Ta brzydka polityka [FELIETON]
Fot. Politechnika
Jaka energia drzemie w jednym słowie wypuszczonym w przestrzeń publiczną, mogliśmy się przekonać po piątkowej rozmowie prorektora UMK na antenie Radia PiK.
Inne z kategorii
W rocznicę zakatowania bł. ks. Popiełuszki: Wojewoda i świat cały
Klątwa bydgoska, czyli bezsilność małego olbrzyma [FELIETON]
Otóż pan profesor Radosław Sojak, skądinąd znakomity socjolog i felietonista, który na antenie tegoż radia wygłaszał jeszcze rok temu błyskotliwe symetrystyczne komentarze o naszym życiu publicznym, tym razem, sprowokowany przez dziennikarza, wygłosił ocenę projektu Politechniki Bydgoskiej, która rozpoczęła prowadzenie w Bydgoszczy, konkurencyjnego dla UMK kierunku lekarskiego.
Prorektor UMK był uprzejmy powiedzieć, że jego uczelnia ma wątpliwości co do poziomu studiów medycznych na bydgoskiej PBŚ oraz że cały ten projekt jest polityczny.
Odezwali się i prezydent Bydgoszczy, i wojewoda i rektor Politechniki...
Nie jestem ani medykiem ani akademikiem, by oceniać poziom studiów, które zresztą dopiero trwają kilka dni. Wątpliwości pana rektora Sojaka dotyczyły, jak był uprzejmy sprecyzować, poziomu kadry oraz infrastruktury. Do oceny tego upoważnione są odpowiednie organy. Polska Komisja Akredytacyjna ocenia, czy uczelnia spełnia wszystkie wymogi, w tym kadrowe, infrastrukturalne (laboratoria, sprzęt, zaplecze kliniczne) i programowe (zgodność programu z wymogami kształcenia) oraz organizacyjne.
W tym zakresie Politechnika wcale nie miała łatwo. Wymogi PKA są wysokie. Po pierwszej wizytacji były zastrzeżenia. Uczelnia się jednak nie poddała. Wprowadziła zalecenia Komisji i druga wizytacja dała PBŚ pozytywną ocenę. Wnioski z wizyty zostały przekazane ministrowi nauki i szkolnictwa wyższego, a ten przyznał bydgoskiej uczelni limit 60 miejsc na kierunku lekarskim.
Czy więc jest zasadne, by konkurencyjna uczelnia formułowała publicznie wątpliwości co do poziomu Politechniki, poddając tym samym w pewnym sensie w wątpliwość kompetencje i prawidłowość oceny organu nadzorczego jakim jest PKA? Niech to będzie pytanie retoryczne.
Ale na jeszcze jeden aspekt wypowiedzi pana profesora Sojaka, a właściwie na jedno użyte przezeń słowo, chciałbym zwrócić uwagę. Pan rektor był uprzejmy użyć słów „projekt polityczny”. Jak bardzo musiała upaść polityka w Polsce (a może nie tylko w Polsce?), że takiego słowa używa się, by zdyskredytować jakieś działanie (bo z kontekstu wypowiedzi pana profesora wynika przecież intencja dyskredytująca).
A przecież działanie polityczne to działanie wspólnotowe. Polis to po grecku miasto, i może nawet bardziej miasto niż państwo. Jeśli więc ktoś działa w intencji i w obiektywnym celu dla korzyści swego miasta, to, tak, to jest działanie polityczne. I takie działanie jest nawet obywatelskim obowiązkiem. Tak bowiem rozumiał właśnie politykę Arystoteles, że jest to roztropna troska o dobro wspólne. Powołanie w Bydgoszczy wydziału lekarskiego jest takim działaniem na rzecz społeczności. I można je tak oceniać w różnych kontekstach. Pierwszy z nich to oczywiście troska o zdrowie publiczne, bo nie od dziś wiemy, że mamy w Polsce lekarzy za mało i zwiększenie liczby absolwentów kończących medycynę jest koniecznością. I to zarówno z punktu widzenia dzisiejszej sytuacji służby zdrowia jak i tragicznej sytuacji demograficznej, w której w Polsce będzie coraz szybciej zwiększał się odsetek ludzi w podeszłym wieku, a nie trzeba być profesorem socjologii by wiedzieć, że starszy raczej nie znaczy zdrowszy. Na miejscu rektora Politechniki odpowiedziałbym więc — tak, działaliśmy politycznie i jesteśmy z tego dumni!
No i w tym miejscu trzeba się odnieść do podniesionego przez prof. Radosława Sojaka argumentu o kosztach. Tak, oczywiście, początkowe koszty utworzenia każdej instytucji są dużo wyższe niż bieżące funkcjonowanie już istniejącej. Ale z tego nie wynika, by nie tworzyć nowych. Dlaczego? Choćby dlatego, że na tym właśnie polega rozwój. Ale i dlatego, że konkurencja między Bydgoszczą i Toruniem od dawna przebiega według zasad „wszystkie chwyty dozwolone”. Które miasto na tym od kilku dziesięcioleci korzysta? No cóż, może by trzeba to socjologicznie zbadać. Ale intuicja nam dziś wskazuje odpowiedź jednoznaczną.
Michał Jędryka