Felietony 2 lip 2019 | Redaktor

Gołym okiem widać, że coś poszło nie tak. Nagłówek na portalu bydgoszcz.wyborcza.pl nie pozostawia złudzeń: Skandal na Starym Rynku…

Czytelniku drogi, możesz odnieść wrażenie, że w tytule felietonu wkradł się błąd. Zwłaszcza, gdy za chwilę przeczytasz, że w czwartek rozpocznie się wielkie pucowanie nowiutkiej płyty Starego Rynku. Ale uwierz, że warto dotrzeć do ostatniej kropki.

Jak wygląda płyta Starego Rynku po rewitalizacji, można w każdej chwili podejrzeć tutaj dzięki kamerze on-line, albo rzucić okiem na te zdjęcia:

Fatalnie, prawda?

Dlaczego tak się dzieje? Oficjalna wersja drogowców mówi o przytrzymywaniu wilgoci przez piasek, który wypełnia szczeliny między granitowymi płytami. Problem w tym, że od przynajmniej kilkunastu tygodni mamy totalną suszę, a przed chwilą nawiedziły nas afrykańskie upały, które błyskawicznie zamieniły trawniki w słomiany proch. Nawet sztucznie nawadniana Wyspa Młyńska, która jest zieloną wizytówką Bydgoszczy, świeci pożółkłymi połaciami.

Skąd zatem wybija ta wilgoć? Szef drogowców, Jacek Witkowski, zapewnia dzielnie, że chiński granit użyty do wyłożenia płyty Starego Rynku spełnia wszelkie normy, posiada wymagane atesty i certyfikaty. Co więcej, jego pracownik osobiście nadzorował w chińskim kamieniołomie przycinanie kamienia. Dyrektor odrzuca też stanowczo podejrzenia, że do wylewki betonowej pod płytami użyto chemikaliów, które teraz powodują irytujące zanieczyszczenia. Jednym słowem, w papierach wszystko się zgadza.

To dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze i skąd bierze się ta wilgoć zabetonowana w propagandowym przekazie? Rozgrzeszam deszcz, bo jest go ostatnio jak na lekarstwo, a swoją drogą chciałbym, żeby go spadło w Bydgoszczy i okolicy jak najwięcej. I tu dyrektor Witkowski niepokoi mnie coraz bardziej, bo twierdzi, że z każdą kroplą stan zmian płyt na Starym Rynku będzie postępował. Wspomina przy tym o absorbowanym przez wodę brudzie. Jednocześnie zapowiada, że w czwartek (4 lipca) rozpocznie się gruntowne czyszczenie płyty Starego Rynku przy użyciu chemii.

Dyrektor Witkowski na konferencji prasowej w ratuszu przyznał, że jest „prostym budowlańcem”. Kierowana przez niego instytucja zarządza jednak setkami milionów złotych na inwestycje w infrastrukturę drogową w Bydgoszczy. Mimo to, nie radzi sobie, m.in. z budowaniem dróg gruntowych w mieście.

Niepokoi mnie podejście do sprawy wiceprezydenta Mirosława Kozłowicza, który bagatelizuje sprawę stwierdzeniem: „Nie róbmy problemu tam, gdzie go nie ma. Mamy przecież pięcioletnią gwarancję”.

Tłumaczenia drogowców i prezydenta przypominają przyśpiewkę: „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”.

W podobną sytuację wpadł przed laty prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Rewitalizacja placu Przyjaciół Sopotu właśnie z powodu jakości użytych płyt miała nawet swoje epizody sądowe. Stąd moja wskazówka dla władz miasta - warto czasem zapytać o doświadczenia swoich politycznych przyjaciół.

Puentą tego felietonu niech zaś będzie powiedzenie, które w dawnych czasach było podkreśleniem podstawowych wartości w relacjach międzyludzkich i dlatego w dobie wszechobecnego marketingu zarządzania masową wyobraźnią może być uznane za archaiczne. Według mnie jest jednak bardzo adekwatne do problemu ze Starym Rynkiem, dlatego dedykuję je drogowcom i władzom miasta: „Mycie oczu nie powinno polegać na ich mydleniu”.

Krótko mówiąc, im szybciej rozpocznie się wymiana płyt, tym lepiej…   

Jarosław Kopeć

   

 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor