Bydgoszcz 31 sty 2018 | Redaktor
Wszyscy ludzie na prezydenta

Kończy się druga kadencja Rafała Bruskiego. Do wyborów jeszcze dziesięć miesięcy. Kto będzie chciał, a kto ma możliwości, by objąć najważniejszy urząd w mieście?

Wybory samorządowe w listopadzie. Jak dotąd jako jedyny start w wyborach prezydenckich zapowiedział Marcin Sypniewski (fot. 5) z partii Wolność. W wyborcze szranki z urzędującym prezydentem stanął już cztery lata temu. Był tylko tłem dla trójki Bruski – Dombrowicz – Gralik. Zdobył 4395 głosów, co dało mu poparcie rzędu nieco ponad 4 procent. Rok później zdobył już prawie dwa razy tyle głosów w wyborach parlamentarnych. Nazwisko i rozpoznawalność w ciągu tych lat wyrobił. Jeśli wcześniejsze ustalenia nie wezmą w łeb, to wystartuje z poparciem Wolności i Kukiz’15 oraz środowisk „antysystemowych” zjednoczonych pod szyldem Nowej Bydgoszczy. – Chciałbym, żeby Bydgoszcz była najlepszym miejscem w Polsce do prowadzenia działalności gospodarczej – mówił w wywiadzie dla „Tygodnika Bydgoskiego”. Sypniewski ma już nawet hasło wyborcze, jak na sympatyka Donalda Trumpa przystało: „Uczyńmy Bydgoszcz znów wielką”.

Trzech z PiS

Wszystko wskazuje na to, że głównym rywalem Rafała Bruskiego w rywalizacji o fotel prezydenta miasta będzie kandydat PiS. Kto to będzie – tego wciąż nie wiadomo. Lokalni liderzy Prawa i Sprawiedliwości zapowiadali, że nazwisko kandydata poznamy jesienią… ubiegłego roku. Mamy styczeń 2018, a kandydata jak nie było, tak nie ma. Sytuacja jest łatwa do wytłumaczenia. Jarosław Kaczyński w ostatnich miesiącach był zbyt zajęty, aby zaprzątać sobie głowę wyborami samorządowymi. Rekonstrukcja rządu, napięte stosunki z Unią Europejską – to skupiało uwagę prezesa. Na namaszczenie kandydatów w jesiennych wyborach przyjdzie jeszcze czas.

W grze o nominacje wciąż pozostaje trzech posłów – Tomasz Latos (fot. 1), Łukasz Schreiber (fot. 2) i Piotr Król (fot. 8).

Z naszych informacji wynika, że najbliżej nominacji jest lider bydgoskiego PiS, Tomasz Latos. – Jeszcze w ubiegłym miesiącu nie był do tego przekonany, bo po cichu liczył, że otrzyma stanowisko ministra albo chociaż sekretarza stanu. Jednak w miejsce Konstantego Radziwiłła wszedł mało znany Łukasz Szumowski. Dlatego teraz jest nieco bardziej przekonany do startu – mówi nasz informator.

Sam zainteresowany potwierdza, że kandydowania nie wyklucza. – Jeśli będą takie oczekiwania i potrzeby, to już nie mówię „nie”, jak choćby cztery lata temu. Biorę start pod uwagę. Tym bardziej że do startu namawiają mnie także osoby niezwiązane z PiS. To dla mnie nobilitujące. Nie będę startował, aby zaspokajać własne ambicje. Jestem liderem lokalnego PiS-u i jeśli wystartuję, to poprowadzę partię do zwycięstwa w wyborach samorządowych. Jestem lokalnym patriotą i wielkim wyzwaniem byłaby dla mnie praca na rzecz mojej Bydgoszczy, tak aby rozwijała się lepiej i szybciej niż do tej pory – mówił w rozmowie z „Tygodnikiem Bydgoskim”.

Na decyzję prezesa PiS czeka także Łukasz Schreiber. Głośno i otwarcie krytykuje poczynania Rafała Bruskiego od czasów, kiedy zasiadał w Radzie Miasta. Po przeprowadzce na Wiejską, wciąż znajduje czas, aby przyjeżdżać na miejskie sesje i zabierać w niektórych sprawach głos w trybie poselskim. Jego rola w partii w ciągu dwóch ostatnich lat wzrosła, przybyło mu obowiązków. Schreiber przygotowuje ustawy, odpowiada za kluczowe projekty PiS, aktywnie reprezentuje partię w mediach. I to właśnie może okazać się największą przeszkodą. – Jest zbyt potrzebny w stolicy, aby prezes oddelegował go do walki o Bydgoszcz – słychać w kuluarach.

