Niewidomi czekają na odważnych [GRZEGORZ DUDZIŃSKI]
fot. aplikacja Be My Eyes
Cyfryzacja idzie pełną parą. Powstają nowe technologie, ułatwiające życie niewidomym. Nowe rozwiązania, uwalniające niewidomych z więzienia ich czterech ścian. A jednak, dziwnym zrządzeniem losu, urzędnikom niewidomy nadal kojarzy się przede wszystkim z pismem Braille’a. Przypadek?
Inne z kategorii
W rocznicę zakatowania bł. ks. Popiełuszki: Wojewoda i świat cały
Ta brzydka polityka [FELIETON]
W programie Aktywny Samorząd niewidomy może starać się o dofinansowanie sprzętów elektronicznych w wysokości 26 500 zł. Raz na 6 lat. Dużo, prawda? Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Aż 16 500 zł z tej kwoty należy przeznaczyć na urządzenia brajlowskie : drukarki, klawiatury itp. Na pozostały sprzęt, np. iPhony, MacBooki, wszelkiego rodzaju czytniki, testery pozostaje 10 000 zł.
Taki sposób rozdziału środków już na pierwszy rzut oka wydaje się nielogiczny. To właśnie komórka czy udźwiękowiony komputer sprawiają, że niewidomy może być autentycznie niezależnym człowiekiem. W komórce, jako niewidomy, mam wspaniałe aplikacje, które bezbłędnie rozpoznają kolory, odczytują nominał banknotu, odczytują maszynopis, połączą mnie z pierwszym dostępnym wolontariuszem. Jestem wręcz zachwycony najnowszą aplikację Be my Eyes, czyli bądź moimi oczyma. Ta aplikacja umożliwia mi zrobienie skanu otaczającego mnie świata. Po analizie słyszę z telefonu dokładny opis otoczenia. Może brzmieć on np. w ten sposób: przed tobą jest chodnik ułożony z nieregularnych płytek koloru czerwonego. Po prawej stronie chodnika jest trawnik, na którym biega duży pies rasy golden retriever. Pies ma otwarty pysk i wygląda, jakby się uśmiechał. Najwyraźniej jest zadowolony. Po lewej stronie chodnika widać ulicę i przejeżdżające samochody. Na pierwszym planie widać srebrnego volkswagena o numerach rejestracyjnych CBY 5568 Ś. Na niebie nie widać chmur, pogoda jest słoneczna.
Prawda, że to bardzo dokładny opis? Dzięki takiemu skanowi niewidomy może zbudować w swojej głowie obraz całej otaczającej go rzeczywistości.
Wydawałoby się, że mając takie narzędzie, jak Be my Eyes już tylko krok dzieli nas od wyśnionego, mitycznego sztucznego oka. Od urządzenia, czy aplikacji, które pozwoli niewidomemu zastąpić w sposób cyfrowy chore oczy.
Od lat trwają prace nad takim wynalazkiem. Pięć lat temu poznałem niesamowicie zdolnego studenta białostockiej uczelni, o którego starał się nawet Microsoft. Chłopak opracował aplikację, która właśnie w trybie online opisywała wszystko, co znajduje się przed niewidomym. Oczywiście, aplikacja była bardzo uproszczona i wymagała wielu poprawek. Testowałem tę aplikację. I było to zabawne, kiedy rozpadające się kamienice aplikacja opisywała jako apartamentowiec, a kościół przy ul. Św. Trójcy – jako katedrę. Młodzieniec był pewien, że takie drobiazgi będzie w stanie poprawić dzięki użyciu większej liczby porównań w Internecie. Inaczej mówiąc – dzięki wsparciu sztucznej inteligencji, jak to dzisiaj możemy określić. Nie znalazł nikogo, kto wsparłby jego wysiłki zastrzykiem finansowym. Polskie firmy i instytucje, w tym odpowiednie ministerstwa, nie były zainteresowane rozwojem takiej aplikacji. Zachodnie wielkie koncerny chciały jedynie odkupić prawa autorskie do projektu. Młody odkrywca założył startup i zajął się czymś zupełnie innym. Powiedział mi wtedy: nie mam siły na dalszą walkę z lobby brajlowskim.
