Kultura 3 kwi 2017 | Redakcja

Jessica Chastain w roli Antoniny Żabińskiej prezentuje się naturalnie i swobodnie. / materiały prasowe

Historia Antoniny i Jana Żabińskich to urzekająca opowieść o miłości do zwierząt i ludzi w czasach wystawiających człowieczą naturę na ciężką próbę.

Miejski Ogród Zoologiczny w Warszawie to miejsce niezwykłe. Otwarte w 1928 roku zoo stało się z czasem chlubą Warszawy, mając w posiadaniu takie okazy jak chociażby azjatyckie słonie, zebry, lwy czy konie Przewalskiego. Rok po otwarciu dyrektorem placówki został Jan Żabiński – zoolog, fizjolog, wielki miłośnik zwierząt. Postanowił on zbudować na terenie ogrodu dom, w którym miał zamieszkać wraz z żoną Antoniną (niebawem na świat przyszedł ich syn – Ryszard). Zarówno zoo, jak i willa stały się później miejscem niezwykłych wydarzeń, a Żabińscy swoją postawą zapisali się złotymi zgłoskami w historii naszego kraju…

W 2007 roku światło dzienne ujrzała książka Diane Ackerman pt. „Azyl. Opowieść o Żydach ukrywanych w warszawskim ZOO”, ukazująca newralgiczny okres życia Żabińskich. Przyznać trzeba, że sama historia to arcyciekawy epizod z historii okupowanej Warszawy. Nic więc dziwnego, że po sukcesie książki postanowiono stworzyć ekranizację. Do polskich kin wszedł właśnie „Azyl” w reżyserii Niki Caro.

Obraz otwierają ciekawe kadry prezentujące teren zoo, wszędobylskie zwierzęta i odwiedzających zaaferowanych niecodziennym widowiskiem. Za chwilę kamera uchwyci samą Antoninę Żabińską (Jessica Chastain) witającą gości z uśmiechem, omiatającą wzrokiem klatki i wybiegi, po chwili mknącą na rowerze, by pomóc Antoniemu (Johan Heldenbergh) w pracy. Sielskie ujęcia pokazują, jakie podejście mieli do swojej pracy (i do siebie nawzajem) Żabińscy. Ackerman opisuje nam Antoninę jako kobietę niezwykle ciepłą, ufną i życzliwą, Jana natomiast jako człowieka stanowczego, a zarazem dobrodusznego. I takich właśnie widzimy ich na ekranie. Ważną postacią w filmie (w książce nieco mniej) jest także Lutz Heck – niemiecki zoolog, miłośnik podróży i polowań, specjalista w dziedzinie eugeniki i eksperymentów hodowlanych. Znał Żabińskich jako „kolegów po fachu”, w czasie okupacji wywiózł z warszawskiego zoo cenne okazy jako „depozyt”. Jego życiową misją było wskrzeszenie wymarłych gatunków, takich jak tarpan czy tur. Grany przez Daniela Brühla Heck to postać egocentryczna, dwulicowa i przebiegła. W filmie przywołana jest także postać Janusza Korczaka. Cieszy fakt, że o nim nie zapomniano i pokazano, jak wielkim poświęceniem i miłością wykazał się w stosunku do dzieci.

W 1939 zoo zostało zbombardowane. I choć reżyser przedstawia to dość oszczędnie, to jednak dramatyzm tych wydarzeń został zachowany należycie. Kratery po bombach, zniszczone klatki, martwe zwierzęta, łzy w oczach Żabińskiej – wszystko to składa się na tragedię nie tylko w samym zoo, ale także w skali makro. Znamienny jest moment, w którym Heck zabija orła – przejmująca i symboliczna scena. Żabińscy zostają na miejscu, opiekując się zwierzętami, które przeżyły. Z czasem poznajemy kolejne wydarzenia: utworzenie (a potem likwidację) getta żydowskiego, krótko zobrazowane powstanie warszawskie, jak również rzecz tu najistotniejszą – ukrywanie Żydów w willi.

Co można produkcji zarzucić, to brak rozmachu – większość wydarzeń i miejsc (film kręcono w Pradze) przedstawiona jest raczej w wąskiej panoramie. Widać, że twórcy bardziej skupili się na bohaterach, ich relacjach, rysach psychologicznych. I to wychodzi nad wyraz dobrze. Niekiedy narracja narzuca zbyt szybkie tempo, tak jakby Caro chciała zawrzeć w swym obrazie jak najwięcej. Jestem to jednak w stanie zrozumieć.
Na uwagę zasługują odtwórcy głównych ról, szczególnie Jessica Chastain („Służące”, „Crimson Peak”), której gra wypada niezwykle naturalnie i swobodnie. Widać tu duże zaangażowanie, a zarazem radość (szczególnie w scenach ze zwierzętami). Bardzo dobra rola.
Kolejny duży plus to muzyka skomponowana przez Harry’ego Gregsona-Williamsa („Shrek”, „Książę Persji”). Brytyjczyk serwuje nam zróżnicowaną ścieżkę dźwiękową, idealnie dopasowaną do danych scen; spokojną, kiedy trzeba czy też uderzającą w bardziej wyraziste tony w dramatycznych sekwencjach. Chapeau bas.

Może „Azyl” nie jest technicznym majstersztykiem, ale to film niesłychanie istotny, bowiem opowiada nam historię nie dość, że prawdziwą, to jakże krzepiącą i ważną dla naszej narodowej świadomości. Dając schronienie kilkudziesięciu Żydom, Żabińscy pokazali nie tylko wielką odwagę, ale i niezwykły altruizm. W tym miejscu warto przytoczyć słowa Jana Żabińskiego: „Spełniałem tylko swój obowiązek – jeżeli można komuś uratować życie, to należy spróbować”*. Wydarzenia w warszawskim zoo podczas II wojny światowej to piękna (ale i tragiczna) karta naszej historii. Warto o tym pamiętać.

autor: Paweł Baranowski

„Azyl”, reż. Niki Caro, dystrybutor United International Pictures Sp z o.o., polska premiera 24 marca 2017

Tagi Azyl, recenzja

Redakcja Autor