Podobny czyni ogromną różnicę [NIEDZIELA]
Niedziela - Tygodnik Bydgoski
9 gru 2018
| Redaktor
Stwierdzenie że żyjemy w kulturze obrazkowej nie jest już dla nikogo żadnym odkryciem, ani zaskoczeniem. Jest raczej oczywistością wszystkim znaną. Szczególną pozycję w tej w rzeczywistości zajmuje od pewnego czasu coś, co nazywa się memem, czyli obrazek z napisami, przekazujący jakąś treść. Powstała nawet memetyka, czyli nauka badająca procesy powstawania i rozprzestrzeniania się tych zjawisk. W nauce tej definiuje się mem jako najmniejszą jednostkę informacji kulturowej.
Inne z kategorii
Niebiosa rosę spuśćcie! [POWĘSKI NA NIEDZIELĘ]
Niedziela - Tygodnik Bydgoski
1 gru 11:05
Królem chwały Tyś, o Chryste! [NA NIEDZIELĘ]
Niedziela - Tygodnik Bydgoski
24 lis 10:59
Zostawmy jednak te rozważania nowoczesnym badaczom akademickim, którzy pod rządami nowej ustawy muszą się wykazać wysoko punktowanymi mi publikacjami. Chciałem tylko zwrócić uwagę na jednego niezwykle ciekawego mema, który pojawił się w przestrzeni internetowej nie tak dawno, w związku ze świętem Świętego Mikołaja. Mem ten przedstawia krasnala, wykreowanego przez koncern Coca Coli, w znanej dobrze czerwonej czapie z futerkiem, który przytula małego chłopca, a ten mówi do niego: homoousios czy homoiousios? Fałszywy Mikołaj zdezorientowany, na to odpowiada jedynie: „Cooo???” A rezolutny chłopczyk natychmiast konstatuje: „nie jesteś prawdziwym Świętym Mikołajem”.
Źródło: Facebook
Warto krótko przedstawić kontekst tej genialnej historyjki obrazkowej. Święty Mikołaj żył w czasach herezji ariańskiej, która zaprzeczyła boskości Jezusa Chrystusa. Tym samym arianizm nie uznawał doktryny o Trójcy Świętej, oceniając ją jako niebiblijną i konsekwentnie twierdził że Syn został zrodzony przez Ojca w czasie, a zatem był czas, kiedy istniał Ojciec, a nie było Syna, z czego wywodził, że Syn nie jest Ojcu równy. Po pewnym czasie bardzo interesującej i publicznej dyskusji na ten temat, która toczyła się od drugiego do czwartego wieku, na soborze w Nicei (325 r.) rozstrzygnięto ostatecznie, że doktryna ariańska jest błędna i wprowadzono do wyznania wiary ważne słowo: „współistotny”. Jak wiemy, w pełnym kontekście mszalnego Credo brzmi to tak: Bóg z Boga, światłość że światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego, zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu.
Ale zwolennicy Ariusza nie złożyli broni. Wykorzystując możliwości manipulacji, jakie istniały w tamtych czasach, kiedy przepisywano teksty, a nie było możliwości wiernego ich skopiowania, za pomocą zdjęcia czy przedruku, próbowano zamienić słowo „współistotny” po grecku homoousios na „podobny”, które w brzmieniu było bardzo zbliżone: homoiousios.
Święty Mikołaj brał udział w nicejskim soborze i podobno nawet spoliczkował w pewnym momencie w porywie gniewu Ariusza. Stąd autor tego mema wziął niezwykle ciekawy pomysł weryfikacji autentyczności świętego Mikołaja przez małego chłopca. Ta zabawna anegdota może oczywiście prowadzić nas do refleksji nad tajemnicą Trójcy Świętej w kontekście wcielenia się Syna Bożego, na które to święto wcielenia, czyli Boże Narodzenie właśnie oczekujemy.
Skoro współistotny Ojcu Syn, będąc Bogiem, stał się człowiekiem, to zjednoczył w jednej osobie dwie natury boską i ludzką. Ta niezwykle trudna i głęboka prawda teologiczna znalazła odzwierciedlenie w jednej z polskich kolęd: „Ty łączysz w boskiej osobie dwie natury różne sobie”.
Jezus Chrystus, czyli wcielony Syn Boży, stanowi tylko jeden byt, który jest (nie „był” a jest!) jednocześnie Bogiem i człowiekiem, ze względu na jedność osoby, która trwa w naturze zarówno Boskiej jak i w ludzkiej. Wola Jezusa Chrystusa zatem jako wola rozumna zawsze i we wszystkim zgadzała się z wolą Boską, nawet kiedy części Jego duszy, odpowiedzialne za uczucie, a więc ludzkie, chciałaby się kierować ku czemu innemu, niż domagała by się ta wola rozumna zgodna z wolą Bożą. Widać to było najlepiej w modlitwie w Ogrójcu.
Dlatego św. Teresa mówiła, że nie ma innej drogi do Boga, jak ta przez człowieczeństwo Jezusa. Pamiętajmy o tym, podchodząc do szopki, w której znajdziemy Jego figurkę w żłóbku.
Maksymilian Powęski