Komentarze 17 mar 2018 | Redaktor
Na gospodarce życie się nie kończy [KOMENTARZ NACZELNEGO]

fot. Anna Kopeć

– Argumentacja przeciw zakazowi niedzielnego handlu jest niczym innym, jak marksizmem à rebours, zakładającym, że troska o życie społeczne jest równoznaczna z dbałością o gospodarkę i na niej się wyczerpuje – pisze Michał Jędryka, redaktor naczelny „Tygodnika Bydgoskiego”.

„Każda wielka cywilizacja zaczyna upadek od tego, że zapomina o prawdach oczywistych” – pisał mój ulubiony Gilbert Keith Chesterton, którego przedstawiać naszym Czytelnikom chyba nie muszę. 

Taką prawdą oczywistą, aksjomatem, którego w zasadzie nie powinno się nawet udowadniać, jest prawo do wypoczynku w niedzielę, oczywiście dla tych osób, których praca nie jest konieczna dla poprawnego funkcjonowania w ten dzień społeczeństwa. 

Zanim jednak zaczniemy się zastanawiać nad oczywistością tej prawdy, o której zdaje się zapominać nasza cywilizacja, nie zapomnijmy właśnie o tym, że ona jest wielką i że ta wielkość cywilizacji europejskiego Zachodu wyrosła najpierw z filozofii greckiej, która nad życie umiłowała prawdę. Nad życie – bo Sokrates wolał wypić truciznę niż żyć w fałszu. 

Potem powstał drugi filar Zachodu, a zbudował go Rzym. Filarem tym było prawo. Rzym wytworzył logiczny, rozumny system prawa, oparty nie tyle o wolę władcy, ile o odkrywanie sensu zasad współżycia społecznego, wpisanych gdzieś głęboko w naturę człowieka. Nad tymi dwoma tak eleganckimi, cudownej piękności filarami, wzniesiony został wspaniały zwornik – chrześcijaństwo, religia, która przyjęła za swoje tak grecką ideę prawdy, jak rzymskie rozumienie prawa. Oczywiście chrześcijaństwo nie było ani filozofią, ani prawem, było dobrą nowiną o wyzwoleniu człowieka z niewoli jego własnych ograniczeń. Jednak właśnie stawiając osobę ludzką jako przedmiot Bożej miłości, umiłowało też ludzki rozum i prawo, które odpowiada człowieczej naturze.

Próba sprowadzenia życia ludzkiego

do ekonomii jest wskrzeszeniem tezy Marksa,

wystarczająco już skompromitowanej

Nieuchronnie wkraczamy tu wprawdzie na grunt argumentacji religijnej. Trzeba jednak sobie uświadomić i przypomnieć, że religia jest istotnym elementem ludzkiego życia, tak społecznego, jak i indywidualnego. Próba jej eliminacji jako czegoś nieuprawnionego jest właśnie nieuprawniona, właśnie dlatego, że nigdy żadnej areligijnej cywilizacji w historii ludzkości nie zbudowano. Owszem, były takie próby, nie przetrwały jednak (na szczęście) kilkudziesięciu lat, choć powracają ostatnio z uporem godnym lepszej sprawy.

 Zostawiając jednak te próby na boku, przypomnijmy argumentację, owszem, odwołującą się do religii, ale również do naturalnego prawa, za świętowaniem niedzieli. Argumentację tę zebrał i przedstawił w wydanym równo 20 lat temu w liście apostolskim papież Jan Paweł II. Dokument ten nosi tytuł „Dies Domini” – „Dzień Pański”. 

„Słusznie można – pisał ten papież – odnieść do niedzieli zawołanie Psalmisty: »Oto dzień, który Pan uczynił: radujmy się zeń i weselmy! «”. I ubolewa nie tylko nad tym, że coraz częściej zdarza się, że świąteczny charakter tego dnia nie jest już gwarantowany ustawowo, ale przede wszystkim nad tym, że „horyzont człowieka stał się tak ciasny, że nie pozwala mu dojrzeć »nieba«. Nawet odświętnie ubrany nie potrafi już »świętować«”. 

Papież nie zapomniał też o prawie do wypoczynku. Przypomniawszy, że zostało ono zagwarantowane na niedziele w rzymskim prawie w IV wieku, pisze dalej: „Z kolei sam wypoczynek, jeśli nie ma się stać jałową bezczynnością, która wywołuje uczucie nudy, musi być źródłem duchowego wzbogacenia, zapewniać większą wolność, umożliwiać kontemplację i sprzyjać braterskiej wspólnocie. (…) W tej perspektywie odpoczynek niedzielny i świąteczny zyskuje wymiar »proroczy«, potwierdza bowiem nie tylko absolutny prymat Boga, ale także prymat godności człowieka nad wymogami ekonomii”. 

Bo istotnie – próba sprowadzenia życia ludzkiego do ekonomii jest wskrzeszeniem Marksa, wystarczająco już skompromitowanej, tezy o bazie i nadbudowie. Marks uważał, że każda zmiana społeczna wynika ze zmiany bazy ekonomicznej, a ta zależy od materialnych sił wytwórczych. Sami marksiści zresztą zauważyli, że w tej sprawie Marks się mylił. Dlatego właśnie powstał neomarksizm, zwany także marksizmem kulturowym, który zauważa, że rewolucja, by być skuteczną, zmienić musi przede wszystkim kulturę. 

Tym bardziej archaiczna wydaje się argumentacja neoliberalna przeciw zakazowi niedzielnego handlu, która jest niczym innym, jak marksizmem à rebours, zakładającym, że troska o życie społeczne równoznaczna jest z dbałością o gospodarkę i na niej się wyczerpuje. 

Dlatego dobrze się stało, że obecny rząd, nie bez pewnego nacisku społecznego, przyjął wreszcie ustawę o zakazie handlu w niedzielę. Opór wobec tego zakazu musi tym bardziej dziwić, że podobne obowiązują w niemal wszystkich państwach naszego kręgu cywilizacyjnego. Prawdą jest, że nasza zachodnia cywilizacja wykazuje pewne oznaki upadku. Jednak nie bez znaczenia pozostaje, czy wobec tych wyłomów w cywilizacyjnych bastionach, będziemy mężnie bronić ostatnich okopów, czy też znajdziemy barbarzyńską radość w niszczeniu i grzebaniu tego, co z niej pozostało.

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor