Kultura 21 sty 2020 | Marta Kocoń
Dzieciom „Wycinanki” w teatrze się podobały [RECENZJA]

fot. Vladyslav Rimsha

Krótki spektakl dla najmłodszych – taką propozycję na otwarcie sezonu złożył bydgoszczanom Teatr Polski.

Premiera „Wycinanek. Listu z morza” miała miejsce 20 września. Produkcja ma uczcić stulecie stosunków dyplomatycznych między Polską a Japonią. Jest wspólnym dziełem twórców z obu krajów.

Zgodnie z tą okazją (i obowiązującym trendem) ma mówić o różnicach i szukaniu punktów stycznych między kulturami. Za motyw przewodni posłużył papier. – Japońska kultura ma origami, a w Polsce macie wycinanki. Bazując na tym pomyśle, przeszliśmy do historii o tym, jak dwie totalnie różne kultury mogą się spotkać – tłumaczył przed premierą reżyser Yojiro Ichikawa.

Taką symetrię, paralelę motywów obserwujemy w całym spektaklu: poza origami i polskimi ludowymi wycinankami mamy też piosenkę w języku japońskim i „Gdzie strumyk płynie z wolna”, kostiumy nawiązujące do kimona – i do polskiego stroju „ludowego” (chłopskie koszule). Dzieci usłyszą podstawowe słowa japońskie i ich polskie odpowiedniki, a na scenie pojawią się zwierzątka-zabawki na kijach i zwierzątka z origami.

Interakcja z publiką

Na potrzeby spektaklu zaaranżowano małą scenę Teatru Polskiego. Scenografia jest oszczędna, przyjazna zarówno dla najmłodszych, jak i ich opiekunów – bo nawet dorosły widz chętnie dla odmiany usiądzie wprost na wykładzinie zamiast na widowni. Dominuje biel: na ściankach parawanu-rotundy, na podłodze i w ubiorze aktorów. Kolorów nadają dopiero rzucone na nią przyćmione światła. Wszystko to składa się na spokojną, kojącą atmosferę, w której maluchy raczej nie są „przebodźcowywane”.

Sama historyjka toczy się swoim rytmem – podróż, spotkanie „dwóch światów” i ich reakcja na siebie nawzajem. Dzieci podążają za zmieniającymi się – jak dla nich może zbyt gwałtownie – intensywnymi nastrojami: od radości do wielkiego smutku wywołanego cudzą agresją.

– Nie płacz – spontanicznie pocieszało aktorkę jedno z dzieci. Na dziecięcych buziach malowało się wielkie przejęcie sytuacją. Choć nadmiaru bodźców nie ma, dla najmłodszych nawet moment intensywniejszego światła, głośniejszej muzyki czy właśnie silnych emocji może być problemem.

fot. Vladyslav Rimsha

Wydaje się więc, że zaklasyfikowanie spektaklu jako wydarzenia dla odbiorcy już od zera do lat trzech, jest jednak na wyrost. Najmłodszy, kilkumiesięczny widz, tak żywo zareagował na to, co działo się wokół, że w żaden sposób nie dał się pocieszyć, nawet przy pomocy aktorów. W ramionach mamy szybko opuścił salę.

Potrzeba zręczności

Sami aktorzy (Natsumi Kuroda, Michał Zawodzińki, Michalina Rodak) spisali się bardzo dobrze. Spektakl obywa się praktycznie bez słów (pada ich zaledwie kilka), cały przekaz z sukcesem opiera się na wyrazistych gestach i mimice. Ważnym elementem przedstawienia była interakcja z dziećmi: zwierzątka-zabawki do pchania dopominały się u nich o głaskanie czy ćwierkały im przy buźkach.

Operujący zabawkami aktorzy musieli wykazać się podziwu godną koordynacją ruchową, udanie naśladując przy tym zwierzęce głosy. Na wyróżnienie zasługuje Michalina Rodak, która ze szczególnym wyczuciem reagowała na to, co działo się wśród młodej publiki.

Także dla nieco starszych

Spektakl trwa ok. 35 minut – w sam raz. Dzieci po kilkunastu minutach zaczęły się delikatnie wiercić, ale zwrot akcji na nowo przykuł ich uwagę. Wydaje się jednak, że granicę wieku widzów warto by przesunąć – nie tylko, jak wspomniałam, nieco powyżej zera, ale i nieco powyżej trójki, bo z zainteresowaniem akcję śledziły także dzieci, które już przekroczyły trzy latka. Od strony estetycznej spektakl z pewnością usatysfakcjonuje również widzów dorosłych.

Nie należy bać się tego, co obce, strach może prowadzić do zła – zdają się mówić twórcy. Przesłanie to – słuszne, o ile jest właściwie rozumiane – wpisuje się w dominujący dziś w teatrach (kulturze i ideologii w ogóle) nurt, co warto mieć w pamięci.

Recenzja pierwotnie ukazała się w wydaniu „Tygodnika Bydgoskiego” z 3 października 2019 roku, przypominamy ją w związku z zapowiedzią „wyjazdu” spektaklu do Japonii. Więcej czytaj tutaj.

Marta Kocoń

Marta Kocoń Autor

Sekretarz Redakcji