Bydgoszcz odmówiła, opera podniosła ceny – a Festiwal Kaczmarskiego i tak rozbił bank!

Bydgoski Festiwal Piosenek Jacka Kaczmarskiego jest najstarszą w Polsce imprezą tego typu. Pierwsza edycja ruszyła 20 lat temu w podbydgoskim Wtelnie, rok po śmierci Kaczmarskiego. Trwa do dziś, mimo wielu kłód rzucanych pod nogi organizatorom. Choć może te problemy paradoksalnie wzmacniają festiwal.
Inne z kategorii
Wyjątkowa wystawa o Bydgoszczy: Fotografia w nowym świetle!
Tańcz Kujawiaka z Mistrzynią Izabelą Grochowską!
Dwudziesty Festiwal Piosenek Jacka Kaczmarskiego przeszedł właśnie do historii. Przeszedł z wielkim hukiem – była to jedna z najlepszych edycji! Dopisali widzowie, wykonawcy i nawet miejsca festiwalowe. Nie przeszkodził brak środków ani ostracyzm niektórych instytucji związanych z kulturą. Prawda zawsze wygrywa – „po owocach ich poznacie”!
Tegoroczny festiwal rodził się w wielkich bólach. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie przyznało dotacji na tę imprezę. W jego ślady poszło miasto Bydgoszcz, dwukrotnie odrzucając wniosek organizatorów o wsparcie przedsięwzięcia. Po stronie Jacka Kaczmarskiego i jego poezji stanął, na szczęście, marszałek województwa kujawsko-pomorskiego. Pomogli prywatni przedsiębiorcy, między innymi Biuro Pielgrzymkowo-Turystyczne Arcus. Stowarzyszenie Bydgoscy Patrioci przeprowadziło 145 licytacji różnych przedmiotów, z których dochód przeznaczono na festiwal.
– To bardzo cieszy, kiedy nawet w najtrudniejszych chwilach znajdą się ludzie, którzy wesprą cię, podadzą rękę, staną z tobą w jednym szeregu. Dzięki takim ludziom można góry przenosić – uważa Grzegorz Dudziński, pomysłodawca i szef całego przedsięwzięcia.
Zmiana miejsca i nowa energia
Okazuje się, że czasem nawet klęskę można przekuć w olbrzymi sukces. Tak było z miejscem na drugi dzień festiwalu. Dotychczas przez wiele lat gala festiwalowa i występ gwiazdy odbywały się w sali kameralnej bydgoskiej Opery Nova. W tym roku organizatorzy otrzymali od opery żądanie trzykrotnej podwyżki i tak już bardzo drogiego wynajmu sali na kilka godzin w niedzielę. Dudziński zaczął szukać wśród właścicieli innych sal koncertowych. Tak trafił do muzycznego klubu Over the Under.
– Od właścicieli klubu usłyszałem, że będą zaszczyceni, jeśli drugi dzień festiwalu zrobimy u nich, i to za darmo. Znali nasze festiwale. Jak widać, lepiej rozumieli potrzebę dbania o polską kulturę niż instytucje kulturalne – ujawnia szef festiwalu. Ta zmiana początkowo wywoływała wiele obaw. Jak odbiorą ją widzowie i wykonawcy? Dziś już nikt nie ma wątpliwości – to był strzał w dziesiątkę! Wystrój klubu jest nieco undergroundowy, z odrobiną luzu, ale z klasą. Taki klimat bardziej pasuje do Kaczmarskiego niż marmurowe, snobistyczne przestrzenie Opery Nova.
Organizatorom pomagało wielu ludzi. Sąsiedzi Grzegorza Dudzińskiego z Wtelna upiekli ciasto, które sprzedawali na festynie. Dochód przeznaczyli na Światłownię. Zgłaszali się wolontariusze, oferujący swoją pomoc w trakcie prac festiwalowych. Między innymi był to Paweł, pracujący na co dzień w Anglii. Przyjechał do kraju na krótko i zamiast odpoczywać, włączył się w przygotowania.
Na festiwal w tym roku zgłosiło się aż 40 chętnych. Jurorzy musieli odrzucić połowę zgłoszeń. Skutek był taki, że poziom tegorocznego festiwalu był bardzo wysoki. Najmłodszy uczestnik miał 16 lat, najstarszy – 70. A jednak to bardzo młodzi ludzie stanowili większość artystów występujących na scenie. To bardzo cieszy organizatorów, bo pokazuje, że młodzi przejmują dobre wzorce od starszych – rodziców, dziadków, nauczycieli. To od nich zazwyczaj usłyszeli o Jacku i zakochali się w jego pieśniach. To dobrze prognozuje na przyszłość – młodzi artyści szukają wartościowych tekstów i próbują przy ich pomocy wytłumaczyć sobie i innym nasz świat.
Werdykt jurorów jest znany i nie wzbudza kontrowersji. To rzeczywiście byli najlepsi z najlepszych. O tych ludziach jeszcze nie raz usłyszymy. Tegoroczne jury obradowało w składzie: Janusz Kasprowicz, Ewa Dąbrowska, Adam Wachowicz i Leonard Luther.
Atmosfera i znaczenie festiwalu
Patronat medialny nad dwudziestą edycją Festiwalu Piosenek Jacka Kaczmarskiego objęły dwa duże ogólnopolskie media: Radio Wnet i Telewizja Republika. W radiu reklamówki emitowano przez wiele dni. W telewizji, oprócz wcześniejszych zapowiedzi, zaproszenie na festiwal ukazało się w sobotnim „Ekspresie Republiki”, w paśmie największej oglądalności.
O ekspansji pieśni Jacka i niepowtarzalnej atmosferze festiwalu może świadczyć przebieg dwóch after party. Pierwszy, oficjalny afterek zaczął się w sobotę po godzinie dwudziestej drugiej. W klubie Over the Under trwał jeszcze koncert muzyki punk, dlatego właściciele zaprosili gości do ogródka przed klubem. Tam przy stołach i ławach pojawiły się gitary, popłynęły pieśni Jacka Kaczmarskiego, śpiewane na kilkadziesiąt głosów. Koncert się skończył, z klubu wychodzili młodzi ludzie z irokezami na głowach. Podeszli do towarzystwa festiwalowego, wyciągnęli komórki i ze strony tekstowo.pl ściągnęli sobie teksty barda. Zaczęli śpiewać! W taki sposób środowisko kaczmarofilów i punków połączyła nieśmiertelna poezja Jacka Kaczmarskiego.
W niedzielę, już po festiwalu, okazało się, że kilku wykonawców ma pociąg do domu bardzo późno. Aby zatrzymać chwilę, wyciągnęli gitary przed klubem i zaczęli śpiewać. Do nich dołączyło wielu ludzi. Ten nieoczekiwany, spontaniczny afterek skończył się bardzo późno.
Bydgoski Festiwal Piosenek Jacka Kaczmarskiego jest najstarszą w Polsce imprezą tego typu. Pierwsza edycja ruszyła 20 lat temu w podbydgoskim Wtelnie, rok po śmierci Kaczmarskiego. Trwa do dziś, mimo wielu kłód rzucanych pod nogi organizatorom. Choć może te problemy paradoksalnie wzmacniają festiwal. Per aspera ad astra – przez trudy do gwiazd. W tym roku festiwalowa scena była pełna tych gwiazd. Do zobaczenia za rok!
Źródło: Światłownia