Film 29 sty 2018 | Redaktor
Biografia w kolorowym papierku [RECENZJA FILMU]

fot. materiały dystrybutora

Obsypany w zeszłym roku Oscarami musical „La La Land” udowodnił, że ta forma może wstrzelić się w gusta zarówno widzów, jak i krytyków. Czy „Król rozrywki” rozbudzi wyobraźnię publiczności w tak samo przebojowy sposób?

Film Michaela Graceya jest dość luźno potraktowanym wycinkiem biografii P. T. Barnuma – XX-wiecznego amerykańskiego przedsiębiorcy, uważanego za pioniera branży rozrywkowej. Już sam początek, gdy poznajemy młodego Phineasa Taylora, zwiastuje nam opowieść ocierającą się chwilami o baśniowy, oniryczny klimat. Już wtedy dostajemy też coś z musicalowego menu.


Młody Barnum nie miał lekkiego życia, pomagał ojcu (krawcowi), by przynajmniej wiązać koniec z końcem. To wtedy zakochał się w córce jednego z klientów – Charity Hallett. Los niestety rozdzielił ich na długie lata. Gdy Phineas dorósł, powrócił, by związać się z ukochaną z przeszłości, o której nigdy nie zapomniał. I tutaj wkraczamy na właściwy tor tej historii.


Młode małżeństwo wraz z dwiema córkami tworzą szczęśliwą rodzinę. On pracuje jako księgowy, ona zajmuje się dziećmi i mieszkaniem. Przychodzi jednak kryzys, Barnum traci pracę. Na szczęście nie należy do ludzi, którzy szybko się poddają. Bierze kredyt i postanawia wykupić budynek z zalegającymi tam figurami woskowymi. Interes ten niestety okazuje się finansową klapą. Nasz bohater wpada na inny pomysł – zamierza zebrać w okolicy największe osobliwości.


I tym sposobem powstaje Cyrk Barnuma, gdzie zobaczyć można m.in. małego generała, kobietę z brodą, olbrzyma czy akrobatów. To strzał w dziesiątkę. Przedstawienia cieszą się ogromną popularnością, ludzie łakną takich atrakcji. Nasz bohater wraz ze swoją trupą zyskują z czasem coraz większe uznanie (choć nie u wszystkich), co wiąże się także z polepszeniem sytuacji finansowej. Marzenia z przeszłości zaczynają się spełniać. Dobra passa nie trwa jednak zbyt długo. Barnum raz jeszcze będzie musiał zmierzyć się z przeciwnościami losu, a także z własną zachłannością. Pod znakiem zapytania stanie przyszłość nie tylko cyrku, ale i rodziny naszego bohatera.


„Król rozrywki” nie jest biografią sensu stricto. Gracey stworzył jedynie zarys opowieści o życiu Barnuma i opakował to w kolorowy, atrakcyjny papierek. Film ma zachwycać warstwą audiowizualną i zadanie swe w dużej mierze spełnia. Twórcy serwują nam niezwykły, często przejaskrawiony, chwilami nierealny świat. Dodajmy do tego utwory skomponowane przez Benja Paska i Justina Paula, a otrzymamy musicalową podróż pełną kiczu, wesołych pląsów i śpiewu. Trzeba przyznać, że muzycznie naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Popowe kawałki uatrakcyjnione montażem na modłę teledysków mogą czasem przyprawić o przyjemny dreszcz. Co do aktorów, widać, że robią wiele, by wypaść w swych rolach jak najlepiej. Na ekranie zobaczymy Hugh Jackmana w roli P. T. Barnuma, Michelle Williams jako Charity, Zaca Efrona wcielającego się w postać Phillipa Carlyle’a – wspólnika Barnuma, czy Rebeccę Ferguson w roli śpiewaczki Jenny Lind. Ponarzekałbym jednak na zbyt wyraziste, wręcz przejaskrawione, a przez to mało wiarygodne postacie. Tak naprawdę trudno się z nimi zżyć, choć mam świadomość, że musical rządzi się innymi prawami.


Warto zaznaczyć, że twórcy pod tą kolorową powłoką zawarli też merytoryczne wartości, treści moralizatorskie i garść stereotypów. Wszystko to jednak podają na tacy, bez ogródek i subtelności. Myślę, że takie widowisko mogło obejść się bez podobnej łopatologii. Odnośnie minusów – chwilami rażą też nieudolne efekty komputerowe.


„Król rozrywki” nie jest wolny od wad, chwilami trąci zbyt dużą dawką kiczu i infantylności. Jednak akceptując tę stylistykę i przymykając oko na pewne niedoskonałości, z pewnością czeka nas przedstawienie pełne dobrej zabawy i pozytywnych emocji. Ta opowieść niezwykle ciepła, optymistyczna, obfitująca w smaczną ścieżkę dźwiękową i chwilami imponujące układy choreograficzne, sprawdzi się idealnie w tym chłodnym zimowym okresie.

Paweł Baranowski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor