Religia 8 maj 2018 | Michał Jędryka
Bydgoski wzór kapłana. Proces beatyfikacyjny ks. Streicha trwa [ROZMOWA]

Stanisław Streich razem z rodzicami mieszkał przy ul. Pomorskiej 53 / fot. Anna Kopeć

– Miał szczególny dar przyciągania i jednania ludzi. W zateizowanym Luboniu w ciągu trzech lat wybudował kościół – opowiada ks. dr Wojciech Mueller. O prowadzeniu procesu beatyfikacyjnego ks. Stanisława Streicha rozmawia z Michałem Jędryką.

O życiu ks. Streicha czytaj więcej: Męczennik z Bydgoszczy. Zginął od kuli podczas Mszy

Michał Jędryka: Jak doszło do tego że został Ksiądz postulatorem procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego ks. Stanisława Streicha?

Ks. dr Wojeciech Mueller: Postulatora wyznacza biskup. W tym wypadku było tak, że kilka lat temu rozpocząłem prowadzenie procesu beatyfikacyjnego księdza Aleksandra Woźnego z Poznania. Uzyskałem w tej dziedzinie pewne doświadczenie i w 2016 roku, kiedy została rozpoczęta sprawa księdza Streicha, ksiądz arcybiskup zaproponował mi, żebym się tego podjął. A ja się chętnie zgodziłem.

Na jakim etapie znajduje się w tej chwili ten proces?

Przesłuchaliśmy naocznych świadków, 10 osób, do których udało nam się dotrzeć. Szukamy pozostałych świadków, w tym tych, którzy znają sprawę ze słyszenia. Docelowo spodziewam się, że przesłuchanych będzie około 30 osób i ten etap chciałbym w tym roku zamknąć, a najpóźniej na początku przyszłego roku wysłać dokumentację do Rzymu. Konieczne będzie też sporządzenie opinii historyków na temat materiałów znajdujących się w archiwach, takich jak archiwum diecezjalne, archiwum parafialne czy archiwum państwowe, a także IPN. Trzeba sprawdzić wszystkie istniejące ślady, tak samo trzeba skatalogować medialne doniesienia z lat 1938 i 1939.

 W czasach komunistycznych istniały przeszkody, żeby podjąć to postępowanie…

Tak, bo morderca był komunistą, dlatego władze robiły wszystko, by przeszkodzić w przypominaniu tej sprawy.

Czy pamięć o ks. Streichu przetrwała?

Dziś w Luboniu grupa ludzi modli się w intencji jego beatyfikacji każdego 27 dnia miesiąca. W 80. rocznicę śmierci, a więc dwa miesiące temu, odbyły się oficjalne uroczystości w parafii. Natomiast z pewnością istnieje bolesna wyrwa historyczna i pokolenia obecnie żyjące w Luboniu i w diecezji trzeba edukować, uświadamiać, że takie wydarzenie miało miejsce. Starsze pokolenia to pamiętają, młode natomiast żyją innymi sprawami. Na tym też polega praca postulatora, żeby to uświadamiać, prowadzić akcję edukacyjną.

Jakie ślady po księdzu ks. Streichu można znaleźć w Luboniu?

Przede wszystkim tam znajduje się jego grób. Został on pochowany przy kościele, który zaczął budować. Zachowała się sutanna, w którą był ubrany w dniu śmierci, jest też ewangeliarz przestrzelony kulą mordercy. Jest też taki zamysł, żeby powstała izba pamięci Sługi Bożego Stanisława Streicha. I wydaje się to możliwe, bo pamiątek jest sporo. Rodzina przechowuje nawet jego meble.

Czy doczesne szczątki księdza Streicha zostaną przeniesione do kościoła?

Czy do kościoła, tego jeszcze nie wiemy, ale na pewno zostanie przeprowadzona ich ekshumacja, bo to jest przewidziane procedurą procesu kanonizacyjnego. Zwłoki kandydata na ołtarze muszą być kanonicznie sprawdzone, zbadane. Określa się to terminem „rekognicja”.

Drugie miejsce związane z ks. Streichem to mieszkanie przy ul. Chrobrego 12. Tu przeprowadził się z rodzicami / fot. Anna Kopeć

Co można powiedzieć o Słudze Bożym? Czy spodziewał się męczeństwa?

Samo wydarzenie w kościele było dla wszystkich szokiem. Ale wiemy, że Wawrzyniec Nowak, morderca księdza Streicha, krótko przed tym wydarzeniem był u niego i powiedział mu o swoim zamiarze. Tak więc ksiądz Streich mógł coś wiedzieć o czekającym go męczeństwie, oczywiście nie mógł być pewien, jak sprawy się potoczą. Tym bardziej, że atmosfera w Luboniu była wówczas niespokojna. Zdarzały się chuligańskie ataki na świątynię i plebanię, wybicia szyb były na porządku dziennym. Ksiądz Streich otrzymywał też anonimy, być może był zastraszany także w inny sposób .

Dlaczego złoczyńca, komunista, wybrał właśnie jego, właśnie jego zabił?

