Kultura 24 kwi 2019 | Marta Kocoń
Moniuszki marzenie o Polsce. „Straszny dwór” tym razem w baśniowym wydaniu

Natalia Babińska, fot. Anna Kopeć

– Mamy nadzieję, że po obejrzeniu tej inscenizacji poczujemy się chociaż przez chwilę jak we wspólnym domu – zapowiada reżyser Natalia Babińska. Premierą „Strasznego dworu” Opera Nova 27 kwietnia zainauguruje Bydgoski Festiwal Operowy.

Bydgoska opera po „Straszny dwór” sięgnęła ponownie po 25 latachpoprzednio spektakl był przygotowany jeszcze na deskach Teatru Polskiego. Tym razem reżyserię powierzono Natalii Babińskiej. To spod jej ręki wyszedł bydgoski „Rigoletto” i poprzednia Moniuszkowska realizacja – „Halka”.

Choć Babińska ma doświadczenie z Moniuszką, podkreśla, że łatwo nie było. – „Straszny dwór” dla realizatorów naprawdę jest „straszny” – mówiła na konferencji prasowej 23 kwietnia. – Zmierzenie się z operą, która jest tak bardzo znana, że każdy ma wobec niej wyższe wymagania, jest szczególnie zobowiązujące – tłumaczyła.

Twórcy spektaklu chcą „Straszny dwór” odczytać na nowo: nie zobaczymy kontuszów ani tradycjnego wnętrza dworku. – Będzie bardziej baśniowy, niż realistyczny. Szukamy polskiej mitologii – opowiadała reżyser.

fot. Anna Kopeć

W poszukiwaniach odwołano się do pogańskiej słowiańszczyzny. – Chodzi o to, żeby pokazać polskie myślenie, fantazjowanie, sięgnąć do czasów przedchrześcijańskich, przed czym nas oczywiście Moniuszko słowami Miecznika przestrzega – dodała. – Myślę, że szukanie takiego tropu jest czymś nowym, nietypowym, czym państwa zaskoczymy.

Twórcy spektaklu akcję osadzają w wyidealizowanym wieku XIX – i pytają, co by było, gdyby... gdyby Polska nie zniknęła z mapy, nie mierzyła się z problemem zaborów. Snują swoją fantazję, ale przypisują ją Moniuszce, który na scenie pojawi się osobiście.

Julia Skrzynecka, fot. Anna Kopeć

Sugerują, że twórczość była dla niego swego rodzaju ucieczką przed bolesną rzeczywistością – ale i sposobem na to, by zmieniać świat, „sztuką walczyć z tym, co negatywne”.

Motyw fantazji wyraźnie odzwierciedla scenografia. – Wymyśliłyśmy, że wszystko „dzieje się” w zegarze, wszystko jest kurantem, pozytywką – tłumaczyły Diana Marszałek i Julia Skrzynecka. Moniuszko ucieka w świat swojego dzieciństwa, bawi się kurantem, stąd nasze założenie scenograficzne opiera się na kręcącej się płycie pozytywki.

Zapowiadają, że płyta zatrzyma się tylko raz: kiedy rzeczywistość powstania styczniowego wedrze się w akcję sceniczną w postaci konduktu żałobnego...

Do baśniowości i fantazji dostosowano także stroje. – Będą mieniły się feerią barw, są fantastyczną wizją mody z połowy XIX wieku – opowiadała autorka kostiumów Martyna Kandera. Pojawią się też elementy polskiego stroju narodowego.

Kolejną nowością bydgoskiego „Strasznego dworu” będzie duża rola tańca. – Nie była to wyłącznie kwestia stworzenia mazura w scenie fianłowej, jak zazwyczaj – opowiadała choreograf Anna Hop. Poza epizodami, zobaczymy trzy duże sceny z udziałem artystów baletu.

Anna Hop, fot. Anna Kopeć

Czymś znanym i „swojskim” wśród tych wszystkich nowinek ma być muzyka. – Moim zadaniem jest przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa naszym słuchaczom – uśmiechał się sprawujący kierownictwo muzyczne Piotr Wajrak. – „Straszny dwór” płynie w naszych żyłach, znamy tę muzykę wszyscy doskonale i musimy czuć się z nią dobrze – tłumaczył. Przypomniał, że Moniuszko czerpie garściami z polskiej muzyki ludowej to stąd bierze się poczucie „swojskości”.

Piotr Wajrak, fot. Anna Kopeć

„Straszny dwór” Opera Nova zostawiła sobie specjalnie na trwający Rok Moniuszkowski – ogłoszony z okazji 200. urodzin kompozytora. Reżyser Babińska podkreśliła, że premiera ma być okazją do świętowania, a swoim widowiskiem twórcy chcą łączyć, a nie dzielić. Stąd w sztuce nie znajdziemy obrazów krytycznych.

Znajdziemy jednak kontrowersję: na scenie nie zabrzmi aria Hanny. – Na pewno będziemy musieli się zmierzyć z krytyką, pytaniami – przyznała reżyser. Tłumaczyła, że pod przesłaniem tej arii osobiście nie chciałaby się podpisać. – Za ojczyznę nie należy ginąć, ojczyznę trzeba wspólnie budować – argumentowała.

– Mamy nadzieję, że po obejrzeniu tej inscenizacji poczujemy się chociaż przez chwilę jak we wspólnym domu, jak powinno być – zapowiadała także. Tłumaczyła, że nie wszyscy polscy twórcy doceniają rodzimego kompozytora. – My jesteśmy z tych, którzy kochają Moniuszkę – mówiła z uśmiechem.

Bilety na premierę (27 kwietnia, sobota) i II premierę (28 kwietnia, niedziela) spektaklu rozeszły się w kilka godzin. Następna okazja do obejrzenia „Strasznego dworu” w czerwcu i wrześniu, a przedsmak pełnego widowiska będzie można poczuć podczas Moniuszkowskiego festynu na Wyspie Młyńskiej 5 maja (niedziela).

Czytaj także:

Finał majówki z Moniuszką. Wielki festyn na wyspie

Hity z Polski i zagranicy na 26. Bydgoskim Festiwalu Operowym

 

 

Marta Kocoń

Marta Kocoń Autor

Sekretarz Redakcji