Historia 26 sie 2018 | Redaktor
Po Poczdamie SN nie miało szans

Członkowie Stronnictwa Narodowego podczas pogrzebu Romana Dmowskiego, Warszawa 1939 r./Wikipedia

23 sierpnia minęły 73 lata od próby legalizacji Stronnictwa Narodowego w powojennej Polsce. Krótko potem nastąpiły aresztowania działaczy narodowych, wielu zamordowano lub skazano na wieloletnie wyroki więzienia.

23 sierpnia 1945 roku, Komitet Legalizacyjny Stronnictwa Narodowego, złożył w kancelarii Bolesława Bieruta memoriał i wniosek o umożliwienie podjęcia legalnej działalności. Pomysł zrodził się w głowie prof. Stanisława Kutrzeby, prezesa Akademii Umiejętności, który nawiązał w czerwcu 1945 roku kontakt ze Stanisławem Rymarem, dawnym działaczem endecji i byłym posłem Związku Ludowo-Narodowego. Postanowił przekonać swojego rozmówcę do koncepcji utworzenia katolicko-narodowej partii, która w nowych warunkach politycznych stałaby się kontynuatorką przedwojennej endecji.

Kutrzeba wskazał na konieczność włączenia się w proces tworzenia nowej partii byłych działaczy Stronnictwa Narodowego oraz chadecji. Aby uwiarygodnić swoje słowa, powołał się na ustną obietnicę Bieruta, który był – jak sam stwierdził – osobiście zainteresowany utworzeniem partii o obliczu katolicko-narodowym. Ponadto Kutrzeba powiadomił Rymara, że będąc w Moskwie (jako członek delegacji Stanisława Mikołajczyka, który podpisał tam zgodę na utworzenia Rządu Jedności Narodowej) otrzymał przyrzeczenie, że w kraju powstanie stronnictwo katolickie, do którego będą mogli wstępować zwolennicy Stronnictwa Narodowego.

Z błogosławieństwem Sapiehy

Myśl o utworzeniu partii o charakterze narodowo-katolickim zyskała aprobatę Rymara, który chcąc rozeznać możliwości zrealizowania celu udał się z Kutrzebą na rozmowę z Arcybiskupem Adamem Sapiehą. Arcybiskup wyraził zainteresowanie tą inicjatywą, udzielając jej pomysłodawcom błogosławieństwa.

Na początku lipca 1945 roku Stanisław Rymar nawiązał kontakt z Janem Matłachowskim, czołowym działaczem podziemnego Stronnictwa Narodowego (...) Pomimo negatywnego stosunku do Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, Matłachowski został przekonany do konieczności podjęcia działań w oparciu o istniejący porządek prawny, gdyż unikanie kontaktów z nowymi władzami z góry przekreślało możliwość powstania stronnictwa katolicko-narodowego.

Rozmowy na szczeblu

W połowie lipca 1945 roku Kazimierz Kobylański, jeden z przywódców polskiego podziemia, sądzony w tzw. „procesie szesnastu”, a następnie uniewinniony, odbył w Moskwie rozmowę z – jak to ujął – wpływową osobą z otoczenia szefa NKWD, Ławrientieja Berii. W toku rozmowy zasugerowano mu, że istnieje możliwość wznowienia legalnej działalności Stronnictwa Narodowego w kraju. Wiarygodność tej informacji zdawał się potwierdzać również Zygmunt Modzelewski, ówczesny ambasador rządu warszawskiego w Moskwie, który usilnie namawiał Kobylańskiego do odbycia stosownej rozmowy w tej sprawie ze Stanisławem Olszewskim, dyrektorem Departamentu Politycznego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.

Po powrocie do Warszawy Kazimierz Kobylański, zgodnie z sugestiami Modzelewskiego spotkał się z Olszewskim, który potwierdził potrzebę pojawienia się w życiu publicznym Stronnictwa Narodowego, deklarując jednocześnie poparcie rządu dla tej inicjatywy. Kolejnym rozmówcą Kobylańskiego w tej sprawie był Edward Osóbka-Morawski, który zachowując się arogancko i nieprzychylnie, uznał jednak za wskazane podjęcie próby legalizacyjnej SN. Dodał od siebie, że umiarkowane SN mogłoby się połączyć ze Stronnictwem
Demokratycznym.

W tym czasie Stronnictwo Narodowe rozwijało swoją działalność podziemną, koncentrując się głównie na pracy w trzech największych okręgach: warszawskim, krakowskim i poznańskim.

„Poważne wpływy w Narodzie”

Kazimierz Kobylański bardzo szybko zaangażował się w tworzenie partii narodowej. (…) W wyniku szerszych rozmów i konsultacji w gronie działaczy SN doszło w lipcu 1945 roku do ukonstytuowania się Komitetu Legalizacyjnego SN, w skład którego weszli: Jan Bielawski, jako przewodniczący, Kazimierz Kobylański, Władysław Jaworski, Antoni Orszagh, Karol Stojanowski, Jan Kornecki, Edward Bensch, Szymon Poradowski, Stanisław Rymar, Ryszard Redke, Kazimierz Iłowiecki, Zygmunt Lachert i Jan Dąbrowski. (...)

