Historia 19 mar 2018 | Redaktor
Aktorzy Bydgoskiego Marca 1981

Symboliczne zdjęcie. Wyprowadzenie ludzi Solidarności z sali obrad WRN przez ZOMO/Archiwum IPN

W 1981 roku byli prześladowani przez władze, wyszydzani przez media, spychani na margines i represjonowani. Po latach okazało się jednak, że to oni mieli rację. Zobaczmy, kim byli niektórzy uczestnicy sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej z 19 marca 1981 roku.

Do najbardziej znanych „aktorów” wydarzeń z marca 1981 r. należy niewątpliwie Jan Rulewski. W tamtym czasie był on przewodniczącym bydgoskiej „Solidarności”, co niejako automatycznie sytuowało go w roli lokalnego lidera osób opozycyjnie nastawionych do władz komunistycznych. Należał do ludzi charyzmatycznych, potrafił porywać za sobą tłumy, ale jednocześnie był też apodyktyczny i trudny we współpracy. Władze komunistyczne, a zwłaszcza Służba Bezpieczeństwa, doskonale o tym wiedziały i sztucznie podsycały konflikty i podziały w obrębie „Solidarności”, chcąc doprowadzić do jej rozbicia.

Rulewski był też niezmiernie ambitny. Szefowanie lokalnym strukturom związkowym najwyraźniej mu nie wystarczało. Starał się budować swoją rozpoznawalność i popularność. Środkiem do tego było wspomaganie mieszkańców wsi w ich walce o rejestrację rolniczej „Solidarności”. Przybycie na sesję WRN w dniu 19 marca 1981 r. miało być właśnie elementem tych działań. Przedwczesne zakończenie przez radnych sesji przeszkodziło temu, ale paradoksalnie dostarczyło też paliwa do dalszej działalności politycznej. Dzięki temu, że został poturbowany przez funkcjonariuszy ZOMO i znalazł się w szpitalu, Rulewski stał się rozpoznawalny nie tylko w regionie, ale również w całym kraju. 

Większa rozpoznawalność spowodowała wzrost ambicji. Rulewskiemu przestawało wystarczać przewodzenie bydgoskim strukturom „Solidarności”, zapragnął być szefem całego związku. Walkę z Lechem Wałęsą jednak przegrał. Zwycięzca rzucone mu wyzwanie potraktował jako nielojalność, w kolejnych latach Rulewski był przez niego marginalizowany, pomijany, a nawet zwalczany. 

Konflikt z Wałęsą był powodem odsunięcia Rulewskiego na boczny tor, co było szczególnie widoczne po tym, jak w połowie 1984 r. wyszedł on z więzienia, gdzie był przetrzymywany od 13 grudnia 1981 roku. Nie mogąc działać w zdominowanych przez zwolenników Wałęsy strukturach, Rulewski stworzył własne. Odtąd w Bydgoszczy istniały dwa niezależne nurty solidarnościowego podziemia. Walki pomiędzy nimi ujawniły się w pełni podczas kampanii do parlamentu w 1989 roku. Odsunięci na bok zwolennicy Rulewskiego powołali własny komitet wyborczy, chociaż on sam nie zdecydował się na kandydowanie. W starciu z nominatami Wałęsy nie mieli jednak żadnych szans i przegrali z kretesem. 

Marginalizowany przez Wałęsę Rulewski nie dawał jednak za wygraną. Działał konsekwentnie i odbudowywał swoją pozycję. Najpierw przejął władzę w odrodzonej po 1989 r. „Solidarności”, stając się jej formalnym przewodniczącym. Później zaangażował się w politykę, w której z przerwami działa do dziś, będąc obecnie senatorem z ramienia Platformy Obywatelskiej. 

Parlament i ministerstwo

Uczestnikiem wydarzeń marcowych, który po 1989 r. zrobił największą karierę polityczną, jest bez wątpienia Antoni Tokarczuk. W 1981 r. był zastępcą Rulewskiego, później drogi obydwu panów zaczęły się rozchodzić. Konflikt pomiędzy nimi rozpoczął się właśnie w czasie kryzysu bydgoskiego. „Uziemiony” w szpitalu Rulewski miał pretensje do swoich współpracowników, że nie potrafią w pełni wykorzystać wygenerowanej przez niego sytuacji i wymusić na będących w impasie władzach znaczących ustępstw. Najbardziej krytykował w tym względzie swoich zastępców, Tokarczuka i Krzysztofa Gotowskiego, bowiem byli oni w tym czasie członkami zespołów negocjujących porozumienie z władzami.

Konflikt pogłębił się po tym, jak podczas I Walnego Zebrania Delegatów Tokarczuk zadeklarował, że będzie startował na bydgoskiego przewodniczącego „Solidarności”. Rulewski odebrał to jako zdradę i atak na jego dotychczasową działalność. Do otwartej walki między nimi nie doszło, gdyż wprowadzono stan wojenny. 

Po rocznym pobycie w ośrodku internowania Tokarczuk powrócił do Bydgoszczy, gdzie został jednym z liderów tworzącego się podziemia antykomunistycznego. Jego pozycję wzmacniało nie tylko poparcie udzielone przez Wałęsę, ale również fakt, że przed wprowadzeniem stanu wojennego został sekretarzem władz krajowych „Solidarności”. 

