Felietony 6 maj 2019 | Jarosław Kopeć

Wszelkie znaki na niebie i ziemi, a zwłaszcza najnowsze prognozy przedwyborcze znanego socjologa polityki Marcina Palade, pokazują, że w województwie kujawsko-pomorskim przypadną do podziału dwa mandaty do Parlamentu Europejskiego. Jeden zgarnie Prawo i Sprawiedliwość, drugi zaś zdobędzie któryś z liderów Koalicji Europejskiej: Radosław Sikorski albo Janusz Zemke.

Do tej pory w naszym regionie mieliśmy trzy mandaty. Europosłami w kadencji 2014-19 byli Kosma Złotowski (PiS), Tadeusz Zwiefka (PO) i Janusz Zemke (SLD-Lewica Razem).  PO i SLD w tegorocznej kampanii startują z jednej listy Koalicji Europejskiej. Zwiefka został wykolegowany. Jedynką KE centrala PO uczyniła Radosława Sikorskiego, a z dwójką startuje Janusz Zemke (SLD).

Co by nie mówić i myśleć o polskiej polityce, to obaj są graczami wagi ciężkiej. Lord z Chobielina dwoi i się i troi, by wrócić na salony. A to zbiera śmieci w Fordonie, a to paraduje z prezydentem Rafałem Bruskim na Wyspie Młyńskiej podczas miejskich imprez majówkowych. Ta kampanijna aktywność Radosława jest oczywiście zrozumiała, bo wciąż snuje się za nim smród nagrań z warszawskiej restauracji „Sowa&Przyjaciele”.  Nie będę tu przypominał jego słów, uważanych za „rubaszne” w opinii jego akolitów, a po prostu chamskich w sferach osób aspirujących do miana ludzi kulturalnych. Nie czynię tego, gdyż zostały już wielokrotnie przewałkowane, a i jeszcze nie raz będą przywoływane przez jego politycznych przeciwników. Ciekawsza wydaje mi się układanka, na którą składają się puzzle przekazu serwowanego przez media, które mogą być postrzegane jako sprzyjające środowisku Platformy Obywatelskiej. Ostro punktowane są wszystkie jego wpadki. Próba uzyskania publicznych środków na remont prywatnego dworku, bezczelny wpis na Twitterze, a nawet to zbieranie śmieci urastają do miniaferek kwitowanych m.in. pytaniem „Czy po wyborach też tak ochoczo będzie sprzątał świat?”

Słabością lorda jest jednak przede wszystkim jego język, daleki od wykwintnej elokwencji dyplomacji, a przecież pełnił on m.in. funkcje ministra obrony narodowej i ministra spraw zagranicznych. Już w 2014 tygodnik „Polityka” przygotował zestawienie jego najbardziej kontrowersyjnych wypowiedzi, które zatytułował: „Wszystkie wyskoki Radosława Sikorskiego”.

Kolejną słabością lorda jest też misternie utkana układanka Koalicji Europejskiej. Nie może bowiem uderzyć np. w komunistyczną przeszłość Janusza Zemkego, choć szczycił się niegdyś, że otoczenie jego dworku w Chobielinie to strefa zdekomunizowana. Na tym tle trzeba zupełnie inaczej spojrzeć na woltę senatora Jana Rulewskiego, który występując z klubu PO, mógł swobodnie dworować z towarzysza Zemkego. Karkołomna konstrukcja, ale w przestrzeń publiczną został wysłany odpowiedni sygnał.

Janusz Zemke wydaje się w tej konfrontacji w wyjątkowo komfortowej sytuacji. Choć w wyborczej kampanii partia zrzekła się szyldu SLD, to europoseł nigdy nie wyrzekł się swoich towarzyszy. A to zdarzało się przecież lordowi z Chobielina. Co więcej, towarzysze mogą też zawsze liczyć na pomoc Zemkego. Zawsze też będą mu wdzięczni za zaangażowanie w czasie prac nad ustawą, która uwłaszczyła całą rzeszę mundurowych i pracowników cywilnych resortów siłowych. To dzięki niemu za grosze mogli przejąć na własność mieszkania z przydziału. I co ważne, o tym pamiętają również spadkobiercy uwłaszczonych.

Janusz Zemke jest w polityce od pół wieku. W Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przeszedł wiele szczebli kariery. To go zapewne nauczyło pokory, która pozwoliła mu skutecznie brylować w III RP, a później na europejskich salonach. Niewątpliwie europosła cechuje też klasa, która zdecydowanie wyróżnia go na tle lorda z Chobielina.

Czas pokaże, który z panów zyska większe poparcie wśród wyborców Koalicji Europejskiej. Choć można odnieść wrażenie, że ta rywalizacja ma znacznie więcej warstw. Ale to już temat na inną opowieść.