Felietony 8 lip 2018 | Redaktor

W felietonie sprzed bodaj trzech miesięcy „Opowieści ubezpieczeniowe” napocząłem temat mitów i zamierzam go ciągnąć, bo największym problemem naszej epoki wydaje mi się fałsz, życie w fikcji.

      

 Marcin Masny -

publicysta, tłumacz i poeta,

współpracował m. in. z „Gazetą Bankową” i tygodnikiem „Niedziela”

W młodości słuchałem przypowieści o warszawskim kapucynie, który wydał kogoś Niemcom, bo uważał, że nigdy nie wolno kłamać. Przykazanie brzmi: „Nie mów fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu”. Jego wypełnianie wymaga wysiłku rozumu i woli. Większość ludzkości potrafi instynktownie kłamać i manipulować, zanim jeszcze wypowie pierwsze zdanie. Niektórzy muszą się tego pracowicie uczyć, dzięki czemu ich roztropne komunikaty, w tym roztropne milczenie, nie są owocem nieokiełznanych, zwierzęcych instynktów, tylko efektem pracy władz właściwych tylko duszy nieśmiertelnej. Dziś, gdy władcy umysłów tresują nas w gadulstwie pod hasłem szczerości, a publiczne i prywatne służby specjalne łowią każde nasze słowo, roztropna dyskrecja, milczenie i dezinformacja okazują się wielkimi cnotami. Pobożnym wyznawcom szczerości przypomnę, jak Założyciel religii manipulował w debatach z wrogami, a nawet z przyjaciółmi, gdy „okazywał, jakoby miał iść dalej”. Ktoś nie pamięta cytatu? Polecam wyszukiwarkę. 

Problemem naszej epoki jest nie tyle zwykłe kłamstwo, ile oderwanie języka od rzeczywistości. Ludzka mowa coraz mniej odnosi się do faktów i rzeczy. Kryje się za nią rzeczywistość alternatywna, czyli fikcja. Czasem jest to mit, który rzekomo miałby budować wspólnotę, lecz buduje tylko stado. Czasem jest to prosty stereotyp, czyli utrwalony obraz. Podobno żyjemy w czasach wyzwolenia umysłu i dlatego obaliliśmy stereotypy. Przewrotny ideolog z Radomia, Leszek Kołakowski, opisał w roku 1989 tę rewolucyjna filozofię następująco: „Jest tą właśnie, która w każdej epoce demaskuje jako wątpliwe to, co uchodzi za najbardziej niewzruszone, ujawnia sprzeczności tego, co wydaje się naoczne i bezsporne, wystawia na pośmiewisko oczywistości zdrowego rozsądku i dopatruje się racji w absurdach”. Po obaleniu rzekomych stereotypów, czyli oczywistości, nurzamy się zatem w fałszu. Rewolucja wprost głosi, że prawda jest niepotrzebna, a rządzić nami ma absurd, fikcja, mit. 

Mit jest kluczowym słowem XX wieku, objaśnianym i propagowanym przez tysiące uczonych i literatów. U progu tej epoki mawiano: „Czytajmy powieści, bo w powieściach jest życie”. Pisarze XX-wieczni tak zafascynowali się mitem, że porzucili życie, a zabrali się za konstruowanie mitów. Na szczycie XX-wiecznego Olimpu literackiego znalazł się mit totalny Jamesa Joyce’a, wydany po polsku w 2012 roku jako „Finneganów tren”. 

Dla Pawła Apostoła mit był po prostu kłamliwą, pogańska historyjką o bogach i herosach. Wczesne chrześcijaństwo w swym okresie apologetycznym z obrzydzeniem wypowiadało się o odrażających bóstwach i ich czynach w antycznej mitologii. Od XIX wieku rewolucyjni naukowcy – badając i bardzo często zmyślając fakty – stworzyli całe gałęzie nauk o człowieku, czyli nauk antropologicznych. Karol Marks tworząc swoją ekonomię i naukę o polityce wcale nie był przodownikiem wśród tej sfory kłamców. Studenci do dziś czytają rzekome badania empiryczne z XX wieku stworzone w całości na zamówienie na Zachodzie i na komunistycznym Wschodzie. Ciekawe, że główny trzon tych antropologicznych, socjologicznych, psychologicznych, medycznych, pseudonaukowych dzieł – dotyczy seksualności, która ma wielką moc odwracania ludzkości od budowania ku gnuśnemu zadowoleniu z chwili. Pseudonauka zajęła się jednak również pojęciem i istotą mitu, bo dla religii buntu jest to pojęcie ważne. 

Wróćmy więc do znaczenia słowa „mit”. Wielka Rewolucja – jak się rzekło – przez swoich usługowych naukowców od końca XIX wieku trafnie nadała temu słowu bardzo precyzyjny sens. Bo mit był jej potrzebny. Nie jakiś konkretny mit. Nie taki czy inny. Mit – wedle trafnej definicji rewolucyjnych uczonych – wyjaśnia początek i podtrzymującą zasadę, a czasami tylko początek, pochodzenie różnych rzeczy. To pytanie – pytanie o pochodzenie ludzi, zjawisk, rzeczy – zawsze nurtowało myślącą część ludzkości. Ludzkość zaś organizuje się w hierarchie. Zawsze ktoś jest ważniejszy, a ktoś inny mniej ważny. I ten ważniejszy narzuca mniej ważnemu mity, które sam ustawicznie poprawia, żeby mu pasowały. Zmienia się pożądana rzeczywistość? Zmieńmy także i mit o jej początku i podtrzymującym ja motorze zwanym zasadą! 

Tak czynią władcy umysłów i władcy narodów. Niestety ich poddani zbyt często dają się wodzić na smyczy mitu, a zaraz potem – uwięzić na jego krótkim łańcuchu. 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor