Katolicka Bydgoszcz 8 lis 2020 | Marta Kocoń
Jezus zawsze odpowiadał miłością [ROZMOWA]

fot. Anna Kopeć

Wolontariusze rozdają posiłki, rozmawiają z ludźmi samotnymi, chorymi. Właśnie na tym polega przezwyciężanie zła dobrem – mówi ks. Sławomir Bar CM, proboszcz parafii pw. św. Wincentego á Paulo w Bydgoszczy. W rozmowie z „Tygodnikiem” komentuje strajki i dewastację Bazyliki.

fot. Anna Kopeć

Marta Kocoń: Bazylika na Facebooku zaproponowała nakładkę z hasłem „Wyzeruj nienawiść”. To jest apel do jednej, czy do obu stron konfliktu?

ks. Sławomir Bar: W Internecie hasła i z jednej i z drugiej strony bywają agresywne, obraźliwe. Nie tędy droga. Ksiądz Popiełuszko mówił za świętym Pawłem: „zło dobrem zwyciężaj”. Jesteśmy chrześcijanami – mamy kochać zwłaszcza nieprzyjaciół. Strajkujący mają symbol pioruna. Znak w naszej nakładce to symbol „odgromienia”. Chodzi o to, żeby „wyzerować”, uziemić gniew.

Dlaczego ten gniew tłumu wylał się właśnie na Kościół?

Może dlatego, że błędów w Kościele trochę się nazbierało. Może ludzie mieli dość, że Kościół „wtrąca się do polityki”– dużo jest takich, często niesłusznych, opinii. Osobiście, odkąd jestem
proboszczem, nie słyszałem w Bazylice ani jednego kazania politycznego. Może ludzie są sterowani przez media, nie wiem. Nie wiem, czemu tyle w nich nienawiści. Kościół popełnia
błędy i wcale tego nie usprawiedliwiam, uważam, że powinniśmy za te błędy odpowiedzieć.
Myślę, że Kościół coraz bardziej to pokazuje: chce ujawniać, chce naprawiać. Ale ciągle żyje się przeszłością, grzechami Kościoła sprzed wieków. Ile razy słyszę o krucjatach, stosach czarownic...
Czy my, współcześni księża, musimy za to wszystko odpowiadać? Trzeba rozliczyć, jasne, ale szukajmy dobra, przebaczenia, kompromisu, porozumienia. Wojna nigdy nie jest rozwiązaniem.
Patrzę na Jezusa. Co On robił? Ile razy chciano Go pochwycić na słowach, na nieprzestrzeganiu Prawa, Jezus zawsze odpowiadał miłością. „Jeżeli ktoś uderzy cię w policzek, nadstaw mu drugi”.
Ale powiedział też, kiedy sługa uderzył Go przed arcykapłanem, „dlaczego mnie bijesz?”. Bo chrześcijanin ma swoją godność, należy mu się szacunek.

Objawów wrogości, a wręcz nienawiści, było ostatnio dużo. Najpierw na ścianie Bazyliki ktoś napisał „zaraza”, a potem przed kościołem demonstrowano z wulgarnymi hasłami. Jak Wy, kapłani, na nie zareagowaliście?

Ja akurat byłem w tym czasie na kwarantannie. Klęczałem przy oknie i odmawiałem różaniec za jedną i drugą stronę. Prosząc o spokój, miłość, wzajemne zrozumienie. Słyszałem różnego
rodzaju wyzwiska. Prosiłem Boga, żeby moi bracia [zakonni – przyp. red.] nie bali się. Żebyśmy mieli siłę przebaczyć, mimo że ludzie mają do nas pretensje, chociaż nie zawiniliśmy, bo czym? Widzę, że Pan Bóg słucha [tej modlitwy].

fot. Anna Kopeć

Mówił Ksiądz o dialogu, kompromisie. Pytanie, czy w kwestii, o którą toczy się spór, jest w ogóle możliwy kompromis. W grę wchodzi raczej „wszystko albo nic”. Kompromis byłby klęską.

Ci „u góry” muszą się nad tym zastanawiać, ale my „na dole” musimy szukać miłości. Żyjemy w czasie pandemii, zagrożenia życia osób starszych, bezdomnych, biednych. Jest dużo więcej frustracji, lęku – potwornego lęku, bo nie ma się gdzie przed tą sytuacją ukryć. Potrzebujemy dialogu, pokoju, a wszelkiego rodzaju agresje, wojny, do niczego dobrego nie prowadzą. Bezdomni, ci, którzy do nas przychodzą po zupę, przynieśli farbę, którą gdzieś „załatwili", i powiedzieli: „Nas ten napis [„zaraza” – przyp. red.] na Bazylice tak boli, kłuje w oczy, że my go chcemy zamalować”. To pokazuje kto, jest kim. Tym najbiedniejszym, najsłabszym, doświadczonym przez los, zależy na pokoju.

Młodzież Misjonarska, działająca przy Bazylice, po pojawieniu się tego napisu wymyśliła akcję „Przebaczamy i kochamy Was”. Modlili się za wandali, i zaproponowali ludziom różnych poglądów, żeby włączyli się w pomoc bezdomnym. Był jakiś odzew na tę akcję?

Parę nowych osób [od tego czasu] przyszło. Najpiękniejsze jest to, że młodzi ludzie się angażują, przychodzą rozdawać posiłki, zanoszą je do rodzin potrzebujących, odbierają telefon „dyżurny” i rozmawiają z ludźmi samotnymi, chorymi, przebywającymi na kwarantannie. Właśnie na tym polega przezwyciężanie zła dobrem.

Na strajkach w znacznej mierze widzimy właśnie młodzież. Ksiądz Isakowicz-Zaleski w rozmowie z Polskim Radiem PiK powiedział, że Kościół stracił kontakt z młodymi ludźmi. Podpisałby się Ksiądz pod tym?

Wydaje mi się, że rzeczywiście tak jest. Trochę usiedliśmy na laurach. W nas kapłanach jest za mało świadectwa ewangelicznego. Młodzi ludzie zawsze są tacy sami – potrzebują jasnych świadectw, jasnych poglądów, wypowiedzi. Nie jestem święty. Mam swoje problemy, grzechy, słabości, ale właśnie dlatego, że jestem normalnym człowiekiem, mogę zaświadczyć, że można wskrzesić w sobie dodatkowe siły, dodatkową moc – żeby to ziarno miłości, które Pan Bóg posiał w serce, ciągle kiełkowało. My, duszpasterze, musimy pokazać ludziom, zwłaszcza młodym, że fascynujemy się Jezusem Chrystusem, a nie jesteśmy Jego „niewolnikami", że On jest naszym
Panem i Mistrzem. 

ks. Sławomir Bar – misjonarz ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego á Paulo, proboszcz parafii pw. św. Wincentego á Paulo w Bydgoszczy, prezes Bydgoskiego Stowarzyszenie Miłosierdzia, współzałożyciel i duchowy opiekun wspólnoty Młodzieży
Misjonarskiej

Marta Kocoń

Marta Kocoń Autor

Sekretarz Redakcji