Komentarze 8 mar 2020 | Krzysztof Drozdowski
Prowokacja czy profanacja. Rzecz o symbolu Polski Walczącej na bydgoskiej Manifie

Fot. nadesłane

Polskie symbole narodowe można przerabiać na różne sposoby. Warunek jest jeden. Nie można tych symboli sprofanować. A czy właśnie każda przeróbka nie jest profanacją? Czy symbol Polski Walczącej , w którym dolna część ma się kojarzyć z kobiecymi piersiami, jest przeróbką czy profanacją? Czy zawsze należy robić to, co wolno?

Niektórzy mówią, że Polska to chory kraj. Ale może to tylko niektórzy ludzie są chorzy? Może zaraz na moją głowę lewa strona tego świata wyleje wiadro pomyj. Nie pierwszy raz jednak tak się stanie i nie ostatni. Prowadzę czasem wykłady dla dzieci w bydgoskich szkołach. Pytam zawsze jakie mamy symbole narodowe. Oczywiście dzieciaki, obojętnie w jakim wieku, krzyczą głośno, że orzeł, że flaga, że godło. I wszystko się zgadza. Mamy jednak w naszej tradycji jeszcze inne znaki, które poprzez swoją wymowę zostały wyniesione do rangi symbolu narodowego. Istnieją one w naszej mentalności, w naszym szacunku do historii. Są związane z konkretnymi historycznymi wydarzeniami, choć nie mają rangi oficjalnej. Często jednak są to symbole tragiczne, sam ich widok przywołuje w naszych myślach wstrząsające momenty naszej narodowej historii. Takim symbolem jest znak Polski Walczącej. Jest to symbol walki Polaków z niemieckim okupantem w trakcie drugiej wojny światowej. Najczęściej kojarzony jest z Powstaniem Warszawskim, w którym tysiące dzieci, kobiet i mężczyzn oddało życie i zdrowie w beznadziejnej walce, z góry skazanej na klęskę.

Tragedii w naszej historii było wiele. Należy zachować o nich pamięć, nie po to — jak zarzucają nam niektórzy mędrkowie — by czcić klęski i porażki, ale by przekazać następnym pokoleniem, że dobro wspólne, jakim jest Ojczyzna, warte jest ceny najwyższej, a więc nawet poświęcenia własnego życia i własnej krwi. Dlatego też uważam, że ten symbol powinien zostać uznany oficjalnie za jeden z polskich symboli narodowych. Takie postanowienie pozwoliłoby na ukaranie osób, które bezczeszczą ten symbol z ignorancji czy też głupoty.

W niedawnym marszu ku czci Żołnierzy Wyklętych pojawił się transparent hołubiący Janusza Walusia, skazanego za morderstwo przeciwnika politycznego. Jeden z bydgoskich posłów pozwolił sobie na daleko posuniętą interpretację tego zdarzenia. Opublikował obelżywą opinię skierowaną w stronę radnego Jerzego Mickusia, oskarżając go, że ten czci mordercę. Tymczasem radna, której nazwiska nie wspomnę, a która idzie w jednym z pierwszych szeregów, w marszu Manify, swoją osobą uwiarygadnia brak szacunku dla polskiej historii. Skoro nie przeszkadza wam używanie jednego z polskich symboli w taki głupi sposób to gdzie jest wasz patriotyzm? Gdzie szacunek dla przodków, dla dobra wspólnego, dla Ojczyzny? Gdzie są wasze korzenie? W nazistowskich Niemczech, czy bolszewickiej Rosji? Kim zatem jesteście, bo Polakami zwać się nie powinniście. Jest tu też okazja do głębszej refleksji. Czy wszystko co nie jest prawnie zakazane, jest jednocześnie dobre i dozwolone? Czy wypada opluć symbol, który jest dla tysięcy Polaków znakiem i wspomnieniem tragizmu, śmierci, poświęcenia, ale i nadziei, że nawet największe zło da się pokonać.

Tysiące polskich ofiar są symbolizowane przez ten jeden znak. Literę P zakończoną kotwicą. I wy na nich napluliście.

Krzysztof Drozdowski

Krzysztof Drozdowski Autor

Publicysta, autor wielu książek historycznych.