Film 2 wrz 2017 | Redaktor
„Obdarowani”, czyli walka o dziecko [RECENZJA]

To z pewnością jedna z ciekawszych premier drugiego półrocza. Po kasowych widowiskach typu „Dunkierka” czy „Wojna o planetę małp” warto wybrać się na spokojniejszy seans i poznać tę wzruszającą historię.

„Jeśli umiecie diagnozować radość dziecka i jej natężenie, musicie dostrzec, że najwyższą jest radość z pokonanej trudności, osiągniętego celu, odkrytej tajemnicy”. Te słowa Janusza Korczaka to przykład na to, że wychowanie dziecka jest sztuką obserwacji, uczenia się każdego dnia jego nawyków i reagowania na nie. Wychowanie młodego człowieka to z pewnością pedagogiczny znój, ale obfitujący nierzadko w chwile ogromnej satysfakcji i radości. Zdarzyć się mogą jednak sytuacje wyjątkowe, wystawiające na ciężką próbę zarówno psychikę dziecka, jak i postawę czy zdrowy rozsądek opiekunów…


Na ekrany polskich kin wszedł właśnie obraz „Obdarowani”. To poruszająca opowieść, której bohaterką jest Mary, niezwykle utalentowana dziewczynka. Wiedzie spokojne życie pod skrzydłami wuja Franka, który pracuje jako „wolny strzelec”, naprawiając łodzie motorowe. Matka Mary, genialna matematyczka, popełniła samobójstwo kilka lat wcześniej. Teraz w opiece nad dzieckiem pomaga Frankowi sąsiadka – Roberta. O talencie dziewczynki dowiadujemy się w momencie, gdy zostaje wysłana do szkoły. Proste zadania matematyczne nie stanowią dla niej żadnego wyzwania. Skalę zdolności ukażą dopiero obliczenia na dużych liczbach, których Mary dokonuje w pamięci. Nauczycielka, zaintrygowana ponadprzeciętnym umysłem swojej uczennicy, postanawia porozmawiać z jej opiekunem. Frank studzi jednak jej entuzjazm, odrzuca też propozycję dyrektorki szkoły, która oferuje Mary stypendium w jednej z najlepszych szkół w stanie. Wtedy właśnie na horyzoncie pojawia się apodyktyczna matka Franka – Evelyn. Pragnie spotkać się z nigdy niewidzianą wnuczką, co więcej – domaga się prawa do opieki nad nią. I tutaj następuje przełom fabularny i pewna zmiana nastroju. Zaczynamy dostrzegać różnice w postawach obu „stron”. Frank, odrzucając propozycję stypendium, chce jedynie zapewnić Mary normalne dzieciństwo, z dala od „piętna geniuszu”. Z kolei Evelyn to osoba, która najwyraźniej pragnie zachować ciągłość matematycznego drzewa genealogicznego, wszak sama parała się królową nauk. Jest przy tym na tyle zdeterminowana, że swych praw domagać się będzie w sądzie, zapominając, że najbardziej ucierpi na tym sama Mary.

 

Reżyser Marc Webb, twórca chociażby dwóch odsłon przygód Spider-Mana, prezentuje tym razem historię niezwykle ciepłą i wzruszającą, o sporym ładunku emocjonalnym. Cieszy fakt, że twórcy nie poszli w zbytnie obrazowanie genezy i rozwoju „daru” Mary. Aspekt ten stanowi jedynie tło dramatu i wszelkich niuansów z nim związanych. Dzięki temu, paradoksalnie, film zyskuje na atrakcyjności. Warto jednak podkreślić, że „Obdarowani” nie są kolejnym pretensjonalnym wyciskaczem łez, w którym bohaterowie w egzaltowany sposób uzewnętrzniają swoje problemy. Webb prowadzi wszystko ze stosownym umiarem, ale nie boi się przy tym poruszyć strun ludzkiej wrażliwości. Reżyser jednocześnie zadaje widzowi ważne pytania, porusza kwestie istotne zarówno z punktu widzenia dziecka, jak i dorosłego. Finał i drogi do niego prowadzące wydają się odpowiadać jednoznacznie, ale tak naprawdę każdy musi przeanalizować je na swój sposób.


Aktorsko produkcja wypada całkiem przekonująco. Mckenna Grace w roli Mary to z pewnością najjaśniejszy punkt filmu. Jej niezwykle swobodna gra i urocze, nieco zawadiackie usposobienie, przykuwają do ekranu i nie irytują ani przez moment. W rolę Franka wcielił się Chris Evans („Kapitan Ameryka”). Aktor może nie jest wulkanem ekspresji, ale tutaj spisał się jak należy. Występ pozostałych odtwórców również należy zaliczyć do udanych, choć niektóre postaci są dość słabo nakreślone. Podobnie jak niektóre wątki, które z powodzeniem mogłyby zostać pominięte, jak np. romans Franka z nauczycielką Mary.


„Obdarowani” to jedna z ciekawszych premier drugiego półrocza. Z pewnością nie będzie to czas stracony, a przy okazji może dowiemy się czegoś o sobie samych… I byłbym zapomniał, podczas projekcji mogą się przydać chusteczki.

 

Paweł Baranowski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor