Ludzie 25 lip 2022 | Grzegorz Dudziński
Pomagali innym, teraz sami potrzebują pomocy [ZDJĘCIA]

fot. Anna Kopeć

Ogień na poddaszu dwupiętrowego domu w podbydgoskim Wtelnie pojawił się nagle, w środku nocy. Monika i Mirek pozostali z niczym, wszystko strawił ogień. Reszty dopełniła lejąca się hektolitrami woda podczas gaszenia pożaru. Kobieta uratowała tylko dwa kartony najważniejszych dokumentów. Domownicy przeżyli, choć jeden jest trochę poparzony. Przed ogniem umknęła także Natalia z 5-letnim Saszą, którzy u Moniki i Mirka szukali schronienia przed wojną w Ukrainie.

Medale za wiek historii

Ludzie 15 lut 11:58

Dwustu lat!

Ludzie 31 sty 11:19

W czwartkowe, upalne popołudnie nic nie wskazywało, że za kilka godzin w dwupiętrowym domu przy ulicy Kwiatowej we Wtelnie rozegrają się straszne sceny. Domownicy moczyli nogi w wystawionym na zewnątrz basenie, rozpalili sobie grilla. Dla Moniki i Mirka był to odpoczynek po dniu pracy. Dla Natalii i pięcioletniego Saszy był to najcudowniejszy dzień, który pomagał zapomnieć o koszmarze dziejącym się w  ich rodzinnym Lwowie w Ukrainie.

 – Pamiętam syreny, które głośno oznajmiały, że lecą sowieckie rakiety. Wtedy razem z Saszą biegliśmy do piwnicy. To był nasz schron – opowiada Natalia. 

fot. Anna Kopeć

Monika zaprosiła Natalię i jej koleżankę Oksanę do Wtelna zaraz po tym, jak wybuchła wojna. Nie obliczała, nie kalkulowała, czy warto to zrobić. Wiedziała, że tak trzeba. Pomieszczą się, choćby przyszło im spać na materacach. 

– Życie ludzkie jest bezcenne i zawsze trzeba pomagać innym ludziom – uważa Monika.

Oksana kilka tygodni później musiała wrócić do Lwowa, aby zająć się chorą matką. Natalia została we Wtelnie. W Monice znalazła wspaniałą przyjaciółkę. Razem pracowały, dużo rozmawiały. Natalia podziwia Polaków. Spotykały ją z ich strony tylko same miłe rzeczy.

 Maleńki Sasza doskonale czuł się we Wtelnie. Ogromne przestrzenie do pobiegania, tyle ciekawych rzeczy do zrobienia! Trochę jakby cały czas był na wakacjach. A jednak wystarczyła syrena gdzieś w dali, aby malec szukał schronienia, choćby pod stołem w kuchni. I te zabawy w bombardowanie, gdzie on ratuje ciocię Monikę. Takie obrazy przywiózł z Ukrainy… 

fot. Anna Kopeć

– Sasza tutaj odżył. Bardzo lubi chodzić do przedszkola, bawić się z innymi dziećmi. Wszędzie jest jego pełno – śmieje się Natalia z miłością śledząc wzrokiem za niebieskookim blondynkiem z burzą loków na głowie.

W czwartek tuż przed północą Monika była jeszcze na nogach. Rozwiesiła pranie na podwórku. Poczuła coś dziwnego – jakby swąd przypalonego plastiku. Obudziła jednego z domowników. Wspólnie obeszli cały dom, sprawdzili samochody na podwórku. Nie znaleźli niczego podejrzanego. Wszyscy poszli spać. O 0:30 Monikę obudził dym snujący się od poddasza. Kobieta zaczęła strasznie krzyczeć. Wpadła w jakiś amok, niewiele z tego pamięta. Wyganiała domowników na zewnątrz.

fot. Natalia Koszelenko

Wybiegali niekompletnie ubrani, zaspani, przerażeni. Ona wróciła jeszcze tylko po dwa pudła z najważniejszymi dokumentami. Trudno byłoby potem odtworzyć te papiery. Całą resztę ich życiowego dorobku pochłonął ogień, A potem woda.

fot. Anna Kopeć

– Krzesła płonęły, jak zapałki. Stół po prostu zwinął się, jak naleśnik. Płonęły krokwie na poddaszu. Wydawało mi się, że nawet blacha na dachu się pali– wspomina Monika.

fot. Anna Kopeć

Natalia jest córką zawodowego ukraińskiego strażaka. Najpierw półnaga zaniosła Saszę w bezpieczne miejsce, do domu obok. Potem wróciła do płonącego budynku. W myślach przeliczała, czy wszyscy domownicy zdążyli opuścić miejsce pożaru. Potem starała się pomóc, albo przynajmniej nie przeszkadzać strażakom.

Teraz wspólnie z domownikami powoli oczyszcza pogorzelisko. Nie myśli o powrocie do Lwowa. Tam nikogo nie ma, tu znalazła prawdziwą rodzinę.

– Oni nam pomogli w trudnych chwilach, teraz to im trzeba pomóc. Proszę o to wszystkich dobrych ludzi w Polsce, a tych jest bardzo wielu – apeluje Natalia.

fot. Anna Kopeć

Fundacja Światłownia – Kultura bez Barier wspiera uchodźców z Ukrainy dzięki funduszom z Urzędu Wojewódzkiego i dobrym sercom wielu ludzi. Mogliśmy przywieźć do Wtelna trochę najpotrzebniejszych rzeczy, które na pewno przydadzą się Natalii i Saszy. Mamy nadzieję, że pomogliśmy także tym, którzy wcześniej wykazali się wielkim sercem i empatią – Monice i Mirkowi. Popieramy prośbę Natalii o pomoc dla pogorzelców z Wtelna.

 

Znajomi Moniki i Mirka ogłosili zbiórkę

https://pomagam.pl/8gne9k?fbclid=IwAR0ACZn5mogwsGlNTSy45KE3HI2VoOoH7qL6GVE_Q3TzulMHySBqlNNNA8o

Grzegorz Dudziński

Grzegorz Dudziński Autor

Dziennikarz z dwudziestoletnim stażem pracy w gazetach ogólnopolskich, absolwent Wydziału Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, laureat nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich za „wybitne osiągnięcia dziennikarskie”.