo mówić – z większym wdziękiem. Bo jednak wszystko sprowadza się do tego, JAK to jest zrobione. Siwcowi nie można odmówić prozatorskiej wprawy, swobodnie posługuje się polszczyzną, biegle wplata w nią cytaty z uczonych pism, tylko czasami zadawałem sobie pytanie: po co to zostało napisane? Problem z everymanami polega na tym, że każdy to w gruncie rzeczy nikt. Problem z Panem Paradoksem jest dodatkowo taki, że poddał się, nie podejmując w zasadzie walki. „Postanowił po prostu się rozpłynąć”, bo „chodzi oczywiście o rozpacz” oraz o „nieuniknioną katastrofę”. Nie lepiej od razu się powiesić? – że z lekka sparafrazuję wierszyk Wojaczka „Śmierć”.

Oczywiście bohaterowie literaccy nie są od lubienia. Mogą wkurzać, to nawet wskazane, powiem więcej – osobiście wolę takich, z którymi mi nie po drodze, ponieważ mogę się czegoś od nich nauczyć. Czego uczy mnie Pan Paradoks? Że ateizm jest niewyobrażalnie smutny. Że życie bez Boga jest niemożliwe. Bartłomiej Siwiec napisał pozbawioną nadziei książkę, która ma potencjał ewangelizacyjny. Proszę, jaki paradoks wyhodowała na swoim łonie Galeria Autorska!

Jarosław Jakubowski

 

 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor