Komentarze 13 sty 2018 | Michał Jędryka
Bydgoszcz to Miasto Skarbów [OPINIA]

Od lat zmagamy się w Bydgoszczy z komunikatem, jaki chcielibyśmy wysyłać w świat, by nasze miasto było rozpoznawalne, lubiane i tłumnie odwiedzane przez turystów. I los podał go nam na tacy. Dał nam skarb. Prawdziwą markę. Bo Bydgoszcz to Miasto Skarbów – pisze Michał Jędryka, redaktor naczelny „Tygodnika Bydgoskiego”.

    
 
Michał Jędryka
redaktor naczelny
"Tygodnika Bydgoskiego"

Odnaleziony w bydgoskiej katedrze skarb poruszył wyobraźnię nas wszystkich. I dobrze się stało. Takie zbiorowe poruszenie wyobraźni wydaje się naszemu miastu bardziej potrzebne niż kiedykolwiek. To, co znaleziono, a do znaczenia tego jeszcze za chwilę wrócimy, staje się symbolem i podsumowaniem wszystkiego, co w Bydgoszczy jest wartościowe.

Bolesne szukanie tożsamości

Wysiłkiem wielu wybitnych umysłów sformułowano już w naszym mieście rozmaite koncepcje, w których nasze mniejsze lub większe skarby miały stanowić elementy bydgoskiej tożsamości. Idąc tą drogą, mieliśmy już pomysły, by kreować Bydgoszcz jako miasto muzyki, miasto sportu, miasto na wodzie... Zauważaliśmy też wybitnych bydgoszczan (nie tylko z urodzenia, ale i z wyboru), takich jak Marian Rejewski, Tadeusz Nowakowski, Andrzej Szwalbe, Rafał Blechacz, Teresa Ciepły, Zdzisław Krzyszkowiak, Zbigniew Boniek, Tomasz Gollob, plejada przedstawicieli nauk medycznych, a z czasów starszych Bartłomiej z Bydgoszczy, Kościeleccy, Adam Grzymała-Siedlecki, Jan Teska i wielu innych. Elementem tożsamości, a można powiedzieć, że również swoistym skarbem Bydgoszczy, był też przemysł, tutaj zbudowany, a następnie zniszczony, który podobnie jak inne przedsięwzięcia z przeszłości pozostawił trwały ślad w społeczeństwie i w substancji miasta. Skarbem Bydgoszczy jest też architektura, ta ocalała, i ta utracona, jak Teatr Miejski czy zachodnia pierzeja Starego Rynku wraz z kościołem, którego wieże stanowiły charakterystyczny element bydgoskiego krajobrazu – podobnie jak np. w Krakowie stanowią go wieże Kościoła Mariackiego.

Wszystko to jest elementem poszukiwania przez Bydgoszcz własnej tożsamości. To poszukiwanie w naszym mieście bywa trudne i bolesne ze względu na historię miasta, brutalnie przerywaną najpierw – kilkakrotnie – germanizacją, a potem – rewolucyjnie – sowietyzacją.

A przecież Bydgoszcz ma swoją chlubną przeszłość, która, jak pisał jeden z największych polskich poetów, „jest to dziś, tylko cokolwiek dalej”. Dzieje naszego miasta ukryte są w tych murach, budynkach, podziemiach, grobach, które właśnie są odkrywane. To jest to samo miasto, w którym żyjemy dziś, co można zobrazować dalszymi słowami Norwida z tego samego utworu, przez efektowne przeczenie: „nie jakieś tam coś gdzieś, gdzie nigdy ludzie nie bywali”.

Wydaje się, że odkrycie, którego dokonano w katedrze, gdzie wykopano nie tylko złote monety i biżuterię, ale również krypty grobowe, kryjące szczątki proboszczów fary i być może inne znakomitości bydgoskiej historii, może być punktem zwrotnym, historycznym momentem, początkiem integracji bydgoskiej tożsamości.