Dzięki konsekwentnej, wieloletniej działalności w solidarnościowym podziemiu Tokarczuk w 1989 r. wszedł do parlamentu, zostając senatorem. Na wiele lat związał się z polityką. Był bowiem jeszcze m.in. wojewodą, posłem i radnym wojewódzkim. Zwieńczeniem jego kariery politycznej była jednak funkcja ministra środowiska w rządzie Jerzego Buzka. Obecnie Tokarczuk jest na emeryturze. 

Zrezygnował z polityki 

Kolejnym uczestnikiem wydarzeń bydgoskiego marca, który po 1989 r. zapisał się na kartach historii miasta i regionu był Krzysztof Gotowski. W 1981 r. był wiceprzewodniczącym bydgoskiej „Solidarności”. W czasie kryzysu bydgoskiego negocjował z władzami zawarcie porozumienia. Z jego efektów, o czym już wspomniałem, nie był jednak zadowolony Rulewski, co w późniejszym czasie doprowadziło do konfliktów pomiędzy nim a Gotowskim. Na fali tych nieporozumień ten ostatni wycofał się z działalności w regionalnych władzach związkowych. Gdy latem 1981 r. odbywały się wybory do lokalnych władz „Solidarności”, nie zgłosił swojej kandydatury, pomimo że wiele osób go do tego namawiało. 

W stanie wojennym Gotowski był internowany. Po wyjściu na wolność wspomagał podziemną „Solidarność”. Po 1989 r. mógłby odnaleźć się w polityce, ale nie był tym zainteresowany. Wolał rozwijać swoją firmę budowlaną, którą założył jeszcze w latach 80. Firma działa do dzisiaj, chociaż nie ma już jej założyciela. W 2003 r. popełnił samobójstwo. 

Prawnicze zaplecze 

Innym uczestnikiem sesji WRN z 1981 r., którego już wśród nas nie ma, a który zapisał się na stałe na kartach historii, był Jarosław Wenderlich. W czasie wydarzeń bydgoskich był rzecznikiem prasowym „Solidarności” oraz wydawcą prasy związkowej. Będąc prawnikiem z wykształcenia, potrafił dostarczać walczącym z komunistycznymi władzami związkowcom niezliczoną liczbę argumentów. Z tego też względu został oddelegowany do udziału w sesji WRN z 19 marca 1981 r., miał stanowić zaplecze prawne podczas batalii o zgodę na rejestrację rolniczej „Solidarności”. 

Po 13 grudnia 1981 r. nie został internowany, dzięki czemu mógł od samego początku działać w podziemnej „Solidarności”. Wydawał i kolportował gazetki, organizował struktury, uczestniczył w spotkaniach. Był niezmiernie aktywny. Po 1989 r. działał w odrodzonej „Solidarności”, będąc jej rzecznikiem prasowym. Od 1990 r. pracował w bydgoskiej delegaturze Najwyższej Izby Kontroli, pełniąc w niej funkcję wicedyrektora, a później, do emerytury w 2014 r., dyrektora. Zmarł w kwietniu 2016 roku. Krótko przed śmiercią zdążył odebrać medal Kazimierza Wielkiego przyznany przez Radę Miasta w Bydgoszczy w uznaniu za szczególne zasługi dla miasta.

Na lokalnej scenie

Kolejny z uczestników sesji WRN z 1981 r. znany jest wielu mieszkańcom Bydgoszczy, ponieważ od lat aktywnie udziela się na lokalnej scenie politycznej. Mowa o Stefanie Pastuszewskim, aktualnym radnym Prawa i Sprawiedliwości w bydgoskiej Radzie Miasta. Po 1989 r. pełnił jednak również inne funkcje polityczne, będąc m.in. wiceprzewodniczącym Sejmiku Samorządowego Województwa Bydgoskiego, posłem na Sejm RP czy też wiceprezydentem Bydgoszczy.

Pozycja Pastuszewskiego jest wynikiem jego konsekwentnej działalności od lat 80. W „Solidarności” był wydawcą prasy związkowej. Po 13 grudnia 1981 r. został internowany, a po odzyskaniu wolności angażował się w działalność podziemia, wydając wiele nielegalnych gazetek. Organizował również pomoc dla więzionych i represjonowanych, działał w Komitecie Prymasowskim niosącym pomoc dla przeciwników komunizmu. Za swoją aktywność wielokrotnie był represjonowany, spędzając wiele miesięcy w aresztach i więzieniach.

Powyżej zaprezentowano zaledwie kilku spośród kilkudziesięciu uczestników sesji WRN z 1981 roku. Pamiętać musimy, że było ich wówczas znacznie więcej. Nie wszyscy po 1989 r. odnaleźli się w polityce czy w biznesie, ale nie to świadczy o ich wielkości. Dzięki ich aktywności, konsekwencji i zaangażowaniu możemy dzisiaj korzystać z wolności, niezależności i niepodległości. Pamiętajmy o tym i umiejmy to docenić!

 Krzysztof Osiński   

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor