„Mocni krzyżem”. O świętych i ich nieszczęściach [RECENZJA KSIĄŻKI]
O doświadczeniu choroby, które stało się doświadczeniem Boga w życiu świętych, opowiada książka Elżbiety Wiater „Mocni krzyżem”.
Inne z kategorii
Opowieści znad Brdy – książka Andrzeja Piechockiego
Kiedy słyszę powtarzane w ostatnich czasach porzekadło (ludowe czy raczej miejskie?) „starość się Panu Bogu nie udała”, zastanawiam się, czy nie należałoby zapytać: „A czy śmierć Pana Jezusa na krzyżu się Panu Bogu udała?” Ale jeśli powszechnie uważa się starość człowieka za okres, którego – delikatnie mówiąc – nie wyczekujemy z radością, to przecież dzieje się tak dlatego, że w naturalny sposób w starości dotykają nas choroby i rozmaitego rodzaju niesprawności. Choć przecież zdarza się, że nieszczęście takie dotyka człowieka i w wieku młodszym.
O takich właśnie sytuacjach – doświadczeniu choroby, które stało się doświadczeniem Boga w życiu świętych – opowiada książka Elżbiety Wiater „Mocni krzyżem”. Jest to wybór – oczywiście subiektywny, dokonany przez autorkę – historii z rozmaitych epok, od średniowiecza (książkę otwiera przejmujący życiorys bł. Małgorzaty, który czyta się naprawdę z zapartym tchem) aż po umieszczony na końcu – znany niemal wszystkim - opis zmagań św. Jana Pawła II z chorobą Parkinsona.
Każdy rozdział otwiera krótki medyczny opis choroby, o której będzie tu mowa. Autorka wybrała, jak się zdaje, te, które spotykają ludzi współczesnego świata i naszego kręgu cywilizacyjnego. Jest więc mowa o zespole stresu pourazowego, na który cierpiała św. Bakhita, o astmie (św. Bernadetta), o chorobie psychicznej, która dotknęła św. Ludwika Martina – niedawno kanonizowanego ojca św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Warto tu powiedzieć, że choroba ojca była dla św. Teresy – osoby niezwykle wrażliwej – wręcz nadwrażliwej – źródłem ogromnego cierpienia.
Brakuje mi tu wprawdzie św. Jana Bosko – mojego ulubionego świętego, nękanego w starości okrutnym cierpieniem i chorobami, z którym heroicznie walczył. Ale z pewnością takich tomów można by napisać jeszcze dziesiątki. Czego szczerze autorce życzę.