Futbol kontrolowany [RECENZJA KSIĄŻKI]
Piłka nożna jest źródłem emocji, podziwu, a także ogromnej sławy i pieniędzy. A tam, gdzie sława i pieniądze, tam również różnego rodzaju pokusy, a tym samym afery, skandale i awantury.
Inne z kategorii
Opowieści znad Brdy – książka Andrzeja Piechockiego
Dlaczego Henryk Kasperczak, wyśmienity piłkarz i trener, znalazł się na celowniku kontrwywiadu? Jaki kryptonim nadała Wojskowa Służba Wewnętrzna sprawie prowadzonej w celu rozpracowania Roberta Gadochy? Dlaczego Kazimierz Deyna znalazł się na celowniku bezpieki? W jakim charakterze SB zwerbowała najsłynniejszego polskiego bramkarza Jana Tomaszewskiego? Kto sprzedawał mecze, jakie były kulisy piłkarskich transferów, którzy piłkarze zatrudnieni byli na esbeckich etatach? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań odnajdziemy w najnowszej książce Grzegorza Majchrzaka.
Autor jest znanym historykiem, zajmuje się badaniem najnowszej historii Polski, w tym zwłaszcza działań komunistycznych tajnych służb. W młodości namiętnie grywał w piłkę, a pasjonuje się nią do dzisiaj. Miłość do futbolu połączył z pracą zawodową, w efekcie otrzymaliśmy kapitalna książka o tym, jak świat piłki nożnej wyglądał w czasach PRL. Tego, że nie było łatwo, możemy się domyślać, znając ówczesne realia. Pomiędzy przypuszczeniami a wiedzą jest jednak różnica. Autor nie pozostawia złudzeń, przywołując fakty zaczerpnięte z dokumentów, ukazuje świat polskiej piłki nożnej takim, jaki on rzeczywiście był.
W rękach „elit”
Na piłce nożnej można zarobić niezłe pieniądze. Tak jest dzisiaj, ale tak było również w czasach PRL. I nie dotyczy to tylko piłkarzy, ale również różnej maści działaczy, którzy na grze piłkarzy chcieli również dorobić się fortuny. Nie dziwi więc, że takimi działaczami nie zostawały przypadkowe osoby, aajczęściej przedstawiciele partii, wojska, milicji lub bezpieki. Autor pisze o tym wprost: „Futbol, podobnie jak cały powojenny sport, szybko znalazł się pod kontrolą nowych »elit«. Co prawda, przez kilka pierwszych lat po zakończeniu II wojny światowej władze tolerowały (podobnie jak w innych dziedzinach życia) przedwojennych działaczy. Jednak ta sytuacja uległa zmianie w 1949 r., kiedy to Polski Związek Piłki Nożnej w praktyce rozwiązał 19 związków okręgowych. Zastąpili ich nowi »fachowcy«, często ze sportem niemający nic wspólnego, za to pewni ideologicznie”.
Podporządkowanie polskiej piłki nożnej komunistycznym dygnitarzom i ludziom bezpieki było totalne. Wiele z tych osób zapisało się niechlubnie na kartach polskiej historii. Przykładowo, w latach 1951–1953 prezesem PZPN był Jerzy Bordziłowski (właściwie Jurij Bordilowskij), rosyjski generał, były oficer Armii Czerwonej, który w czerwcu 1956 r., jako wiceminister obrony narodowej odpowiadał za pacyfikację robotników podczas ich zrywu w Poznaniu. Jego następcą również był Rosjanin, który pacyfikował powojenne podziemie niepodległościowe, Jan Rotkiewicz. Nie lepsi byli kolejni szefowie Związku. Marian Ryba był wieloletnim naczelnym prokuratorem wojskowym, natomiast Zbigniew Jabłoński komendantem wojewódzkim MO w Krakowie.
Na sporcie się nie znali
Polska piłka nożna podzielona została na swoiste strefy wpływów. Część przypadła wojskowym, inna milicjantom, jeszcze inna ludziom bezpieki. Na wzór sowiecki zaczęto tworzyć kluby wojskowe lub gwardyjskie (milicyjne). Na ich czele stawali oczywiście ludzie oddelegowani przez poszczególne resorty, którzy często byli tak bardzo zajęci inwigilowaniem zawodników i pilnowaniem, aby nie odchylali się oni od linii ideologicznej wyznaczonej przez partię, że zapominali o stronie sportowej kierowanych przez siebie klubów lub związków. „O jakości kadr Polskiego Związku Piłki Nożnej – pisze Majchrzak – najlepiej świadczy fakt, że w 1985 r. polska reprezentacja do lat 20. nie wzięła udziału w mistrzostwach świata, ponieważ działacze PZPN-u po prostu zapomnieli ją zgłosić”.
O ile działacze często zapominali o zawodnikach i ich sprawach, to nigdy nie zapominali o sobie. Kiedy odbywały się mistrzostwa czy inne zagraniczne turnieje, działaczy jechało więcej niż zawodników. Najczęściej mieli oni do dyspozycji więcej luksusów niż ci ostatni. Dodatkowo jeszcze zarabiali – przemycanie różnych rzeczy było normą, ale na przykład kiedy w 1974 r. po raz pierwszy wydrukowano plakaty z polską kadrą, działacze sprzedawali je w RFN po pięć marek za sztukę. Bilety przeznaczone dla polskich zawodników na mundialu w 1985 r. działacze zawłaszczyli i sprzedali na czarnym rynku.
Również wśród piłkarzy odczuwalna była chęć dorobienia się. Część chciała grać w zagranicznych klubach, ale im nie pozwalano. Niektórzy decydowali się na ucieczkę z kraju, inni musieli pogodzić się z losem i grać w miejscowej lidze, pomimo że na Zachodzie mogliby robić o wiele większe kariery. W celu kontrolowania nastrojów, bezpieka inwigilowała piłkarzy, a część z nich werbowała jako źródła informacji. Na każdego z nich zbierane były haki, nie każdy jednak dał się na nie złapać. Niektórzy mieli wiele za uszami, bowiem częstym zjawiskiem było sprzedawanie meczów. Aby poznać szczegóły, musząPaństwo sięgnąć po książkę Grzegorza Majchrzaka, do czego serdecznie zachęcam.
Grzegorz Majchrzak,
Tajna historia futbolu.
Służby, afery i skandale
Wydawnictwo Fronda