Bestie Bandery. Kaci Małopolski Wschodniej [RECENZJA]
wyd. Replika
Większość z nas pamięta medialną burzę wokół książki Piotra Zychowicza odnośnie ukraińskich zbrodni na Wołyniu. niejako w odpowiedzi na to Marek A. Koprowski przygotował swoją kolejną książkę w której porusza tragiczne wydarzenia związane z walką z ukraińskimi bandami.
Inne z kategorii
Opowieści znad Brdy – książka Andrzeja Piechockiego
Interesując się tematem zbrodni popełnionych przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej mierzymy się nie tylko z problemem przedstawienia ogromu cierpienia, którego doświadczyli zamieszkujące te tereny Polacy. Musimy się również zmierzyć z ukraińską narracją umniejszającą rolę bandyckich napadów na Polaków, ale wręcz zrzucającą za te czyny odpowiedzialność na polską stronę, jak również z próbą gloryfikowania ukraińskich bandytów. Stawianie morderców na piedestały historii jest dla naszej świadomości historycznej wyjątkowo obrzydliwym zabiegiem.
Dlatego też, ucieszyłem się, gdy tak znany autor jak Marek A. Koprowski kolejny raz postanowił powrócić do tego tematu. Już wcześniej autor opublikował kilka książek, w których rozprawiał się z tymi wydarzeniami.
Tym razem kanwą jego książki stali się właśnie Ci, których na Ukrainie próbuje się wybielać w imię swojej polityki historycznej, a którzy odpowiadają za największą ilość zbrodni popełnionych na Polakach.
Zacytujmy fragment jednego z rozdziałów:
Wiosną 1944 r. „Rizun” dostał już rozkaz do rozpoczęcia nie likwidacji członków AK, ale ludności polskiej jako takiej i podjęcia wszelkich działań na rzecz jej usunięcia z Małopolski Wschodniej. W Dżurowie podwładni „Rizuna” najpierw zamordowali 25 marca 1944 r. w czasie powrotu z młyna Franciszka Glazera, który przed wojną był prezesem Związku Strzeleckiego „Strzelec”. Mordercy spalili także jego dom, w którym zostało wystawione w trumnie jego ciało. Główny napad na Polaków w Dżurowie nastąpił 26 marca 1944 r. Józef Matusiak tak wspomina akcję „rizunowców”:
„Dzień był ponury, mglisty, a pole pokryte było jeszcze cienką warstwą śniegu. Nabożeństwo w naszej kaplicy nie odbyło się, bo proboszcz parafii nie zezwolił księdzu na wyjazd do Dżurowa z obawy przed bandami ukraińskimi. Żandarmeria niemiecka opuściła wieś. Pozostała jedynie policja ukraińska współpracująca z bandami(…). Tego dnia zauważyłem późnym popołudniem maszerującą kolumną młodzież ukraińską w okolicy Domu Ludowego. Widać było, że nieśli ukrytą pod kożuchami i płaszczami broń. Wieczorem ojciec zauważył uzbrojone patrole Ukraińców chodzące po wsi. W rodzinie naszej pojawiła się obawa napadu na polskie zagrody. Mnie i siostrze ojciec zlecił ukrycie się u zaufanej sąsiadki Ukrainki w stodole na sianie i tam przespać tę noc. Uważałem, że powinniśmy wszyscy razem na noc opuścić nasz dom. Stało się jednak inaczej. Pozostaliśmy w domu, gotowi i ubrani do ucieczki. Około godziny 23 zmęczeni wyczekiwaniem, zasnęliśmy. Nagle obudziłem się, usłyszałem strzały karabinowe. Zobaczyłem przez okno łunę pożaru. To paliły się budynki dworskie i sterty słomy na polu. Uzmysłowiłem sobie, że ten pożar to chyba sygnał do napadu na polskie domostwa. I nie pomyliłem się. Zobaczyłem biegnących od strony ulicy w kierunku naszego domu uzbrojonych mężczyzn. Obudziłem natychmiast ojca, matkę i siostrę. Napastnicy zastrzelili najpierw szczekającego naszego psa, uwiązanego przy budzie. Następnie wybili szyby w oknach naszego domu i zaczęli strzelać do środka naszego mieszkania. W oknach zauważyłem kilkanaście luf karabinowych. Ojciec został zabity strzałem od razu. Wtedy matka wyszła spod stołu i zapytała znajomego Ukraińca: „Hryciu, za co ty jego zabiłeś?” wtedy on ze złością odpowiedział „Ja Ne Hryćko, ja was ne znaju! Ja z Bukowyny”. Był to syn sąsiada H. Hrywaczuk, który chodził ze mną do szkoły. W tym momencie drugi banderowiec strzelił do matki prosto w głowę. Mama ciężko ranna, rzęziła w agonii”.
To tylko jeden z wielu opisów okropieństw, których dopuszczali się bojownicy UPA. Książka została podzielona na 24 rozdziały. Każdy z nich opowiada historię jednego ukraińskiego bojownika-mordercy. Tym samym możemy przeczytać o takich postaciach jak: Roman Szuchewycz, Wasyl Sydor, Maksym Skorupski, Omelan Polowy czy też ks. Iwan Hrynioch, który był kapelanem zbrodniarzy.
Na blisko 400 stronach Marek. A. Koprowski przedstawia nam ich sylwetki, nie kończąc jednak narracji w wyniku ich śmierci czy zakończenia morderczej działalności. Czytelnik dowie się również o formach upamiętnienia, których doświadczyli mordercy Polaków uznani jak już wspomniałem na Ukrainie za narodowych bohaterów.
Ksiażka, dokładnie tak jak poprzednie tegoż autora jest warta polecenia. Pisana w przystępnej formie, pomimo poruszania trudnych tematów może stanowić doskonałą historyczną lekturę dla każdej osoby chcącej rozszerzyć swoją wiedzę w zakresie ukraińskich zbrodni na Polakach.
Marek A. Koprowski, Bestie Bandery. Kaci Małopolski Wschodniej, Poznań 2020, wyd. Replika