Ten kapłan miał szczególny dar przyciągania i jednania ludzi. Miał po prostu na nich wpływ – zarówno na dzieci, jak i na dorosłych parafian. Był to szczególny charyzmat, zauważony zresztą przez jego przełożonych. Decyzja, żeby akurat księdza Stanisława wysłać na budowę kościoła w skomunizowanym Luboniu, była bardzo trafna. Potrafił on w ciągu trzech lat wybudować kościół w miejscowości bardzo silnie zateizowanej, zeświecczonej, opanowanej przez ideologię komunistyczną. Udało mu się zjednoczyć parafię wokół idei budowy kościoła. Powołał do życia organizacje katolickie. Na zachowanych zdjęciach z różnymi grupami, czy z ministrantami, wyraźnie widać, że był to człowiek, który miał doskonały kontakt z ludźmi, był z pewnością lubiany. Miał 36 lat, kiedy zginął.

Młodo został proboszczem…

Trzeba pamiętać, że były to zupełnie inne czasy. Po pierwszej wojnie światowej brakowało księży, intensywnie rozbudowywały się miasta, miejscowości podmiejskie, tworzone były nowe parafie, gdzie potrzeba było duszpasterzy. Z pewnością biskup dostrzegł jego charyzmę i miało to wpływ na wybranie go do budowy kościoła, o czym już wspomniałem.

Kościół, który budował, otrzymał wezwanie św. Jana Bosko. Dlaczego tak się stało? Ksiądz Streich nie był przecież salezjaninem…

Trzeba pamiętać, że prymas Hlond był salezjaninem i być może była to jego sugestia. Ksiądz Jan Bosko był postacią bardzo bliską prymasowi. To jednak są domysły – kulisów wyboru wezwania dla parafii nie znamy.

Jakie odnalazł Ksiądz bydgoskie ślady ks. Stanisława?

Na Mszach świętych w niedzielę 22 kwietnia głosiłem kazania w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa na placu Piastowskim. Zgłosiły się do mnie dwie osoby. Jedna, której korzenie sięgają Lubonia – dziadkowie byli mieszkańcami Lubonia i pamiętali te wydarzenia. Druga osoba zeznała, że gdzieś pod Bydgoszczą mieszka rodzina Streichów. Jestem przekonany, że w tej parafii warto by pielęgnować pamięć o Słudze Bożym. Można na przykład 27 każdego miesiąca zorganizować modlitwę o beatyfikację. Byłem też na cmentarzu na grobie rodziców Sługi Bożego. To też jest miejsce w Waszym mieście, które może stać się miejscem pamięci.

Grób rodziców ks. Streicha, cmentarz NSPJ / fot. Anna Kopeć

Co wiemy o sprawcy tego morderstwa, poza tym, że był komunistą?

Znamy jego krótki biogram. Został on opublikowany w książce poświęconej księdzu Streichowi. Książkę tę, mojego autorstwa, wydaną z okazji rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego, można nabyć w lubońskiej parafii, nosi ona tytuł „Błogosławiona krew – męczeństwo Sługi Bożego ks. Stanisława Streicha”. Wawrzyniec Nowak, bo tak nazywał się morderca, pochodził z Lubonia. Później działał w rozmaitych bojówkach komunistycznych na Wołyniu. Nie wiemy, kiedy tak się zradykalizował, ale na początku lat trzydziestych przyjechał do Lubonia. Kiedy się pojawił, zaczął siać ferment. Luboń był zagłębiem komunistycznym, a Wawrzyniec Nowak należał do tajnej organizacji wojskowej działającej przy partii komunistycznej, która w Polsce była nielegalna. Nie wiemy dokładnie, jak przebiegały przygotowania do zabójstwa ani dlaczego wybrał tę właśnie osobę. Niektórzy twierdzą, że miał jakiś osobisty zatarg z księdzem Streichem.

Wawrzyniec Nowak po dokonaniu morderstwa został zatrzymany przez parafian i oddany w ręce policji. Sąd skazał go na wyrok śmierci i według oficjalnej wersji wyrok wykonano. Pojawiła się jednak hipoteza, że został on wymieniony w Związku Sowieckim na inne osoby.

Tak, pogłoska taka istnieje i należy do tych hipotez, których w oparciu o obecny stan wiedzy nie umiemy ani potwierdzić, ani obalić. W każdym razie mamy zeznanie osoby, która twierdzi, że widziała zwłoki Nowaka i w tamtym czasie była przekonana, że to był on. Dziś, po tylu latach, nie jest w stanie z całą pewnością powiedzieć, czy był to on.

Czy praca postulatora w procesie beatyfikacyjnym sprawia, że powstaje jakaś szczególna osobista więź z osobą Sługi Bożego?

Oczywiście, że tak jest. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Jeśli zbadało się czyjeś życie tak szczegółowo, to z pewnością tworzy się bardzo silna więź duchowa, mimo że ks. Streich jest już po tamtej stronie. Uważam go nie tylko za osobisty wzór, ale sądzę, że jest to wspaniała postać, wspaniały wzór dla dzisiejszych kapłanów w naszych niełatwych przecież czasach.