Komitet przygotował stosowny Memoriał, który złożył stronie rządowej 23 sierpnia 1945 roku.
Pisał w nim:

„Przez cały czas swego istnienia działało Stronnictwo nie tylko w służbie polskiej idei narodowej, ale kroczyło też na czele ewolucyjnego ruchu demokratyzacji naszego narodu. W wyniku tej działalności siła jego była i jest oparta o szerokie rzesze polskiego chłopa, rzemieślnika i inteligenta pracującego (…) W obecnej, dziejowej dla Polski chwili (...) Stronnictwo Narodowe podaje Panu Prezydentowi i Tymczasowemu Rządowi Jedności Narodowej co następuje:

zgłaszając wniosek o swą legalizację, pragnie w ten sposób przyczynić się do ewolucji stosunków w kierunku sprawiedliwości i pokojowego współżycia wszystkich Polaków, a więc do prawdziwej pacyfikacji kraju i do uniknięcia rozlewu krwi polskiej w bratobójczej walce. Jakkolwiek Stronnictwo tej walki nie prowadzi, to legalizacja jego stanie się dla Polski momentem ważnym. Stronnictwo Narodowe posiada bowiem w szeregach Narodu Polskiego, a zwłaszcza w jego młodym pokoleniu, poważne wpływy. Jego zatem postawa zdecyduje w dużej mierze o ukształtowaniu się stosunków w kraju (...)”.

Krytyka z emigracji

12 października 1945 roku Jan Bielawski wystosował list do premiera w sprawie braku odpowiedzi na memoriał Komitetu złożony władzom państwowym. Krótko potem władze aresztowały Bielawskiego, Kobylańskiego, Jaworskiego, Orszagha i Poradowskiego. Zostali oni wkrótce zwolnieni, poza Poradowskim. W sytuacji, kiedy próby otrzymania odpowiedzi od władz nie dawały rezultatu, na zebraniu w styczniu 1946 roku, Komitet Legalizacyjny postanowił zawiesić swoją działalność.

Działalność komitetu od początku była krytykowana przez podziemne kierownictwo Stronnictwa Narodowego, jak i emigracyjne władze SN. Zarzuty, jakie wysuwano wobec komitetu, sprowadzały się do traktowania jego działalności jako samozwańczej akcji, mogącej rozbić stronnictwo. Poza tym podkreślano, że jest to pośrednie uderzenie w rząd emigracyjny, w którym SN odgrywało znaczącą rolę oraz, że została podważona rola SN jako stronnictwa, które nie zaakceptowało narzuconej siłą Polsce władzy. Zarząd Główny podziemnego SN ostrzegał Komitet Legalizacyjny, że „(…) od dawna sporządzane są przez NKWD listy proskrypcyjne nie tylko na podstawie donosów, materiałów kontrwywiadu, itp., ale także przy pomocy podstępnych metod wykrywania przeciwników w rodzaju ogłoszonej amnestii dla AK (…). Jedną z takich metod jest również akcja wyłapywania działaczy zalegalizowanego Polskiego Stronnictwa Ludowego (…). Lekkomyślne ujawnianie ludzi ponad minimum konieczne do przeprowadzenia legalizacji, wyborów, itd., ułatwiłoby reżimowi zamienienie legalizacji SN na akcję proskrypcyjną”.

W październiku 1945 roku prezydium Krajowej Rady Narodowej wydało komunikat, który stwierdzał, że w Polsce Ludowej uznane zostały za demokratyczne jedynie PPR, PPS, SL, SD, PSL i SP, które miały zagwarantowane możliwości swobodnego działania. KRN nie zamierzała rozszerzyć tej listy. W ten sposób dalsze losy prób legalizacji Stronnictwa Narodowego zostały przesądzone.

Próba bez szans powodzenia

O ile próba legalizacji miała jakieś szanse powodzenia przed Konferencją Poczdamską, o tyle po jej zakończeniu, w wyniku podjętych tam decyzji, musiała zakończyć się porażką. Cofnięcie przez państwa zachodnie uznania rządowi polskiemu na uchodźstwie dało reżimowi w Polsce wolną rękę do rozgrywania sytuacji politycznej w kraju według swojego scenariusza. Największe i najliczniejsze stronnictwo polityczne okresu międzywojennego przestało się liczyć na nowej mapie politycznej. Jego los w krótkim czasie podzieliły partie, którym komuniści wspaniałomyślnie pozwoli funkcjonować dłużej. Krótko potem nastąpiły aresztowania działaczy narodowych, wielu zamordowano lub skazano na wieloletnie wyroki więzienia, niektórych udało się złamać. Rozpoczęła się tragiczna dla Ruchu Narodowego stalinowska noc, pełna bestialstwa i sadyzmu. Wciąż czekająca na dogłębne opisanie i zadośćuczynienie. l

Maciej Eckardt

 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor