Największy problem z narkotykami mają dziś nie młodzi, a 40-latkowie [OPINIA]
Młodzi są dziś bardzo słabi psychicznie, dlatego sięgają po narkotyki. Problem jest jednak dużo poważniejszy w przypadku ich rodziców – dzisiejszych czterdziestolatków – uważa ks. Jarosław Wąsowicz, w nawiązaniu do naszego artykułu o narkotykach dostępnych w bydgoskich szkołach.
Inne z kategorii
W rocznicę zakatowania bł. ks. Popiełuszki: Wojewoda i świat cały
Ta brzydka polityka [FELIETON]
Ks. Jarosław Wąsowicz
salezjanin, historyk, publicysta magazynu „Don Bosco”, „Gazety Polskiej Codziennej”, „Kuriera Wnet” i Radia Merkury Poznań. Dyrektor Archiwum Salezjańskiego Inspektorii Pilskiej. Organizator Patriotycznych Pielgrzymek Kibiców na Jasną Górę. Od 25 lat związany z Salezjańskimi Wspólnotami Ewangelizacyjnymi.
Narkotyki to jest zaraza, największy demon dzisiejszych czasów, który może zniszczyć młodych. Młodzież jest dziś mniej odporna niż na przykład pokolenie młodzieży z lat 70. i 80 ubiegłego wieku. My, żeby coś zjeść, musieliśmy od dziecka stać w kolejkach, nie było żadnych atrakcji poza dwoma programami w telewizji, nie mieliśmy perspektyw. Człowiek musiał od dziecka być twardy i sobie radzić. Byle co go nie załamywało. Dzisiejsi młodzi mają wszystko, o nic nie muszą walczyć i przez to są dużo słabsi.
Jakiekolwiek niepowodzenie, kłótnia w rodzinie, problemy z rówieśnikami mogą spowodować, że sięgną po narkotyki. Do tego trzeba dodać następną zmorę dzisiejszych czasów – rozpad małżeństw. Rodzice tych nastolatków zbyt łatwo się rozstają, nie próbując walczyć o siebie. W tym wszystkim ci młodzi szukają odskoczni, a że największy biznes robi się dziś na narkotykach, wpadają w uzależnienia. Biorą jedną pastylkę i odjeżdżają w „krainę wiecznych łowów”.
Czytaj też: Bydgoskie szkoły pełne narkotyków
Idzie odnowa moralna
Młodzi próbują narkotyków, kompletnie nie zastanawiając się nad tragicznymi konsekwencjami. Nie myślą o tym, że mogą się uzależnić. Miałem z nimi wiele takich doświadczeń, choćby podczas festiwali Przystanek Woodstock. Jako ksiądz pojechałem tam jako jeden z pierwszych, byłem założycielem Przystanku Jezus razem z młodzieżą ze stowarzyszenia Pustynia Miast. Po festiwalu udało nam się zaprosić wielu tych młodych na pielgrzymkę na Jasną Górę. Wyszliśmy dzień po Woodstocku i zaczęli mi padać po drodze. Mieli w sobie ogromną chęć niezażywania już więcej narkotyków, ale nie przeszli detoksu i przewracali się na ulicy. Po kolei odwoziliśmy ich do szpitala.
Patrząc na młodych, widzę więc ich ogromną słabość, ale analizując ich postawy - bo młodzież bardzo mnie interesuje - widzę jednocześnie wśród nich pewne odrodzenie. Proszę spojrzeć choćby na ich wybory polityczne w ostatnim głosowaniu. 90 proc. młodych oddało swój głos na partie konserwatywne. To pokazuje, że cała promocja życia na luzie, w stylu „róbta co chceta” czy nachalna promocja homoseksualizmu i rozmaitych dewiacji w mediach kompletnie do nich nie trafia. Odrzucają to, chcą mieć normalne rodziny – męża, żonę, dzieci, pracę. Stąd też bierze się u młodych, co również obserwuję – fascynacja Żołnierzami Wyklętymi, którzy mieli jasno sprecyzowany program. Są wbrew ideologii dzisiejszego świata, ale młodych przekonują.
Oczywiście zło jest krzykliwe, ale nie panuje nad młodymi. Idzie odnowa moralna wśród młodych i to dla nas ogromna nadzieja.
Pokazywać bohaterów, planować czas
Przypadek opisany w reportażu „Tygodnika Bydgoskiego” - młodzi ze wspólnoty, razem biorący narkotyki (reportaż "Rodzice się modlili, dzieci zbierały na narkotyki" - czytaj tutaj), to jest klasyczny przykład solidarności grupowej. Pięknie zgrali się jako paczka i w dobrym, i w złym – mogli grać jako zespolik kościelny, a potem razem na imprezie zażywać narkotyki.
Jak ratować młodych? Trzeba robić tak, jak mówił ks. Jan Bosko. Najważniejszy jest system prewencyjny – jak najlepsze organizowanie czasu młodzieży, rozmawianie i ciągłe bycie z nimi. Zło może się przypętać, jak się ich na moment zostawi.
Młodym trzeba też za wzór stawiać rówieśników, których historia mocno do nich przemówi. Z doświadczenia wiem, że bardzo trafia do nich Inka (sanitariuszka 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, w 1946 r. skazana przez stalinowski sąd na śmierć w wieku niespełna 18 lat – przyp. red.) czy Poznańska Piątka (pięciu młodych wychowanków Salezjańskiego Oratorium świętego Jana Bosko w Poznaniu; aresztowani przez gestapo, więzieni przez dwa lata, zamordowani w 1940 r. - przyp.red.). Im też w życiu łatwo nie było.
Z praktyki w konfesjonale wiem, że wielu młodych zmaga się z uzależnieniem od narkotyków, ale najgorzej z tym nie jest wcale wśród młodzieży. Dużo większy problem z narkotykami ma pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków – moich rówieśników, urodzonych między 1970-77 rokiem. Pod koniec lat 80. zaczynaliśmy liceum, na naszych oczach dokonywała się transformacja. Za naszych czasów w Polsce narkotyki nie były powszechne, praktycznie ich nie było. Dziś panuje wśród ludzi w tym wieku ogromna dengrengolada moralna – spójrzmy choćby na ilość rozwodów.
not. mag