Felietony 11 lip 2019 | Redaktor

Poza hucznym otwarciem rynku z koncertem, polonezem i atrakcjami dla dzieci, miasto zorganizowało też wystawę poświęconą Staremu Rynkowi „od przeszłości do teraźniejszości”. A może: od zabudowy do nagości...

     

Marta Kocoń

redaktor „Tygodnika Bydgoskiego”

Popularność dowcipów o lądowisku dla helikopterów, Pustyni Bruskiej czy otwartym lodowisku pokazują, że chociaż w jednej sprawie bydgoszczanie są zgodni – od rynku chcielibyśmy czegoś więcej. Zwłaszcza że otoczenie – Wyspa Młyńska, opera, okolice BRE banku – „trzymają poziom”. To miejsca, w których czujemy się bardzo dobrze i po których chętnie oprowadzamy gości z innych miast. Znajomych zabieram na obowiązkową wycieczkę do katedry, skarbu bydgoskiego, na Wyspę Młyńską, pokazuję operę, bazylikę. Ale wchodząc z nimi na rynek, mogę powiedzieć o tym, co tu było, a czego nie ma... „Wyobraź sobie, że stał tu kościół z dwiema wieżami”. 

Wielu bydgoszczan – mojego pokolenia i młodszych – nie wie nawet, jak wcześniej wyglądał Stary Rynek. „Przecież tak było zawsze” – tak, zawsze za naszego życia, zawsze za pamięci naszych rodziców... Dyskusja o odbudowie zachodniej pierzei toczy się właściwie od zakończenia wojny, w kółko ważone są te same argumenty. Rozwaga jest godna pochwały i nie da się zaprzeczyć słuszności tego, o czym mówił prezydent Rafał Bruski podczas marcowej konferencji na temat ewentualnej rekonstrukcji – lepiej jeszcze poczekać, niż postawić na rynku bubla. Prawda! Ale Bydgoszcz czeka już bardzo długo, a reakcja mieszkańców na pusty plac pokazuje tęsknotę za czymś większym, czego postulowana przez Zielonych roślinność na rynku też nie zdołałaby zapewnić. Oczywiście, nie obędzie się bez dyskusji nad funkcją przywróconych miastu obiektów, ale przestańmy zadawać pytanie, czy odbudować. Postanówmy to zrobić. I to w kształcie pierwotnym, a więc tym najmniej dyskusyjnym. 

Na naszych łamach prof. Kutta słusznie zauważył, że wobec rewitalizacji rynku plan odbudowy może zostać poczytany za niegospodarność. Ale czy naprawienie błędu (!) do którego ekipa z ratusza nie chce się przyznać (chiński granit z zaciekami) i nadanie rynkowi zupełnie nowej jakości nie byłoby gestem, który przystoi gospodarzowi? 

Poza hucznym otwarciem rynku z koncertem, polonezem i atrakcjami dla dzieci, miasto zorganizowało też wystawę poświęconą Staremu Rynkowi „od przeszłości do teraźniejszości”. A może: od zabudowy do nagości... Plansze prowadzą nas od rycin z gotyckim ratuszem, którego obrys widzimy na płycie, przez pocztówki i zdjęcia z pierzeją zachodnią: z dominującą bryłą kościoła o dwóch wieżach i kamienicami po jej bokach. Widzimy dumnego Fryderyka Wielkiego na środku placu, rzeźbę „Dzieci bawiące się z gęsią”, ale nie w dzisiejszym miejscu, tylko przed kościołem. Widzimy też jarmark (były organizowane cyklicznie): na rynku tłoczą się ludzie, przejeżdża tramwaj. Te wszystkie ludne i urokliwe widoki urywają się wraz z okresem okupacji. Widzimy Polaków przed egzekucją i zdjęcia wyburzanego kościoła. Na pusty plac wyzywająco nadal patrzy Fryderyk... ale już niedługo. Następne zdjęcia to już lata powojenne, z tramwajem przez środek placu, budową Kaskady, pomnikiem Walki i Męczeństwa usytuowanym jeszcze w centrum. I na koniec ono – zdjęcie po rewitalizacji. Pusty plac, dokładnie taki, jakiego chcieli Niemcy, wyburzając pierzeję. Smutek i lekki choas, z wciśniętym w kąt pomnikiem. 

Gorąco polecam obejrzeć wystawę na Mostowej, ale koniecznie chronologicznie, od przeszłości do teraźniejszości. Myślę, że jaskrawy kontrast między „było, a nie jest” nawet największych sceptyków odbudowy może skłonić do zmiany zdania.

Prezentujemy zdjęcia wystawy, bo za chwilę zniknie ona z ul. Mostowej:

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor