Europa jest dziś na rozdrożu
- Dzisiejsza Unia Europejska, jeśli ma przetrwać, wymaga szybkiego resetu. Musi wytyczyć linię demarkacyjną dla agresywnego islamu, który metodycznie, krok po kroku, zakorzenia się na jej terytorium - pisze Maciej Eckardt.
Inne z kategorii
W rocznicę zakatowania bł. ks. Popiełuszki: Wojewoda i świat cały
Ta brzydka polityka [FELIETON]
Media niepisowskie podnoszą larum, że PiS zamierza wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Widać wyraźnie, że w tym kierunku budowana jest narracja opozycji i konstruowana oś politycznego sporu. Fakty są jednak takie, że PiS nie zamierza wyprowadzać Polski z UE, gdyż stałoby to w rażącej sprzeczności ze spuścizną śp. Lecha Kaczyńskiego, który podpisując w 2007 roku Traktat Lizboński, nadający Unii Europejskiej jednolitą strukturę i osobowość prawną, trwale Polskę w niej zakotwiczył.
O tym, że o żadnym wystąpieniu nie ma mowy, świadczy potulność premier Beaty Szydło, która bez zbędnej zwłoki podpisała Deklarację Rzymską odnoszącą się do 60. rocznicy podpisania Traktatów Rzymskich, na fundamencie których powstała Unia Europejska. Wprawdzie dzisiejsza UE ma niewiele wspólnego z intencjami, jakie przyświecały jej ojcom założycielom, ale kto by się nimi dzisiaj przejmował, zwłaszcza że byli to gorliwi chrześcijanie, a to – jak wiadomo – nie jest w dzisiejszej Unii mile widziane.
Projektowi Konrada Adenauera, Alcide de Gasperiego i Roberta Schumana zaczyna brakować spoiwa ideowego, o cywilizacyjnym nie wspominając. Dzisiejsza Unia Europejska, jeśli ma przetrwać, wymaga szybkiego resetu. Musi wytyczyć linię demarkacyjną dla agresywnego islamu, który metodycznie, krok po kroku, zakorzenia się na jej terytorium, a także immunizować się na zalew cywilizacyjnej tandety, która pomału staje się jej znakiem rozpoznawczym.
Prawdziwa Europa to dźwięk dzwonów katedry Notre Dame, a nie śpiew muezina dochodzący z meczetu. Europa „ciepłych kaloryferów” to droga donikąd. A taki, niestety, rysuje się krajobraz po święcie. Brakuje dzisiaj Europie głosu Oriany Fallaci, znanej włoskiej dziennikarki, która choć letnia religijnie, jak mało kto potrafiła twardo upominać się o jej imponderabilia. Warto ją czytać, szczególnie dzisiaj. Dopóki nie jest za późno.