Co mówi sam Schreiber? – Bycie prezydentem dużego miasta jakim jest Bydgoszcz, to jeden z największych zaszczytów, z jakimi można spotkać się w działalności publicznej. Z chęci niewiele wynika. Oprócz tego, że kandydat ma chęci i wizję, jak miasto powinno funkcjonować, musi mieć także szansę na wygraną i posiadać charakterologiczne umiejętności, by sprostać tej funkcji – powiedział „Tygodnikowi”.

Jest jeszcze poseł Piotr Król. To bardzo doświadczony samorządowiec, w Radzie Miasta zasiadał 16 lat. Może nie jest to polityk pierwszego szeregu w PiS, ale cieszy się zaufaniem prezesa. Jest u jego boku od czasów Porozumienia Centrum. – Ambitny polityk, jeśli dostanie szansę startu, to jest w stanie zaangażować się w kampanię prezydencką jak mało kto – słyszę opinie klubowych kolegów.

Piotr Król wszelkie spekulacje ucina. – Czekamy na decyzję. Dopóki jej nie ma, nie ma o czym rozmawiać.

Troje z SLD

Kandydata szykuje także wciąż mocny w Bydgoszczy Sojusz Lewicy Demokratycznej. - To będzie ktoś z trójki Jan Szopiński, Anna Mackiewicz, albo ja – mówi otwarcie szef miejskich struktur SLD Ireneusz Nitkiewicz (fot. 9). - Czekamy na ustalenie centralne – dodaje. Nitkiewicz to „twarz” lewicy w Radzie Miasta, bryluje w mediach i na miejskich imprezach. Czy to wystarczy do nominacji? Czas pokaże.

Anna Mackiewicz (fot. 4), aktualnie zastępca Rafała Bruskiego, próbowała pokonać go już cztery lata temu. Zdobyła 8 procent głosów. Najbardziej znana bydgoska działaczka feministyczna jest ostatnio bardzo aktywna. Stoi na czele „czarnych protestów”, widać ją także na manifestacjach organizowanych przez KOD czy Obywateli RP.

Jan Szopiński (fot 3.), wiceprzewodniczący Rady Miasta Bydgoszcz jest na każdej miejskiej uroczystości, imprezie i wszędzie tam, gdzie walczą bydgoscy sportowcy. Spośród radnych lewicy to właśnie Szopiński jest największym adwersarzem Rafała Bruskiego. Nierzadko wyłamuje się z koalicyjnych ustaleń i głosuje inaczej niż koledzy z SLD i PO. Wytyka błędy nie tylko Rafałowi Bruskiemu, ale także swojej partyjnej koleżance Annie Mackiewicz. Nie szczędzą sobie uszczypliwości w trakcie sesji Rady Miasta. Ich wewnątrzpartyjne sprzeczki wywołują uśmiech na twarzach innych radnych i dziennikarzy, ale wściekłość w SLD. – Z całej tej trójki być może najbardziej nadawałby się na prezydenta. Ma doświadczenie i jest prawdziwą alternatywą dla Bruskiego. Na nominacje ma jednak najmniejsze szanse, właśnie z powodu swojej niepokorności – mówi nam doświadczony polityk lewicy.

Niezależni

Na giełdzie nazwisk wciąż figuruje nieśmiertelny Konstanty Dombrowicz (fot. 7). Były prezydent cztery lata temu pokonał w I turze kandydata PiS Marka Gralika, a w drugiej uległ Rafałowi Bruskiemu. W noc wyborczą zapowiedział, że wycofuje się z polityki i nie będzie już więcej kandydował. Wciąż jest jednak aktywny, prowadzi blog w Internecie. W przeprowadzonym jesienią ubiegłego roku sondażu dla „Gazety Wyborczej” zajął drugie miejsce z dorobkiem 13 procent, o jeden punkt procentowy pokonał Tomasza Latosa.

Jeśli nie wystartuje Konstanty Dombrowicz, to może Bogdan Dzakanowski (fot. 6)– słyszymy na mieście. To w końcu jeden z najbardziej znanych bydgoskich radnych. Pracowity, nie opuszcza dyżurów, współpracuje z radami osiedla i mieszkańcami, jest wszędzie tam, gdzie komuś dzieje się krzywda. W przeszłości wprowadził Bydgoską Ligę Rodzin Bogdana Dzakanowskiego do rady. Czy wprowadzi siebie do gabinetu, który dziś tak zawzięcie krytykuje? Oficjalnie Dzakanowski zaprzecza, że będzie chciał wystartować w wyborach. Co za pomysł urodzi się w głowie niezależnego radnego w kolejnych miesiącach – tego nie wie nikt. 

Wojciech Bielawa

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor