Podróże 28 kwi 2018 | Redaktor
Holandia królestwem kwiatów [NA TURYSTYCZNYM SZLAKU]

fot. Krystyna Lewicka-Ritter

Blisko 60 procent światowego zapotrzebowania na kwiaty cięte realizują ogrodnicy holenderscy. Na swój los zostali właściwie „skazani” przez historię.

W XVII wieku bowiem, w Zjednoczonych Prowincjach Niderlandzkich, bogaci mieszkańcy prześcigali się w licytacji cen na najrzadsze odmiany tulipanów przywożone do Europy z Imperium Osmańskiego. W czasach, gdy tona masła kosztowała 100 guldenów, za cebulkę tulipana odmiany Semper Augustus zapłacono nawet cenę 6 tys. guldenów, niektóre źródła mówią nawet, że 30 tys.! Ten swoisty „handel wiatrem”, jak nazwano później ową tulipanową gorączkę, załamał się ok. roku 1637. Ale miłość do kwiatów w Królestwie Niderlandów pozostała. Dziś ma ona bardzo konkretny wymiar. Handel kwiatami to potężna gałąź holenderskiej gospodarki.

Jak każda działalność gospodarcza, wymaga ona także specjalnych zabiegów PR-owskich. Służą temu co najmniej dwie spektakularne imprezy, na które do Holandii przybywają nie tylko rzesze biznesmenów, ale także tysiące, a może nawet miliony turystów. Pierwsza z nich to parada kwiatów.

Odbywa się ona ok. 20 kwietnia pod Amsterdamem, konkretnie pomiędzy miastami Noordwijk a Haarlem. Mnie dane było ją podziwiać na trasie pomiędzy miastami Tourhoug a Sasheim. To niewyobrażalne przedsięwzięcie! Przez niemal cały dzień trasą parady przejeżdżały duże, a nawet bardzo duże platformy, na których umieszczono przepiękne, cudowne, florystyczne kompozycje przedstawiające czy to postacie z bajek, z filmów, obrazki z życia wzięte, jak na przykład instrumenty muzyczne, zwierzęta czy wazony pełne kwiatów. Po prostu cuda-wianki!

Przepiękne kompozycje wykonane z żywych kwiatów i ich cebulek, nie dość, że zachwycały kolorystyką, to rozsiewały wokół siebie przepiękne zapachy. W świat wysyłano tysiące, a może nawet miliony zdjęć pokazujące nie tylko kunszt holenderskich florystów, ale przede wszystkim zachwycające kwiaty, kwiatki i kwiateczki, które wyhodowali holenderscy ogrodnicy. Do tego liczne równie piękne i paradne orkiestry dęte, prowadzące poszczególne grupy platform.

Drugim nieprzeciętnie piękną PR-owską inicjatywą gloryfikującą kwiatowy kunszt Holendrów jest

Keukenhof – Ogród Kwiatów.

W tłumaczeniu Keukenhof znaczy po prostu ogród kuchenny. To tu, na terenach dzisiejszej miejscowości Lisse, polowała księżna Jakoby z Bawarii (XV wiek) i to tu zbierała ona zioła do zamkowej kuchni.

W XIX wieku powstał na tym terenie przepiękny park, którym od 1949 roku władają holenderscy ogrodnicy, organizujący na parkowych rabatach coroczne wystawy kwiatów, prezentujące najpiękniejsze i najnowsze odmiany tulipanów, narcyzów, żonkili, hiacyntów i innych wiosennych kwiatów cebulowych. (by wyhodować nową odmianę tulipana potrzeba ok. 20-25 lat pracy genetyków i ogrodników). To największy (32 ha) i najwspanialszy ogród tego typu na świecie!

