Niedziela - Tygodnik Bydgoski 8 kwi 2018 | Redaktor
Co z tym miłosierdziem?

Grzesznik, który spowiada się z cudzołóstwa, kradzieży, oszczerstwa czy jakiekolwiek innego grzechu nie uzyskuje – jak być może chcieliby moraliści z Gazety Wyborczej – poklepania po plecach i zapewnienia w rodzaju „nic takiego złego nie zrobiłeś”.

Niedziela Przewodnia – pierwsza niedziela po Wielkanocy, zwana też niedzielą Białą, albo dokładniej, «niedzielą po zdjęciu białych szat», nazwę swą bierze stąd, że nowo ochrzczeni w wigilię Wielkanocy pierwszy raz przychodzili do kościoła w zwykłym odzieniu i zajmowali miejsca wśród innych wiernych. Kościół napomina nowo ochrzczonych i wszystkich chrześcijan odrodzonych przez przyjęcie sakramentów, aby dochowali wierności przyrzeczeniom złożonym na Chrzcie świętym i odnowionym w czasie Wigilii Wielkanocnej.

Jednakże po uznaniu przez Kościół objawień otrzymanych przez św. Faustynę Kowalską, Jan Paweł II ustanowił w tę niedzielę święto Miłosierdzia Bożego, zgodnie z tym co w swoim Dzienniku św. Faustyna przedstawiła jako życzenie naszego Pana.

Wypada się więc dziś zastanowić czym jest Boże Miłosierdzie i czym jest miłosierdzie ludzkie, które powinno jakoś to doskonałe – Boże, naśladować.

Pewne wskazówki podał tu Benedykt XVI w swojej encyklice Deus caritas est. Tytuł ten tłumaczy się Bóg jest miłością, ale jak za chwilę zobaczymy, można by przetłumaczyć go właśnie „Bóg jest miłosierdziem”.

Benedykt XVI najpierw analizuje istotę ludzkiej miłości. Wspomina Nietschego, który oskarżył chrześcijaństwo o „zabicie” erosa i przeprowadza obronę chrystianizmu przed tym oskarżeniem wskazując na prawdziwą naturę ludzkiej miłości. Człowiek bowiem znajduje się niejako na granicy dwóch światów. Jeden z nich to świat duchowy, w którym istnieje i działa Trójca Przenajświętsza, w którym mieszkają aniołowie w swoich dziewięciu chórach służąc Najwyższemu i pośrednicząc w Jego rządzach nad światem, w którym to świecie wreszcie mieszkają dusze świętych i tych spośród naszych zmarłych, którzy już przeszli oczyszczenie ognia czyśćcowego. To świat duchów czystych – świat, który ogląda Boga twarzą w twarz, bez zasłony.

I jest świat nasz, cielesny, w którym stworzenie istnieje i żyje, bez udziału jednak w świecie duchowym, tak istnieje cała przyroda martwa, a z istot żyjących rośliny i zwierzęta.

Jest wreszcie człowiek, postawiony na granicy tych dwóch światów, jego wyjątkowość na tym właśnie polega, że te światy łączy, uczestnicząc w jednym i drugim. Wyjątkowość człowieczeństwa potwierdził sam Syn Boży stając się człowiekiem i wywyższając tym samym ludzką naturę.

To oznacza również wywyższenie ludzkiej miłości. Wracając do encykliki Benedykta XVI, przedstawia on miłość jako wstępującą i zstępującą, przywołując obraz drabiny ze snu patriarchy Jakuba, który pamiętamy z Księgi Rodzaju. Miłość wstępująca, to grecku eros dążący do ekstazy, po łacinie amor. Zstępująca zaś to po grecku agape, po łacinie caritas, miłość mądra i uporządkowana, która Bóg kocha. Logos, zasada stwórcza – pisze papież Benedykt – „jest jednocześnie kimś, kto kocha pasją prawdziwej miłości”. Miłość ludzka, jeśli ma być prawdziwa, musi być integracją tej wstępującej i zstępującej. Bowiem, jak wyjaśnia Benedykt XVI na samym początku „fałszywe ubóstwienie erosu, (…) pozbawia go jego godności, czyni go nieludzkim”. Przeciwnie zaś – podporządkowanie go rozumowi i woli czyni zeń miłość ofiarną, która udziałem w życiu Boga.

Tu jednak wyjaśnić trzeba, że ta Boża miłość nie jest w żadnej mierze pobłażaniem. Sakrament pokuty, w którym dokonuje się Boże przebaczenie jest rzeczywistością, która rozumnie i bez sprzeczności łączy sprawiedliwość z miłością.  Grzesznik, który spowiada się z cudzołóstwa, kradzieży, oszczerstwa czy jakiekolwiek innego grzechu nie uzyskuje więc – jak być może chcieliby moraliści z Gazety Wyborczej – poklepania po plecach i zapewnienia w rodzaju „nic takiego złego nie zrobiłeś”. Przeciwnie. Staje przed sądem, którego dokonuje kapłan siedzący w konfesjonale w imieniu Chrystusa. Bóg nie pomniejsza w tym sakramencie dokonanego przez człowieka zła. Kapłan osądza tę zbrodnię, która była straszną zbrodnią, bo każde wystąpienie przeciw Bogu jest czymś strasznym, i mocą udzielonej mu władzy, przedstawia Bogu Ojcu Krew Chrystusa jako przebłaganie za to przestępstwo. I dzięki temu penitent uzyskuje przebaczenie, pod warunkiem, że decyduje się porzucić ten grzech.

Ten dramat jest jednocześnie czymś niezrównanie pięknym. Sprawiedliwość i miłosierdzie padają sobie w ramiona. Czymże byłoby miłosierdzie gdyby nie sprawiedliwość? Dopiero gdy dokona się surowy sąd, wielkość przebaczenia staje się naprawdę wspaniała i nieskończona. Sprawiedliwość mówi: owszem, popełniłeś zbrodnię. A miłosierdzie: zobacz jak wielka jest łaska, która uwalnia cię od tak wielkiej winy. Dlatego gdy katolik mówi o miłosierdziu, wie, o czym mówi.

Marksymilian Powęski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor