Biografia ministra Józefa Becka obudziła demony. Nie tylko historyczne
Publikacja długo oczekiwanej biografii ministra spraw zagranicznych II RP Józefa Becka otworzyła przysłowiową puszkę Pandory. I w całym sporze, który powstał wokół tej książki, mam wrażenie że o nią samą chodziło najmniej.
Inne z kategorii
Opowieści znad Brdy – książka Andrzeja Piechockiego
Ukazanie się biografii Józefa Becka, które wyszło spod profesorskiego duetu Marka Kornata i Mariusza Wołosa było zapowiadane przez długi czas. Jeszcze dłuższy autorzy poświęcili na badania archiwalne i literaturoznawcze. Jak sami oceniają z różnym natężeniem, ale jest to owoc ich bez mała 20-letniej pracy historycznej. I to widać już na pierwszy rzut oka, gdyż dostajemy ponad 1100 stronicową księgę traktującą nie tylko o samym jej bohaterze co też o czasach w jakich przyszło mu żyć i działać na rzecz Rzeczpospolitej. A przecież były to czasy niezmiernie ciekawe, czasy na których opisanie wylano już hektolitry atramentu. Zliczyć wszystkich publikacji wręcz nie sposób.
Niestety, tuż po początkowym zachwycie nad objętością i jakością wydania naszła mnie refleksja, że w dzisiejszej kulturze obrazkowej jest to książka biedna. Nawet ja będąc fanem wszelkich archiwalnych przypisów, wielostronicowych bibliografii i rozpraw naukowych na temat jednego odnalezionego dokumentu przyznaję, że równie chętnie to co czytam to chciałbym też i zobaczyć. Oczywiście gwoli sprawiedliwości muszę dopowiedzieć, że kilka fotografii się pojawiło, lecz stanowią jedynie tło dla karty tytułowej kolejnych rozdziałów. Czy brak zdjęć był zabiegiem wydawniczym czy też zamysłem autorskim? Tego nie wiem.
Człowiek z krwi i kości
Pomimo, że najciekawszym okresem w życiu Józefa Becka jest okres II RP to jednak żadna biografia nie może pominąć wcześniejszych, dziecięcych, czy też później szkolnych lat życia bohatera. I zgodnie z tym również w tej dość sucho zatytułowanej publikacji: „Józef Beck. Biografia” znajdziemy szeroki opis młodzieńczych lat i okresu dorastania. A, że był to jednocześnie wielce ciekawy czas wykuwania się narodów w Wielkiej Wojnie, to niemal od razu dostajemy wprowadzenie do dalszej życiowej ścieżki przyszłego ministra. Zanim jednak doszło do tego, że młody Beck rozpoczął służbę dyplomatyczną, to przeszedł najpierw ciężką konspiracyjną służbę w Powszechnej Organizacji Wojskowej, a następnie już tę frontową w Legionach Polskich. Szybko stał się zaufanym człowiekiem Józefa Piłsudskiego, z którym związał swoje dalsze losy. W początkowych rozdziałach dostrzeżemy więc przyszłego ministra jako zwykłego człowieka, choć już od młodych lat pretendującego do wyższych celów.
Nie dziwi oczywiście, że w trakcie zamachu majowego Beck opowiedział się po stronie swego patrona. To dzięki swojej lojalnej postawie przez tyle lat udowadnianej mógł osiągnąć najwyższe stanowiska w polskiej dyplomacji. Praktycznie od 1932 r. kierował ministerstwem spraw zagranicznych. I o ile dopóki żył Piłsudski to Beck był raczej wykonawcą jego wizji niźli samodzielnym wskazicielem polskiej postawy względem sąsiadów. Usamodzielnienie nastąpiło w 1935 r., już po śmierci marszałka. I również wtedy zaczynają się najciekawsze czasy dla Józefa Becka, jak i następuje najciekawsza i najobszerniejsza część omawianej biografii.
Dostajemy więc opis działań i zamierzeń, a czasem wydaje się, że nawet myśli skrywanych tylko w głowie ministra spraw zagranicznych. Czytając kolejne rozdziały widać u autorów drobiazgową kwerendę, lecz jednocześnie wydaje się, że im bardziej chciano przedstawić działania Becka w dobrym dla niego świetle to zapominano lub umyślnie przemilczano niewygodne dokumenty. I tu się otwiera puszka Pandory. Bo o ile nad publikacją, która bez cienia wątpliwości jest w ocenie wielu historyków najważniejszą dotychczasową publikacją traktującą o ostatnim ministrze spraw zagranicznych II RP można przejść do porządku dziennego o tyle o pewnych działaniach jej autorów zmilczeć nie można.
Puszka Pandory
Wiadomym jest powszechnie, że w dobie Internetu i pojawiających się w zawrotnym tempie wiadomości i komentarzy można się było spodziewać iż platformy społecznościowe również szybko staną się areną dyskusji pomiędzy autorami, czytelnikami jak i innymi historykami. I tak też w tym przypadku się stało. Aczkolwiek skala tej dysputy przerosła chyba najśmielsze oczekiwania. Rozpoczęła się od krótkich wrzutek i komentarzy przez prof. Wojciecha Mazura na Twitterze. Krótkich bo platforma nie pozwala na długie polemiczne komentarze. Bardzo szybko jednak na te komentarza, czasem wskazanie nieścisłości lub wskazanie kolejnych źródeł do których autorzy nie dotarli lub je pominęli wywołało ostrą reakcję ze strony autorów, z których jeden pisał komentarz a drugi go publikował. Wyglądało to nieco komicznie, gdyż trzeba było przeskakiwać pomiędzy platformami by być na bieżąco w narastającym konflikcie. Co było dość niepokojące obaj autorzy polemizując ze swoimi naukowymi adwersarzami podeszli do tematu bardzo emocjonalnie i osobiście. Odnieść można było wrażenie, że jakakolwiek uwaga na temat ich publikacji jest obrazoburcza. Na prof. Mazurze się nie skończyło. Połajanka dotknęła również dyrektora Wojskowego Biura Historycznego dr hab. Sławomira Cenckiewicza, któremu wytknięto, że zabiera głos w dyskusji nie będąc historykiem dyplomacji. Wśród rzekomych antagonistów znalazł się również dr Krzysztof Rak, autor bardzo dobrze przyjętych dwóch publikacji w których Józef Beck nie tyle odgrywa główną rolę, ale jest jedną z pierwszoplanowych postaci. I w sumie można by powiedzieć, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, gdyż oczekiwać możemy już zapowiedzianej kolejnej książki dr Raka, która będzie właśnie polemiką z ustaleniami głównych biografów ministra spraw zagranicznych. Nagonka na Krzysztofa Raka przybrała wręcz absurdalnych rozmiarów. Praktycznie w każdym wywiadzie, którego udzielali autorzy, czy też artykule który publikowali wskazywano jak bardzo dr Rak się myli i nie ma racji praktycznie w niczym. Dopiero od niedawna połajanki w mediach społecznościowych przerodziły się w bardziej merytoryczną dyskusję naukową. Ta jednak już nie ma szans na dotarcie do szerszego grona czytelników i przerodziła się w czystej krwi dysputę akademicką.
I przyznać muszę szczerze, że cała ta zajadłość obu autorów, która mocno wykroczyła poza ramy naukowej dysputy skutecznie mnie na długi czas odrzuciła od zabrania głosu na temat tej publikacji.
Szkoda, gdyż w pewnym stopniu ta publikacja straciła takim działaniem na wartości. Wracając do niej samej to nie śmiem zabierać głosu w temacie czy autorzy dotarli do pewnych źródeł czy też nie. Prezentowana publikacja jest ich autorskim pomysłem na scharakteryzowanie tej ciekawej postaci. Beck zmarł w 1944 roku w Rumunii, jednak do dziś trwa dyskusja czy polityka którą uprawiał sprzyjała polskiej klęsce we wrześniu 1939 roku? Czy Polacy mogli wyjść wówczas obronną ręką? Czy nie lepiej byłoby się sprzymierzyć z jednym wrogim sąsiadem przeciwko drugiemu? Na te i wiele innych pytań odpowiedzi znajdziemy w tej książce. Jeśli już ktoś przeczyta ponad 1100 stron na temat postaci Jóżefa Becka to polecam również inne publikacje, które dopełnią obrazu ówczesnej sytuacji międzynarodowej.
Jako czytelnik i jednocześnie autor publikacji mam zdecydowaną awersję do umieszczania przypisów na końcu książki. Zawsze wygląda to trochę tak jakby autorzy wstydzili się ich i liczyli, że leniwy czytelnik jednak po nie nie sięgnie. Takie rozmieszczenie przypisów zdecydowanie utrudnia pogłębioną lekturę. I nawet jeśli to zabieg wydawcy, to jednak odium spada na autorów, którzy takiemu pomysłowi dali zielone światło.
Wszystko co wyżej napisałem nie zmienia jednego faktu. Publikację tę należy znać, a najlepiej mieć na półce w domowej bibliotece.