Nie wymazujmy śladów

Przeszłości bowiem nie da się wymazać. Kapitalnym tego symbolem jest wydarzenie utrwalone przez Jerzego Sulimę-Kamińskiego w jego genialnej powieści „Most Królowej Jadwigi” i potwierdzane przez naocznych świadków, o śladzie dłoni, który po rozstrzeliwaniu pozostał na kościele na Starym Rynku. Każde wydarzenie, każdy proces społeczny, każde pokolenie, zostawia niezatarty ślad w społeczeństwie. Nie tylko nie da się, ale nawet nie wolno próbować śladów tych wymazywać. Przeciwnie, należy je pielęgnować, zestawiać i budować z nich to, co nazywa się tożsamością. Rozumiał to doskonale Karol Wojtyła, który po swoich święceniach pierwszą Mszę poszedł odprawić do grobów królewskich w katedrze wawelskiej. Oczywiście tamte królewskie groby stanowią o tożsamości całej Polski, również i naszej bydgoskiej. Ale te z naszej katedry nie mogą być bez znaczenia, dla tego, czym miasto naprawdę jest.

A jest miastem, z którego powinniśmy być dumni. Miastem królewskim, które stanowiło twierdzę graniczną dawnego Królestwa Polskiego, opierającą się krzyżackiej potędze jeszcze przed unią z Litwą. Potem przez stulecia było istotnym węzłem komunikacyjnym, zwłaszcza jeśli chodzi o transport rzeczny. Pomysł wybudowania Kanału Bydgoskiego był pomysłem polskim, choć wykonanym dopiero przez administrację pruską po pierwszym rozbiorze.

Bydgoszcz była też miastem bohaterskim i męczeńskim. Męczeństwo – wbrew temu, co twierdzą dziś niektórzy nihiliści – jest aktem najwyższego heroicznego męstwa, do którego zdolny jest człowiek, który potrafi wyżej cenić wartości duchowe niż własne życie. Przypomniał to papież Jan Paweł II w czasie wizyty w Bydgoszczy w 1999 roku. Do męczeństwa tego zalicza się zarówno ofiary rozstrzeliwania na Starym Rynku pod wspomnianym już kościołem, jak i wszystkich tych, których rozstrzelano w Dolinie Śmierci w Fordonie. Z Bydgoszczą związany był również wielki męczennik wyniesiony na ołtarze, błogosławiony Michał Kozal, a błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko swoją drogę męczeństwa tutaj rozpoczął.

Potrzebujemy spoiwa

To wszystko są skarby duchowe Bydgoszczy. A przecież istnieją i skarby materialne, takie jak monety znalezione w katedrze. I takie jak 100-dukatowa wybita w bydgoskiej mennicy moneta sprzedawana na aukcji w Nowym Jorku, która, jak słusznie zauważył Maciej Grześkowiak (były wiceprezydent Bydgoszczy) na Facebooku, mogłaby do Bydgoszczy wrócić, gdyby istniała instytucja, która byłaby tym zainteresowana i byłaby w stanie przeprowadzić wykup kolejnego niesamowitego skarbu.

Jest więc z czego być dumnym. Brakuje jednak pewnego zwornika, elementu spajającego wszystkie te skarby w całość, porządkującego je i pozwalającego poznawać oraz wpisywać w pamięć kolejnych pokoleń. Dlatego słowa Andrzeja Szwalbego „… ta pierzeja jest ścianą ostatniej szansy, dzięki której Bydgoszcz może uzyskać potwierdzenie swojej tożsamości historycznej” stają się dziś szczególnie aktualne. Naszemu miastu potrzebne jest Muzeum Historii Bydgoszczy – Miasta Skarbów. Ono, gdyby znalazło się w budynkach odbudowanej pierzei zachodniej Starego Rynku, mogłoby być takim elementem spajającym bydgoskie skarby, kierującym wzrok każdego bydgoszczanina i przybysza ku tym skarbom, których Bydgoszcz ma tak wiele, tak jednak nieuporządkowanych i rozproszonych. 

Oto zadanie dla nas wszystkich. Teraz potrzeba ludzi odważnych, ludzi z wizją, którzy podejmą to wyzwanie i wprowadzą w życie. A że warto i można pokazał prywatny przedsiębiorca Adam Sowa, który odbudował lwią część bydgoskiej starówki i tchnął w nią nowe życie. Bydgoszcz zasługuje na to, by wybić się ponad przeciętność i wyrwać się z okowów ciągłej niemocy.