Pozostałe 7 mar 2019 | Redaktor
Trwa misja Tokio. Mistrzowie pełni optymizmu

fot. Anna Kopeć

Iga Baumgart-Witan, Marcin Lewandowski i Paweł Wojciechowski po powrocie z niezwykle udanych halowych mistrzostw Europy w Glasgow opowiadali w Bydgoszczy dziennikarzom o swoich przeżyciach, emocjach i planach na przyszłość.

Paweł Wojciechowski, Marcin Lewandowski, Iga Baumgat-Witan, Iwona Baumgart/fot. Anna Kopeć

fot. Anna Kopeć

O złocie w sztafecie 4x400 metrów kobiet i wpadce w biegu indywidualnym:

Iga Baumgart-Witan:

Czułam stres przed sztafetą. Chciałam wyjechać stamtąd z medalem. Wiedziałam, że stać mnie na to było już w biegu indywidualnym. Byłam dobrze przygotowana. Nie wiem, czy bym ubiegała medal, ale bez problemu powinnam być w finale. Było mi strasznie przykro, byłam rozgoryczona. Dzięki sztafecie podniosłam się z tej porażki. Gdybym wyjechała po biegu indywidualnym do domu, to bym to przeżywała bardzo długo. A tak miałam jeden dzień na przeżywanie i musiałam się szybko zebrać. Jeszcze w ten sam dzień rozmowiałam z psychologiem, z mamą, przyjaciółmi, z mężem, żeby jak najszybciej się podnieść. Nie miałam nawet czasu, żeby się popłakać po tym swoim biegu indywidualnym.

Bardzo pomogły mi dziewczyny. To mobilizuje, że to jest drużyna. Powiedziałam im przed biegiem, że się boję. Po prostu boję się. I wtedy, chyba Justyna Święty powiedziała mi, że nie przegrałam jeszcze żadnego biegu w tym roku, tylko ten jeden wypadek przy pracy, więc mam zrobić swoje i biec jak potrafię, to bez problemu wygramy. I tak zrobiłam.

fot. Anna Kopeć

Iwona Baumgart - mama i trenerka Igi:

Co nie zagrało w biegu indywidualnym? Wszystko! (wtrąciła Iga) Miała z torów po 200 metrach zejść pierwsza lub druga, a zeszła czwarta. Hala jest tak specyficzna, ma wąskie łuki, a Iga ma takie warunki fizyczne, że jeśli nie zbiegnie po pierwszym okrążeniu na czele, a na czwartej pozycji, to już ma niewielkie szanse. W biegu półfinałowym była też bardzo mocna stawka – późniejsze złota i srebrna medalistka.

O rywalizacji ze świetnymi norweskimi biegaczami, braćmi Ingebrigtsenami

 

fot. Anna Kopeć

Marcin Lewandowski:

Bracia są ewenementem na skalę światową. Każdy z nich sięgał już po złoty medal na mistrzostwach Europy na otwartym stadionie na 1500 metrów. Najmłodszy z nich biega na najwyższym poziomie światowym. Jego rekord życiowy jest dużo lepszy niż nasz rekord kraju, mimo że ma dopiero 19 lat. Ale jak widać można z nimi wygrywać. Pokazywałem to wielokrotnie i bardzo się z tego cieszę. Trzeba robić swoje.

O 15 skokach konkursowych

fot. Anna Kopeć

Paweł Wojciechowski:

Ostatni raz tyle skakałem chyba na mistrzostwach świata. To jest coś, czego sam po sobie bym się nie spodziewał. Przekroczyłem swoje granice. Spodziewałem się, że na zawodach mogę skoczyć osiem razy. A w Glasgow aż 15 i to te końcowe były najlepsze. Jako żołnierz musiałem walczyć do końca i wywalczyłem swoje tak, jak trzeba.

To był ciężki konkurs po ciężkich eliminacjach. Zapomniałem koszulki. Nie byłbym sobą, gdyby to się nie stało. Wszystko co miało mieć miejsce, to się wydarzyło. Wyrwałem ten medal z szyi Piotra Liska. Jeszcze nie raz z nim przegram. Nie raz może też wygram. Obym nie musiał znowu czekać osiem lat na kolejny medal.

O kłótniach przed zawodami

fot. Anna Kopeć

Wiesław Czapiewski - trener Pawła Wojciechowskiego:

Żadnej kłótni nie było. Normalna rozmowa. Ustalaliśmy taktykę przed zawodami. Ale rozgrzewka była trudna, tak jakoś nie szło najlepiej. Trzeba było trochę zmienić sposób skakania, wcześniej zacząć. I tak to wyszło, całe szczęście, że efekt był.

Paweł Wojciechowski:

Nie oszukujmy się, trener się nie kłócił, jest szefem. To ja się próbowałem kłócić, ale poklepałem się po ramieniu, poszedłem po rozum do głowy i wróciliśmy szybko na właściwe tory.

O misji Tokio

fot. Anna Kopeć

Iga Baumgart-Witan:

Plan jest taki, żeby biegać coraz szybciej. Mam wpływ na to, żeby ciężko trenować. Przygotować się dużo lepiej psychicznie do indywidualnych biegów. Glasgow to była nauka. Cel jest taki, żeby być zdrową, biegać coraz szybciej i pobić rekord życiowy. Oby tak było do Tokio. I nieważne, z jakim wynikiem, ale przywieźć medal. Choć zdaję sobie sprawę, że to chyba prędzej w sztafecie może się udać.

Paweł Wojciechowski:

Gdybym miał coś poświęcić za medal na igrzyskach, to poświęciłbym marzenia o sześciu metrach. Jeśli nie musiałbym skoczyć sześciu metrów, żeby zdobyć ten medal, to już nie musiałbym w życiu tak wysoko skoczyć. Bo rekordy można pobić, a medalu nikt nikomu nie zabierze.

Marcin Lewandowski:

Na 1500 jeszcze długa droga przede mną. Afryka dominuje w biegach średnio i długodystansowych. Tokio jest za półtora roku i to jest ta droga, którą muszę przejść i myślę, że poradzę z nią sobie bardzo dobrze. Wygrywałem z zawodnikami z Afryki na imprezach rangi mistrzowskiej, w których liczy się taktyka, trzeba myśleć, umieć się zregenerować. Ja jestem turniejowcem. Imprezy mistrzowskie to jest moja wielka szansa.  

O 800 metrach i przyszłości w maratonach

Marcin Lewandowski:

Cztery razy byłem w finale mistrzostw świata na 800 m i chcę się jeszcze liczyć na świecie na tym dystansie. A maratony? Prędzej w Bydgoszczy doczekamy się hali, niż ja będę biegać maratony. Nie cieszy mnie to, nie bawi. Sport to moja praca, to też jest dla mnie przyjemność i część mojego życia, i w maratonach siebie nie widzę.

 not. jk

 

 

 

 

 

  

 

 

 

   

 

 

 

 

 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor