„Strażnicy Galaktyki vol. 2”: kolejny sukces kasowy Marvela
Robert Downey Junior w roli Iron Mana/Materiały dystrybutora
Do kin niedawno weszli „Strażnicy Galaktyki vol. 2”. Ich boxoffice wynosi już ponad 700 milionów dolarów. Od kilku lat to już standardowy wynik finansowy filmów Marvela.
Inne z kategorii
To nie koniec żniw, bo film nadal gości na ekranach – zyski zwiększy też dochód ze sprzedaży DVD i Blue-ray. „Strażnicy” to pierwszy film Marvela w tym roku, a czekają nas jeszcze dwa – „Spider-man: Homecoming” oraz „Thor: Ragnarok”. To imponujący wynik jeśli chodzi o kino superbohaterskie.
Jeszcze 10 lat temu żadna wytwórnia filmowa nie mogłaby nawet marzyć, że będzie wydawać trzy filmy rocznie o tej tematyce, a jednocześnie do dziś ani jedna firma poza Marvel Studios nie jest w stanie dokonać czegoś podobnego. Owszem, w obietnicach na następny rok mamy trzy filmy na podstawie komiksów DC Comics, ale to dopiero pieśń przyszłości.
Wrażenie robi nie tylko liczba produkcji Marvela, ale i ich wyniki finansowe. Dotychczas ukazało się 15 ekranizacji w tym filmowym uniwersum, zwanym MCU (Marvel Cinematic Universe) – tylko trzy z nich zarobiły mniej niż 500 mln dolarów, a cztery przekroczyły sumę miliarda dolarów. Nie mówiąc już o tym, że większość z tych filmów ma dobre, jeśli nie świetne recenzje, czego nie można powiedzieć o produkcjach konkurencji (pamiętamy, co działo się rok temu przy okazji „Batman vs. Superman” i „Legionu samobójców”).
10 lat temu nikt nie przewidywał, że Marvel może dojść do takiej potęgi. Nie mówiąc już o tym, że firma w połowie lat 90. ogłosiła bankructwo, przez co w ciągu następnych lat potraciła prawa filmowe do swoich najbardziej znanych postaci – Spidermana, X-manów czy Fantastycznej Czwórki.
Stąd rozpoczęcie serii MCU od dużo mniej znanego Iron Mana nie wróżyło tak wielkiego sukcesu.
Ostatecznie film nie tylko zarobił ponad 585 mln dolarów, ale sprawił, że każdy obraz z tą postacią zarabiał już tylko więcej (do poziomu 1,2 mld przy części trzeciej).
Jaki jest przepis Marvela na sukces? Przede wszystkim wytwórnia nie bała się podjąć ryzyka i zatrudnić kompletnie nieznanych twórców, którzy po prostu mieli pomysł na te mniej znane postaci lub byli ich fanami. Do momentu otrzymania szansy od Marvela tworzyli mniej znane filmy lub seriale (może poza Kennethem Branaghanem). Równie istotne było zatrudnienie odpowiednich aktorów. Robert Downey Junior w roli Iron Mana sprawdził się wręcz idealnie. Dla aktora, znanego hulaki, był to pierwszy większy angaż po powrocie z odwyku (wypisz wymaluj Tony Stark). Chris Hemsworth był słabo znany szerszej publiczności, tak samo Tom Hiddleston (ich kariery dopiero się rozkręcały), a stworzyli świetny duet boskich braci w filmie „Thor”.
Innym składnikiem sukcesu filmów Marvela i zarazem piętą achillesową filmów DC, na którą zwraca uwagę videobloger i znawca komiksów Patrick (H) Willems, jest to, jak postacie Marvela się rozwijają. Każda z nich w trakcie historii mierzy się z trudnościami, które dokonują w niej jakiejś przemiany, dzięki czemu postaci te są bardziej ludzkie. Właśnie tego brakuje bohaterom ostatnich filmów DC.
Innym powodem początkowego powodzenia Marvel Studios może być popularność serii „Civil War” (wydawanej w latach 2006–2007), która okazała się sporym sukcesem wydawniczym i wzmocniła, przynajmniej w świecie komiksu, pozycję Iron Mana i Kapitana Ameryki – głównych antagonistów serii. Sam konflikt otrzymaliśmy również w filmie, jednak w skromniejszej wersji niż w komiksie, gdzie walka angażowała większość bohaterów uniwersum.
Wydawać by się mogło, że po tylu sukcesachwydawnictwo powinno święcić triumfy w sprzedaży historii obrazkowych. Jednak okazuje się, że od czasów Civil War Marvel boryka się z coraz słabszymi wynikami w sprzedaży komiksów. Na początku tego roku portal Bleeding Cool opublikował dane największych sprzedawców komiksów w Ameryce – zgodnie z nimi w grupie 10 najlepiej sprzedających się tytułów zaledwie jeden należał do Marvela, pozostałe – do DC. I jest to swego rodzaju paradoks, że wydawnictwo, którego historie po przeniesieniu na ekran recenzenci mieszają z błotem, świetnie radzi sobie w świecie komiksów, to natomiast, które ma świetne wyniki w filmie, nie umie przełożyć sukcesu na sprzedaż historii na papierze. Ale taka już specyfika tego świata – o przyczynach obecnych w nim zjawisk można pisać wiele. Jednak przede wszystkim czasem warto samodzielnie w ten świat zajrzeć.
Jan Frymark