Felietony 3 lut 2018 | Marcin Masny

To bardzo miło ze strony Bydgoszczy, że ma wolnościowego kandydata na prezydenta. I miło, że ten kandydat widzi analogie między niemiecką antysystemową, populistyczną partią AfD i antysystemowcami polskimi.

       

Autor to publicysta, tłumacz i poeta.

Współpracował m. in. z „Gazetą Bankową” i tygodnikiem „Niedziela”

Nie jest natomiast takie miłe, że – podobnie jak inni moi znajomi wolnościowcy – sam demonstruje wrogość do populizmu, a uwydatnia własne liberalne wyznanie wiary. Demonstrowanie własnych przekonań dla mołojeckiej chwały w ogóle nie ma sensu w polityce. Przyszłego prezydenta miasta wyborcy nie pytają np. o 500+, bo program finansowany jest przez rząd, a nie przez samorządy. Przyszłego premiera wyborcy nie pytają o to, czy lubi łysych, więc nie musi się chwalić, że ich nie lubi. O wyrazistość można skutecznie zadbać nie zrażając rodziców ani łysych, albo uderzając tylko w zdeklarowanych wrogów. Doskonałym przykładem jest obecny młody Sebastian Kurz, który tworzy właśnie rząd Austrii. Postać nietuzinkowa, jaskrawa, ale unikająca niepotrzebnych zwarć.

Bo w ogóle populizm jest na fali. Populistą jest Donald Trump i wcale nie jest taki głupi, ani taki zły. Bardzo osadzony w realiach III Rzeczypospolitej badacz opinii i doradca polityczny Jakub Bierzyński powiada z żalem: „Populiści mają jedną rzecz – wizję”. Bo jego ulubiona totalna opozycja nie ma wizji. Matthew Tyrmand, amerykański Żyd z wytrawną nutą polskości (po ojcu, polskim pisarzu), mówi: „Jestem nacjonalistą. Wierzę w suwerenne państwo narodowe jako najbardziej udaną i skuteczną formę rządów. Jestem populistą. Wola ludu powinna wytyczać kierunek państwa narodowego”. Wiem, wiem… wielu z nas (ja też) nie chce, aby wola ludu była ponad wszystkim. Kiedy Kornel Morawiecki gadał dwa lata temu o woli narodu, jeździliśmy na nim jak na łysej kobyle, że zasuwa Goebbelsem. Bo to Goebbels i Hitler uwielbiali się powoływać na „Volk”. Krzyczeliśmy, że ponad wolą ludu jest prawo naturalne. Że w ogóle lud nie ma woli, bo wola jest tylko i wyłącznie indywidualna.

No ale jakoś nie bardzo sobie wyobrażam sukcesu antysystemowców, którzy mówią ludowi: „Ludu, jesteś głupi”. Albo psioczą na PiS, że przekupił wyborców jałmużną 500+. Janusz Mikke, zwany Korwinem, lubi mówić ludowi: „Jesteście głupi”. W efekcie nie może zdobyć więcej niż 800 tysięcy głosów w żadnych wyborach. Zresztą przecież większość tych głosów – to wyraz sympatii dla niego w jego całokształcie, a nie dla pomysłu, żeby ludowi zabrać rządowe pieniądze. Wrogów programu 500+ jest zbyt mało, żeby na nich zbudować anty-PiS. Każdy ma w rodzinie kogoś, kto dostaje pieniądze na dzieci. I każdy rozumuje tak, że dobry PiS nas grabi, ale część oddaje, a źli poprzednicy nas grabili i wszystko dawali kumplom.

Od dawna próbuję tłumaczyć, że jedynym lekiem na PiS jest lepszy PiS. Lepszy PiS w PiS-ie, albo lepszy PiS poza PiS-em. Albo lepszy PiS po PiS-ie. Nie wiadomo jeszcze, jak. Co to znaczy „lepszy”? Ano po prostu lepszy. Wady partii rządzącej są widoczne, jak na dłoni. Lepszy PiS ich by nie miał. W lecie, kiedy prezydent Andrzej Duda zawetował ustawy sądowe i mówiło się o partii prezydenckiej, też wrzuciłem na portalu społecznościowym wołanie o nowy, lepszy PiS. Dwa dni później były minister spraw wewnętrznych, wsławiony niczym Herostrates za sprawą płonącej budki wartowniczej na Marszu Niepodległości, opublikował w poważnej gazecie artykuł „Nowy, lepszy PiS” namawiając prezydenta, aby takie coś powołał do życia. O nierozumny były ministrze! Prezydent Duda, choćby zjadł tysiąc kotletów, i choćby nie wiem jak się natężał, nie zdołałby stworzyć lepszego PiS-u. Ani w ogóle nic lepszego. Ani w ogóle nic. Po prostu nie jest typem twórcy.

A więc wróćmy do populizmu. Tyrmand używa definicji populizmu jako odwołania do woli ludu. Najczęściej w różnych językach populistą nazywa się kogoś, kto występuje w obronie mas ludowych przeciwko elitom. Faktem jest, że ten obrońca ludu zazwyczaj sam jest z elit, lub do elity aspiruje, często jednak przynajmniej na pewien czas udaje mu się zapewnić ludowi jakieś korzyści. Na przykład 500+. Chociaż znacznie lepszy w tym był Juan Domingo Perón, ikona populizmu. Po II wojnie światowej zapewnił biednym Argentyńczykom kilka lat dobrobytu. A potem – kłopoty. Podobnie było z polskim Edwardem Gierkiem. Dlatego cyniczny doradca polityczny nie mówi klientowi: „Realizuj politykę populistyczną”. Mówi tylko: „Bądź populistą do dnia wyborów”.

I tym nikczemnym podszeptem kończę niniejszy felieton adresowany do tysięcy obywateli, którzy dadzą się wpisać na listy rozmaitych komitetów w nadchodzących wyborach.

Marcin Masny

Marcin Masny Autor

Publicysta, tłumacz, poeta, współpracował m.in. z "Gazetą Bankową" i tygodnikiem "Niedziela"