A w nim… Najpierw rozległe, wielobarwne tulipanowe pola. Nie sposób opowiedzieć też słowami tego, co ukazuje się oczom człowieka po przekroczeniu bramy z napisem „Keukenhof”. Nawet najwspanialsze zdjęcia ani filmy nie oddadzą wrażeń i emocji, które towarzyszą zwiedzającym rabaty pełne wielobarwnych kwiatów. Te zostały pomieszczone zarówno na wolnym powietrzu, wkomponowane w zieloną przestrzeń przepięknego parku zaprojektowanego (ok. 1830 r,) przez znanego architekta krajobrazu Zochera, jak i w pawilonach.

Ta żywa wystawa jest czynna wiosną tylko kilka tygodni na przełomie marca, kwietnia i maja. W okresie jesiennym zagoszczą tu lilie, orchidee i storczyki. Dość powiedzieć, że Ogród Kwiatowy Keukenhof od 1949 roku odwiedziło już ponad 50 milionów turystów. Rocznie wysadza się tu blisko 7 milionów kwiatów cebulowych. Kwiaty to potężna siła holenderskiej gospodarki. Widać to wszędzie, bo

Amsterdam też jest pełen kwiatów.

Można powiedzieć kwiatów i rowerów. I oczywiście turystów przybywających do stolicy kraju z najodleglejszych zakątków świata. Przybywają, by zobaczyć bajeczne, holenderskie kwiaty, a przy okazji zostawiają niewyobrażalne pieniądze w holenderskich hotelach, kawiarniach i restauracjach. Urzeka ich też Amsterdam pełen rowerów. Aż ciśnie się pytanie, co by się stało, gdyby wszyscy ci ludzie zdążający na rowerach do pracy, po zakupy, na spotkania biznesowe i towarzyskie, panie w szpileczkach i panowie w garniturach, matki z dziećmi i seniorzy, przesiedli się do samochodów. Nie, tego chyba nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić!

Nic więc dziwnego, że wśród Holendrów nie widać zbyt wielu ludzi z nadwagą. Po prostu gubią kalorie na rowerach, które są dla nich podstawowym środkiem lokomocji także w zatłoczonym Amsterdamie. Statystyki podają, że na 16 milionów mieszkańców kraju, rowerów jest aż 13 milionów, albo i więcej, bo tak naprawdę chyba nie da się tego policzyć.

Ulice i kanały amsterdamskie przyozdobione są także kwiatami. Kanały zresztą, to kolejna, nie tylko turystyczna, atrakcja. Kochają je także sami Holendrzy, organizujący sobie na łódkach m.in. okolicznościowe imprezy. Wśród nich bardzo modne i widowiskowe wieczory kawalerskie i panieńskie.

Kwiatami przybrane są również amsterdamskie pomniki, by wymienić tylko pomnik znanego holenderskiego malarza Rembrandta. Przed jego postumentem w Amsterdamie, postawiono też rzeźby postaci z jego obrazu „Straż nocna”. Piękny hołd złożony wielkiemu artyście. Tyle tylko, że obraz namalowany w 1642 roku, został poddany (po zaatakowaniu go nożem w 1975 r.) renowacji i… i okazało się, że ów nocny klimat obraz zawdzięcza nie samemu Rembrandtowi, ale ściemniałemu, zakurzonemu przez lata werniksowi. Nocna straż po odnowieniu okazała się zatem całkiem „dzienna”. W swojej pomnikowej wersji zaś straż Rembrandta nocą jest mroczna, a w dzień nawet słoneczna.

Opuszczam przepiękną Holandię z postanowieniem, że koniecznie muszę jeszcze kiedyś tu powrócić. Państwa także namawiam do odwiedzenia tego magicznego europejskiego kraju. Kraju, którego powierzchnia w latach 50. wynosiła 33 tys. km kw. Obecnie, gdy morzu wydarto urodzajane poldery zwiększyła się ona do 42 tys. km  kwadratowych, co stanowi 1/8 powierzchni Polski. Jeśli więc się tam Państwo wybierzecie, może do zobaczenia na turystycznym, holenderskim szlaku.

Krystyna Lewicka-Ritter

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor