Felietony 2 mar 2019 | Redaktor

Zdaję sobie sprawę, że zaczynanie felietonu od puenty może być uważane za błąd w sztuce, ale w naszej polskiej rzeczywistości wszystko zdaje się postawione nogami do góry.

     

Jarosław Kopeć

Tygodnik Bydgoski

Ten bieg zdarzeń na opak mógłby zapewne jakoś wytłumaczyć fizyk biegły w teoriach zakrzywienia czasu, ale że ścisłe wykształcenie zarzuciłem już dawno temu, skupię się na sztuce zaliczanej do sfery bardziej ogólnej. Jako humanista… sięgnę do filmu, a inspiracją będzie dzieło Sylwestra Chęcińskiego „Rozmowy kontrolowane”. 

Jest w tej ekranizacji, nawiązującej do Barejowskiego „Misia”, scena, którą pozwolę sobie Państwu przypomnieć. W mieszkaniu pułkownika komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, Zygmunta Molibdena (wspaniały Krzysztof Kowalewski) odbywa się wieczerza wigilijna, w czasie której bohater gości swojego przełożonego, magistra docenta Zenona Zambika, generała SB (w tej roli znakomity Marian Opania) wraz z małżonką.

 – Miał być szczupak po litewsku, ale że nie dostałem szczupaka, więc będzie goloneczka w piwie, towarzyszu generale – mówi Molibden, gdy jego małżonka wnosi danie i stawia na stole. 

– Brawo, brawo – słychać zachwyconych biesiadników. 

– Bardzo wystawna wigilia – rzecze generał Zambik.

 – Zgodnie z tradycją, właściwie powinien być opłatek – tłumaczy się pułkownik. 

– Słusznie, słusznie, ale nie róbcie z tego zagadnienia – rozgrzesza go generał. – Najważniejsza jest wigilia. Podzielimy się… jajeczkiem. 

Tu zechce mi Czytelnik wybaczyć, że rozpocznę jeszcze jeden wątek, zanim je wszystkie połączę z naszym bydgoskim podwórkiem. W piątek 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, które upamiętnia żołnierzy antykomunistycznego podziemia lat powojennych. Święto to parlament nasz uchwalił niemal jednogłośnie. Inicjatywę ustawodawczą podjął śp. prezydent Lech Kaczyński. Ustawę w lutym 2011 roku podpisał prezydent Bronisław Komorowski. Wydawać by się mogło, że wokół „Żołnierzy Wyklętych” zapanowała zgoda narodowa. 

Nic bardziej mylnego. Wciąż bowiem żywa jest optyka drugiej strony, nazwijmy ją optyką utrwalaczy tzw. „władzy ludowej”. Przejawia się ona w różnych formach czynów, wypowiedzi, twórczości artystycznej itd. itp. 

W filmie Chęcińskiego los wpycha na siłę Ryszarda Ochódzkiego, prezesa sportowego klubu „Tęcza”, słynnego „Misia” (Stanisław Tym) w rolę lidera bojowników z totalitarnym systemem. W Bydgoszczy też mamy wielu natchnionych duchem walki z tyranią. Są zapewne wśród nich tacy, którzy szczerze wierzą w swoją misję. Bóg z nimi. Zapewne są też wśród nich koniunkturaliści i zwykli cynicy. Cynizm wpisany jest bowiem w abecadło działalności politycznej.

 Teraz wracamy do naszej Bydgoszczy. Zbliżają się imieniny króla Kazimierza Wielkiego, co roku obchodzone są fetą pod jego pomnikiem. To nie tylko okazja do tradycyjnego przypomnienia roli władcy, który nadał Bydgoszczy prawa miejskie, a wcześniej rozpoczął budowę zamku bydgoskiego, to znakomity powód do dobrej zabawy. Imieniny Kazimierza przypadają wszak 4 marca (abstrahuję tu od faktu, że w odniesieniu do wielkiego króla ta data jest ahistoryczna).

Ale nie w Bydgoszczy. Tegoroczna feta bowiem odbyła się… 1 marca. Taki przypadek, że gdy na „bydgoskiej Łączce” oddawano hołd pomordowanym i w haniebny sposób pogrzebanym żołnierzom, spod pomnika Kazimierza do ratusza przemaszerował barwny korowód solenizanta w towarzystwie jego czterech żon. Na uroczystej imprezie imieninowej pojawił się prezydent Bydgoszczy.

Mówią, co kraj, to obyczaj. A że show must go on, jednego możemy być pewni, tego mianowicie, kto w bydgoskiej „śledzikowej” zabawie nie pomyli wódki z zakąską. O jajeczku nie wspomnę. 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor