Rodzina 1 lut 2017 | Redaktor
Ślubuję Ci

Chętnych par do powiedzenia sobie „tak” w minionym roku w Bydgoszczy nie brakowało. Rocznie w naszym mieście udziela się 1810–1850 ślubów. Poniższe zestawienia dają nam współczesny portret nowożeńców – zgoła odmienny od tego z ubiegłego stulecia.

Pięcioosobowa załoga ślubna Urzędu Stanu Cywilnego Miasta Bydgoszczy, z kierownikiem na czele i czterema zastępcami (wszystkie to kobiety), ma co robić. Śluby udzielane są w piątki i soboty – w miesiącach największej intensywności, a więc w miesiącach letnich, rozpoczynają się już od 11.00 i kończą wieczorem. Bywa i 20 ślubów jednego dnia.

Jaka jest średnia wieku nowożeńców? – pytamy Iwonę Gassowską, kierowniczkę Urzędu Stanu Cywilnego w Bydgoszczy. – To osoby między 30. a 32. rokiem życia. Kiedyś ten wiek był dużo niższy, 21, 23, 24 lata, później o kobietach w takim wieku mówiło się już „stara panna”. Młodzi chcą zdobyć dobrą pracę, mieszkanie, dobra materialne, urządzić się i osiągnąć pewną stabilizację bytową. Dopiero później decydują się na założenie rodziny i posiadanie dzieci. Dziś świat stoi otworem: mają więcej możliwości wyjazdów, nauki. [Późniejszy ślub] to [dla nich] przejaw racjonalnego myślenia – mówi p. Gassowska.

Za taką diagnozą przemawia też poziom wykształcenia nowożeńców. Przeważająca większość to osoby z wyższym wykształceniem. Sporadycznie zdarzają się te z podstawowym i gimnazjalnym. Natomiast te z zawodowym i średnim to grupa 50-, 60-latków.

Śluby biorą przede wszystkim panny i kawalerowie. Odsetek wchodzących w kolejny związek jest nieduży – świadczą o tym urzędowe kartoteki.

Tak czy inaczej, ślub to duże emocje i stres. Zdarza się, że nowożeńcy zapominają podstawowych dokumentów – mówi Iwona Gassowska, wspominając przypadek jednej z par. – Przyjechali bez dowodów osobistych, ale i bez bukietu ślubnego panny młodej. Pan młody musiał wrócić się, z czym wiązały się dodatkowe emocje. Te obecne były i przy wypowiadaniu przysięgi małżeńskiej, kiedy to bródka trzęsła się pannie młodej, ale i panu młodemu popłynęły łzy. Emocje są jednak do opanowania: trzeba poczekać, porozmawiać o czymś innym, powiedzieć coś miłego i dana osoba wraca do siebie. Wtedy przysięgę trzeba powtórzyć. Takie sytuacje zdarzają się często, a dotyczą tych młodszych, którzy cywilny związek małżeński zawierają pierwszy raz. Jest to dla nich ogromne przeżycie, przygotowują się, chcą znać szczegóły, przychodzą na śluby, aby obserwować jak to wygląda, jak się zachować – to dla nich wielki dzień.

Czy byli tacy, którzy uciekli w trakcie ceremonii, zanim wypowiedzieli przysięgę? – Przed kierownikiem USC nikt nie uciekł, ale byli tacy, którzy zapisali się, złożyli dokumenty, mieli wyznaczony termin, godzinę – kierownik czekał, a oni nie przyszli, nie poinformowali o rezygnacji, i to nie jest aż takie rzadkie. Być może jest to wynik nieporozumień w relacjach miedzy dwojgiem młodych ludzi i w konsekwencji do zawarcia związku małżeńskiego nie dochodzi. Oni już nie myślą, że tam, w Pałacu Ślubów, cała obsługa na nich czeka. Niemniej telefon z zawiadomieniem, abyśmy nie czekali, byłby dla nas pomocny, ważny, bo zaoszczędziłby nam czas.

Michał Cichoracki, socjolog z UKW i WSG w Bydgoszczy rzuca światło na kwestię coraz niższej dzietności. – W 14 krajach Unii Europejskiej średni wiek posiadania pierwszego dziecka przez kobiety przekroczył 30 lat. A wynika to z późniejszego zamążpójścia.

 Ciekawy jest drugi aspekt sprawy – Coraz częściej funkcję reprodukcyjną pełnią związki partnerskie – mówi Cichoracki – w ostatnich latach zauważa się pewien wzrost liczby urodzeń i odpowiedzialne są za to między innymi właśnie związki niemałżeńskie.

Skąd coraz późniejsze związki lub ich brak?Główną przyczyną jest zwiększająca się liczba osób dysponujących wyższym wykształceniem. Te osoby zajmują się raczej rozwijaniem swoich kompetencji i umiejętności zawodowych niż inwestycjami matrymonialnymi. Jest to charakterystyczne dla społeczeństw o wysokim stopniu rozwoju. Jako pierwsi żyjemy w społeczeństwach, w których kobieta, która zdobędzie wyższe wykształcenie, jest w stanie zapewnić sobie przyszłość zawodową. Nie było to możliwe w społeczeństwach, w których to mężczyźni byli bardziej wydajni i efektywni – mówi socjolog.

W dzisiejszych czasach wartość rodziny nie jest tak silna, jak przed laty – dodaje. – Dziś tą wartością stała się jakość życia, a jest ona wyższa wtedy, kiedy nie mamy dzieci, nie mamy rodziny. Wtedy też jesteśmy w stanie sami, własnymi środkami finansowymi, zapewnić ten poziom życia, o jaki nam chodziło.

 – Podstawowa różnica między społeczeństwem dawnym a współczesnym polega na tym, że dawne było w pewien sposób monolityczne. Żyło w strukturach statycznych. Im bardziej rzeczywistość i społeczeństwo jest dynamiczne, a tak jest dzisiaj, tym częściej ludzie wybierają życie w strukturach, które nie mają charakteru stałego, ale płynny. Wyjeżdżamy, podróżujemy, poznajemy nowych ludzi. Nie żyjemy już 50 lat w jednej wiosce z przeświadczeniem, że nikogo nowego już na swojej drodze nie spotkamy – mówi Cichoracki.

Słowa piosenki śpiewanej w latach 80. przez Wandę Kwietniewską – „...para goni parę... czy ten wyścig jest na czas?”– odnoszące się ze zdziwieniem do licznych wówczas ślubów, wyraźnie się zdezaktualizowały. Choć łączenie się w pary jest zakodowane w biologicznej konstrukcji człowieka, a odpowiedzią na te biologiczne potrzeby jest instytucja małżeńska.

 

Sławomir Jezierski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor