Ludwik Kowalski (23 VII 1945-23 I 2023) In Memoriam
Po wielu latach pracy w szkole, po długim okresie znajomości ze Zmarłym, domyślam się, co leży u podłoża wieloletniego, nieprzerwanego pasma lat pracy na stanowisku dyrektora szkoły. Ludwik był jednym z trzech „rekordzistów” w bydgoskiej oświacie mając staż pracy dyrektorskiej wynoszący 27 lat. Tyleż samo lat prowadził Liceum Ogólnokształcące nr V – Marian Szczerba, a dyrektorem Liceum Ogólnokształcącego nr III był przez lat trzydzieści – Adam Zalewski.
Inne z kategorii
Bukowiecki i Kaczmarek są już po ślubie!
Urodził się w Ciechocinie koło Golubia-Dobrzynia. Świadectwo maturalne wraz z dyplomem technika mechanika uzyskał w 1964 r. w toruńskim Technikum Mechaniczno-Elektrycznym. Tam, realizował swe dwie pasje: zainteresowanie mechaniką i wielkie oddanie sprawom lotnictwa, które odezwie się echem po wielu latach, przydając wagi dyrektorskim działaniom. W klasie trzeciej, przy niewiedzy rodziców zapisał się do toruńskiego Aeroklubu i uzyskał tam III klasę szybowcową ze srebrną odznaką. Po maturze, i po uzyskaniu pozytywnych wyników testów w Centralnym Instytucie Badań Lotniczych w Warszawie, otrzymał z Wojskowej Komendy Rejonowej skierowanie na wakacyjny obóz przysposobienia lotniczego w Lisich Kątach. Był to już „przedpokój” wymarzonej Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie. Stanowcze matczyne veto, postawione w trosce o długie lata życia syna, kładzie kres tym marzeniom. Matka odsyła wojskowym skierowanie, nie wierząc synowskim zapewnieniom, że będzie latał nisko i wolno.
Własny rozwój zawodowy zapisuje zatem na ścieżce cywilnej, choć po wielu latach krzyżującej się z lotnictwem: Studium Nauczycielskie (kierunek mechaniczny), Wydział Mechaniczny Wyższej Szkoły Inżynierskiej, dyplom magisterski Akademii Techniczno-Rolniczej, certyfikat Centralnego Urzędu Lotnictwa dający uprawnienia do nauczania na specjalnościach lotniczych w technikum, uzyskanie stopnia awansu nauczyciela dyplomowanego.
Staraniom nieustannie rozszerzającym kompetencje zawodowe, towarzyszą awanse. Był nauczycielem praktycznej nauki zawodu, nauczycielem teoretycznych przedmiotów zawodowych, zastępcą dyrektora zasadniczej szkoły zawodowej, kierownikiem warsztatów szkolnych, dyrektorem szkoły.
Rok 1976 otwiera w Jego życiu zawodowym nowy, trwający najdłużej rozdział; z początkiem września zostaje przeniesiony służbowo do bydgoskiego Zespołu Szkół Mechanicznych Nr 1, z którego odchodzi na emeryturę w 2010. Siedmioletni bilans pracy na stanowisku kierownika warsztatów, zamyka się władzom oświatowym widocznie z saldem dodatnim, skoro proponują Mu objęcie funkcji dyrektora szkoły. I wtedy, budowę przyszłości Szkoły rozpoczął na specjalnościach nauczania związanych z lotnictwem, przy wieloletniej i wypróbowanej współpracy z bydgoskimi Wojskowymi Zakładami Lotniczymi nr 2.
Z Jego inicjatywy, podpisana w 1990 r. umowa o współpracy z holenderską firmą „Stichting Opleidingen Metaal” kończy się sukcesem w postaci certyfikatu zezwalającego Szkole na nauczanie otwarte (open learning) w zawodzie operatora obróbki skrawaniem.
Do udziału w kolejnym programie, Dyrektor mobilizuje nauczycieli – tym razem przedmiotów ogólnokształcących – w latach 1993-96. Był to program modernizacji kształcenia zawodowego w Polsce, „Program – Move – PL 2910”, polegający na zasadniczej modernizacji nauczania trzech przedmiotów wybranych przez szkołę spośród pięciu określonych z góry.
W 2009 roku Szkoła podpisuje trójstronne (Europejskie Technikum Lotnicze – Powodów k/Wolsztyna; Technikum Nr 9 Lotnicze – Warszawa; Zespół Szkół Mechanicznych Nr 1 – Bydgoszcz) porozumienie o współpracy w zakresie działalności dydaktycznej, wychowawczej i i organizacyjno-technicznej, które miało stanowić podwaliny do powołania Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szkół Lotniczych.
W życiorysie zawodowym Ludwika Kowalskiego nie ma jakichś spektakularnych wydarzeń, jest raczej trwanie na niewzruszonych fundamentach. Takich, które Szkole zapewnią spokój w realizacji jej zasadniczych zadań, gdy wdzierają się do niej fale burz dziejowych, gdy przycicha rozprawianie o wychowywaniu przez szkołę, bo zabrakło nagle aksjologiczno-konstytucyjnych dyrektyw, gdy w imię naprawy i poprawy systemu edukacji, niszczy się to, co było w nim niezaprzeczalnie dobre. Nie przypadkiem zatem, z Jego inicjatywy i w Jego gabinecie, spotyka się w latach 1990. grupa dyrektorów bydgoskich techników, by podjąć działania w obronie istnienia 5-letniego technikum w systemie polskiej oświaty. Gabinet gości także, w regularnych odstępach, liczne grono absolwentów Szkoły przy ul. Św. Trójcy 37, których inspiruje i zachęca do urządzania kolejnych, uroczystych jubileuszy jej działalności; tutaj właśnie znajduje początek idea, by Szkole nadać imię Franciszka Siemiradzkiego.
W rozmowie o przeszłości szkoły w Polsce i Szkoły swojej, przeprowadzonej przed jubileuszem jej 100-lecia, nie wpadał w zachwyt nad zasadami i skutkami kolejnej reformy systemu edukacji; żal Mu było 5-letniego technikum, uczniowskich prac dyplomowych, prac maturalnych z języka polskiego, radujących serca szkolnych polonistek.
Pytany, komu w pierwszym rzędzie chciałby podziękować za obecność w tych wszystkich latach pracy, odpowiadał bez wahania, że najpierw gronu pedagogicznemu – nauczycielkom i nauczycielom. Bo, jeśli potrafił sprawnie sprostać wymaganiom, jeśli umiał spełnić oczekiwania, jeśli udało Mu się skorzystać z nowych możliwości, to przecież dzięki nim.
Pisał kiedyś prof. Aleksander Nalaskowski o nauczycielach, a więc chyba i o dyrektorach szkoły: „(...) W obszarze rozciągającym się pomiędzy edukacją a polityką jesteśmy zupełnie bezsilni i bezradni. Przede wszystkim nie wiemy, czy istnieje jakikolwiek obszar pomiędzy, czy jedno nie jest składnikiem drugiego i na wszelki wypadek nie zadajemy pytań o zdradę ideałów. Edukacja od chwili jej upaństwowienia i uczynienia obowiązkową stała się asumptem dworskim. Jesteśmy dworzanami władzy, która nas (tu tkwimy w takim przekonaniu) karmi i utrzymuje przy życiu. (...)”. Jeśli rzeczywiście tak jest, to istnieją różne sposoby wypełniania „dworskich” obowiązków. Można leżeć w progu królewskiej komnaty, można klęczeć u tronu. Ale można też godnie, na stojąco, z dystansem w rozmiarze koniecznym ... .
Tak było właśnie u Ludwika. W kolejnych latach, serca uczniów i nauczycieli zdobywał wiernością swojemu pojmowaniu służby nauczyciela: takim samym szacunkiem dla grona pedagogicznego i dla zielonych nastoletnością uczniów, nieustannym doskonaleniem własnych kompetencji zawodowych, pozyskiwaniem zewnętrznych sojuszników i dobrodziejów Szkoły. Dlatego nie potrzebował jakichś koncesji chętnie rozdawanych przez różne środowiska z lewa, prawa i ze środka, nie ustawiał się w kolejkach oczekujących pieszczot takiej, czy innej władzy.
Był odznaczony między innymi: medalem „Za Zasługi dla Miasta Bydgoszczy” (1987); Złotym Krzyżem Zasługi (1987); Nagrodą Kujawsko-Pomorskiego Kuratora Oświaty (2004); Złotym Medalem za Długoletnią Służbę (2008), Medalem Kazimierza Wielkiego (2011).
Dołączam do grona tych osób, które wierzą, iż prawdziwa Nagroda czeka dopiero na Ciebie. Spoczywaj w pokoju!
Edward Małachowski