Jakiś czas temu odżyła we mnie nadzieja. Usłyszałem o cudownych okularach produkcji izraelskiej, które otwierają świat nowych możliwości przed niewidomym. Kosztują bardzo dużo, grubo ponad 20 000 zł. Dziwiło mnie trochę, że od moich niewidomych przyjaciół słyszałem tylko ogólniki na ten temat. Brakowało mi rzetelnej oceny skuteczności tego sprzętu. W ubiegłym tygodniu dostałem taki sprzęt do testowania.
Spotkało mnie wielkie rozczarowanie. Już ta nieco prymitywna, niedoskonała aplikacja białostockiego studenta była o niebo lepsza od tego urządzenia! Dla przykładu: zrobiłem skan syna siedzącego na kanapie. Potraficie sobie pewnie wyobrazić, jaki dokładny opis otrzymałbym od aplikacji Be my Eyes. Izraelskie urządzenie podało jedynie: osoba siedząca na kanapie. I to wszystko!
Do wad urządzenia należy mało intuicyjne, bardzo trudne w obsłudze menu. Bardzo łatwo, zamiast zmienić pozycję z menu, po prostu wyłączyć urządzenie. Na pewno nie jest to wyśnione, wymarzone sztuczne oko! Jak to możliwe, że przy obecnych możliwościach cyfrowych znanego izraelskiego producenta stać było wyłącznie na wyprodukowanie placebo? Dlaczego to nie jest urządzenie, które opisuje świat zewnętrzny w trybie online z dokładnością opisanej wyżej aplikacji Be my Eyes?
Odpowiedź jest prosta i słyszałem ją od wielu osób zorientowanych w temacie wsparcia dla niewidomych. Takie mityczne sztuczne oko zburzyłoby budowany od lat biznesowy porządek na rynku wsparcia dla niewidomych.
Nagle okazałoby się, że niepotrzebna jest rzesza nauczycieli, uczących młodych niewidomych pisma Braille’a. niepotrzebne są biblioteki brajlowskich książek. Najbardziej ucierpieliby producenci urządzeń brajlowskich. Dziś jedna taka drukarka potrafi kosztować 70 000 zł. Do urządzeń brajlowskich PFRON dopłaca więcej, niż do tych naprawdę potrzebnych niewidomemu sprzętów. W gruzach ległby cały system dostępności, dzięki któremu urzędnicy uspokajają swoje sumienia. Przecież dbają o potrzeby niewidomych, bo nawet numer pokoju podany jest pismem Braille’a.
Ogólnie dostępna mapa plastyczna miasta również opisana jest pismem punktowym. Przy dobrze funkcjonującym sztucznym oku bardzo wielu ludzi straciłoby robotę. Już nie mogliby zarabiać na usługach czy urządzeniach brajlowskich. Pismo Braille’a ostatecznie trafiłoby do lamusa, a niewidomy stałby się, o zgrozo, samodzielnym, wolnym człowiekiem!
Wystarczyłby zakup jednego sprzętu, czy jednej aplikacji. Trzeba bronić się przed taką rewolucją dostępności i, jak widać na przykładzie rozdział środków w Aktywnym Samorządzie,taka skuteczna obrona trwa.
Opisana wyżej darmowa aplikacja Be my Eyes jest chyba jedynym wyłomem w tej obronie. Pokazuje możliwości jakie są dziś dostępne dzięki postępowi cyfryzacji. Teraz wystarczy zrobić drugi krok i stworzyć takie profesjonalnie działające w trybie online sztuczne oko. Na to liczą niewidomi, którzy chcą funkcjonować normalnie, a nie jak za króla Ćwieczka. Odwagi, naukowcy! Odwagi !
Za
Grzegorz Dudziński
red.