"Na pokuszenie". Nowy film Sofii Coppoli warto zobaczyć [RECENZJA]
Materiały dystrybutora
Sofia Coppola, zdobywczyni kilkunastu filmowych nagród (w tym Oscara, jak również Złotych Malin), powraca z nowym filmem. Na początku września swoją premierę miał obraz „Na pokuszenie”.
Inne z kategorii
Film przenosi nas do XIX wieku, do Wirginii, gdzie już od 3 lat trwa zbierająca krwawe żniwo wojna secesyjna. Pierwsze ujęcia ukazują urokliwą leśną panoramę i choć w tle co rusz słychać kanonadę, to nie sposób nie zachwycić się tym widokiem. Za chwilę ujrzymy dziewczynkę zbierającą grzyby. Przypadkiem znajdzie ona rannego żołnierza Unii. Po chwili młoda Amy podejmie decyzję o udzieleniu mu pomocy. W dalszej części widzimy już okazały budynek szkoły dla dziewcząt, gdzie ledwo żywy kapral McBurney (Colin Farrell) dochodzić będzie do siebie. Z początku sceptycznie nastawiona dyrektorka placówki, pani Martha (Nicole Kidman), nakazuje w końcu podopiecznym wnieść żołnierza do środka. Sama natomiast postanawia opatrzyć jego rany. Z czasem poznajemy wszystkie uczennice, a także nauczycielkę Edwinę (Kirsten Dunst). John McBurney wraca powoli do zdrowia, zaczynają się także rodzić pewne relacje między nim a poszczególnymi bohaterkami. Początkowa obawa i niechęć do Jankesa przeradzają się sukcesywnie w ciekawość, kiełkujące zaufanie, a finalnie – pożądanie. Kapral, widząc, że szkoła stała się dla niego bezpieczną przystanią, oferuje swoją pomoc w drobnych naprawach czy pielęgnacji ogrodu wokół budynku. Tym jeszcze bardziej zyskuje w oczach kobiet. Napięcie z każda minutą wzrasta. W tym spektaklu uczuć i namiętności zaczyna klarować się niebezpieczna relacja czterech osób: Johna, Marthy, Edwiny i uczennicy Alicii. Każda postać zdaje się kierować innymi przesłankami, każda ma inne intencje, choć mianownik zdaje się być wspólny. Z czasem jednak sytuacja zaczyna przybierać dramatyczny obrót, a finał wywróci wszystko do góry nogami…
„Na pokuszenie” to remake obrazu Dona Siegela – „Oszukany”. Oba filmy mają jednak swoje wspólne źródło w postaci powieści Thomasa Cullinana. Wersja współczesna nie różni się zbytnio od tej z 1971 roku. Fabuła pozostała praktycznie nienaruszona. Co ciekawe jednak, Coppola nie zdecydowała się na ukazanie wątku kazirodczego związku z wersji Siegela. Nie uświadczymy też postaci czarnoskórej służącej Hallie czy sceny pocałunku kaprala i małej Amy z początku filmu. Jeżeli chodzi o samą realizację, to nie ma się raczej do czego przyczepić. Nieco senna narracja (szczególnie w pierwszej połowie), miejscami teatralny sznyt i ładne ujęcia tworzą specyficzny klimat, który może nie hipnotyzuje, ale przykuwa uwagę w należyty w sposób. Aktorstwo wypada nieźle, szczególnie Dunst i Kidman. Farrell z kolei dopiero w drugiej części pokazuje, na co go stać, serwując widzom solidną dawkę ekspresji. Będąc szczerym jednak, w roli kaprala McBurneya wyżej oceniam Clinta Eastwooda z „Oszukanego”.
Coppola po raz kolejny udowadnia słuszność wyboru filmowej drogi. Może „Na pokuszenie” nie jest dziełem na miarę „Miedzy słowami”, ale widać tu dobrą rękę reżysera, aktorsko to także wysoka półka. Ta historia zgubnej namiętności w czasach wojny absorbuje, zarazem jednak wymaga od widza pewnej dozy cierpliwości. Coppola przy okazji, nie pozostawiając raczej miejsca na domysły, prowadzi nas do nieuchronnych rozwiązań, a zarazem jednoznacznych spostrzeżeń. Jej najnowszy film to kino miejscami dość wysublimowane, czasem usypiające czujność widza, lawirujące między gatunkami, a przez to godne uwagi. Jeśli nie widzieliście „Oszukanego”, to twór Coppoli może stanowić idealną propozycję na wrześniowy seans w kinie.
Paweł Baranowski